Zapraszam do zapoznania się z moim nowym projektem (wspólnie z dr Agnieszą Bryc i prof. Marcinem Czyżniewskim) – nagraliśmy 4 odcinki podcastu – najnowszy o prywatnych armiach, wojnie na Ukrainie z udziałem redaktora Zbigniewa Parafianowicza.
https://portal.umk.pl/pl/article/militarny-swiat-od-nowahttps://portal.umk.pl/pl/article/militarny-swiat-od-nowa
———————————–
30 VIII 2021
Wyprawa Bułgaria-Turcja (Stambuł)- Irbil (Irak – Kurdyjski Okręg Autonomiczny)- Turcja (Mardin) – Ukraina (Lwów).
Dzięki uprzejmości wspaniałych kolegów, miałem możliwość wybrać się do Iraku, to był główny punkt wyprawy, ale po drodze udało nam się zobaczyć jeszcze trochę innych miejsc – mnie zawsze fascynował Stambuł – miasto na styku Europy i Azji, a także wracając zajrzeliśmy do bardzo urokliwego miasta położonego blisko granicy z Syrią w południowo -wschodniej części Turcji – Mardin. Wracając udało się zahaczyć o jedno z moich ulubionych miast (w top 10) czyli Lwowie.

Burgas

Hagia Sophia

Hagia Sophia

Hagia Sophia

Ojciec Turków

Stambuł

Irak

Irak – Irbil

Irbil

Twierdza w Irbilu

Irbil

chrześcijańska dzielnica Irbil

Mardin

Mardin

Jedzenie w tej części Azji – pysznepyszne!

Secesja we Lwowie
——————————————————-
Dzięki uprzejmości Kaliskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauki – wyszła moja książka pt. Od przełomu narodowego do ruchu młodonarodowego. Związek Młodej Polski 1937-1939. Studium z dziejów myśli narodowo-państwowej – w zasadzie wybór źródeł – publicystyka Związku Młodej Polski – z moim obszernym wstępem prawie 100 stron.
Książkę można nabyć na allegro: https://allegrolokalnie.pl/oferta/od-przelomu-narodowego-do-ruchu-mlodonarodowego
———————————————————————————————————
Święta Warmia
Pochodzę z Dobrego Miasta, ale muszę się przyznać, że były miejsca na Warmii które zwiedziłem dopiero w ostatnich latach. No wiadomo najczęstsze wizyty to był Olsztyn, czasami Lidzbark Warmiński z monumentalnym zamkiem Biskupów Warmińskich. Niedaleko Dobrego Miasta – Smolajny z pałacem biskupim i letnią rezydencją, w której lubił przebywać biskup, poeta Ignacy Krasicki. W okolicach Smolajn na starorzeczach łowiło się szczupaki.

Gdzieś na Warmii
Nieopodal Dobrego Miasta nad Łyna położone są Smolajny z urokliwym – chociaż czekającym na remont pałacem.
W 1746 roku za rządów biskupa warmińskiego Stanisława Grabowskiego zbudowano pałac. Prace zostały ostatecznie ukończone w 1763 roku. Wkrótce wzniesiono również trójkondygnacyjną bramę wjazdową. Ogród i założenie parkowe powstały natomiast w latach 80. XVIII wieku, kiedy funkcję biskupią sprawował Ignacy Krasicki. W XIX wieku po zniszczeniu zamku lidzbarskiego w okresie wojen napoleońskich biskup Józef von Hohenzollern przeniósł swoją siedzibę do Smolajn. Jego następca – Stanisław von Hatten – wydzierżawił majątek, który do II wojny światowej pozostawał własnością biskupów warmińskich. We wspomnianym stuleciu wieża z bramą zostały przekształcone w wieżę wodną, dobudowano również do niej budynek mieszkalny. W 1890 roku zbudowany został tzw. pałacyk myśliwski.

Smolajny – pałac

Wieża bramna i budynek mieszkalny prze pałacu Smolajny

Widok z pałacu
Niedaleko Dobrego Miasta leży też Głotowo z pięknym kościołem i wspaniałą Kalwarią Warmińską.
Jednak rzadko jeździłem dalej – czasami Orneta gdzie próby miały zaprzyjaźnione z nami zespoły, czasami Pieniężno.

Perła Warmii – jez. Limajno
Jadąc z Dobrego Miasta w stronę Ostródy – znajdziemy po lewej zjazd do pięknej odpustowej wsi Głotowo – natomiast gdy nie zboczymy z trasy w tamtą stronę dojedziemy do wsi Kwiecewo, w której znajduje się interesujący kościół i obok niego cmentarz z pozostałościami grobów sprzed 1945 roku.
Wieś została założona między 1333 a 1342 rokiem. Lokację potwierdził w 1372 r. Nazwa wsi nawiązywała do nazwy pobliskiego jeziora, które zostało osuszone. Dziś widoczne są za wsią rozlewiska – Rezerwat przyrody Kwiecewo – rezerwat przyrody utworzony w 2009 r. (w celu zachowania rozlewiska stanowiącego ostoję lęgową oraz miejsce występowania licznych gatunków ptaków wodno-błotnych.
HistoriaKościoław Kwiecewie sięga XVI wieku. Nową świątynię pw. św. Jakuba Starszego konsekrował w roku 1580 ówczesny biskup Kromer. Zachowany do czasów współczesnych kościół został wzniesiony w latach 1692–1693. Konsekracji dokonał biskup Andrzej Chryzostom Załuski. Przy świątyni funkcjonowała również szkoła.
W 1818 roku Kwiecewo było zamieszkane przez 401 osób, natomiast w 1939 roku wieś liczyła 789 mieszkańców.
Na trasie z Dobrego Miasta w stronę Miłakowa na granicy Warmii, którą wytycza Pasłęka, dotrzemy do wsi Ełdyty Wielkie. Parafia Ełdyty jest uznawana za jedną z najstarszych na Warmii, podobnie mówi się o kościele. Wieś została lokowana w roku 1289 przez ówczesnego biskupa warmińskiego Henryka Fleminga. Miejscowość powstała na dawnym pruskim polu osadniczym o nazwie „Elditten”. 110 łanów ziemi biskup Fleming podarował swojej siostrze Walpurgis i szwagrowi Konradowi Wendepfaffe. W XIV w. wybudowano kościół pw. św. Marcina. W latach 1667–1908 majątek w Ełdytach Wielkich stanowił własność rodziny Hatyńskich (von Hatten). Obejmował obszar około 650 ha. W 1721 roku właścicielem wsi był Zygmunt Stӧssel.
Mnie do Ełdyt Przyciągnęła pewna historia – a mianowicie w pierwszej połowie XIX wieku miał miejsce we wsi pojedynek na broń białą – rożne są legendy co do jego przyczyn – zazwyczaj pojawia się miłość do ukochanej dwóch rywali. W każdym razie gdzieś w okolicach „dworu” – dziś zdewastowany budynek pochodzi chyba z innych czasów koniec XIX, odbył się pojedynek – stanął tam żeliwny obeliski, który chcieli ukraść „złomiarze” – na szczęście proboszcz parafii przeniósł go na teren przy kościele.
W kościele znajdują się piękne herby właścicieli Ełdyt.
W pojedynku zginał jeden z uczestników, syn właściciela majątku, jego żeliwny nagrobek został przeniesiony na teren cmentarza przy kościele.
Z Ełdyt pochodziła Dorota Zegger, która w roku 1747 została oskarżona o zmowę z diabłem no i, że często udawała się na tańce. Sędzia skazał ją na spalenie na stosie, jednak właściciel Ełdyt (Theodor von Hatten) zmienił wyrok – polecił katu ściąć głowę, a tułów spalić.
Kierując się z Dobrego Miasta w stronę wsi Tuławki, natkniemy się na wieś Jesionowo – znajduje się w niej skromny, w dużej części z kamienia polnego Kościół filialny (parafia Frączki) pw. Świętych Marcina, Rocha i Walentego wybudowany w 1649 roku, w miejscu wcześniejszego, gotyckiego. Po rozbudowie o część wschodnią, kościół został konsekrowany 18 czerwca 1684 r. przez biskupa Michała Radziejowskiego. Przy kościele mały cmentarz.

Jesionowo
Jesionowo. W 1649 roku wzniesiono zachowany do naszych czasów kościół w Jesionowie. W roku 1800 wieś Jesionowo, opanował pożaru, który doszczętnie zniszczył miejscowość. Od 1911 roku Jesionowo zyskało własną parafię.

Jesionowo
Moim zdaniem wśród perełek Warmii należy wymienić nie tylko znany wszystkim Olsztyn, Lidzbark Warmiński, czy też Frombork, ale także świetnie zachowany Reszel, Orneta i Barczewo. Niestety Warmia ogromnie ucierpiała od wojsk sowieckich w 1945 roku. Bardzo mocno widać to w Dobrym Mieście, Pieniężnie, Biskupcu, ale też Olsztynie.

Zamek Kapituły Warmińskiej Olsztyn
Na Warmii znalazło się po wojnie trochę osób z Wileńszczyzny, mówili oni, że ukształtowanie terenu przypomina im rodzinne strony.
Dla mnie Warmia do ceglane kościoły, przydrożne kapliczki, malowniczo położone wsie z bocianimi gniazdami.
Jeszcze nie byłem w wielu miejscowościach, ale chciałbym pokazać (pewnie będę uzupełniał) jak piękna jest ta historyczna kraina.

Dobre Miasto – w tle bazylika

Dobre Miasto

Dobre Miasto

„Bociania” Baszta Dobre Miasto
Kilka kilometrów od Dobrego Miasta na trasie do Jezioran, znajduje się urokliwa wieś Międzylesie z barokowym kościołem a jednocześnie sanktuarium. Wieś została lokowana w 1346 roku przez biskupa warmińskiego Hermana z Pragi. Historia międzyleskiego sanktuarium sięga jednak dopiero początków XVIII wieku. W 1713 roku doszło bowiem do znieważenia wizerunku Chrystusa Ukrzyżowanego przez kilku młodzieńców w miejscowej karczmie. Mężczyźni zostali skazani przez sąd na śmierć. W roku 1723 wystawiono kaplicę jako formę pokuty za znieważenie. Wkrótce stała się celem coraz liczniejszych pielgrzymek, wskutek czego podjęto decyzję o jej powiększeniu. Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego wybudowano w miejscu lokalizacji pierwszej kaplicy w latach 1752–1753. W 1755 kościół został konsekrowany przez bp Ignacego Krasickiego.

Kościół pw. Krzyża Świętego i Matki Boskiej Bolesnej wybudowany w latach 1752–1755
Kościół w Międzylesiu należy do niedalekiej parafii Orzechowo. W tej wsi znajduje się XVIII wieczna świątynia z drewnianą dzwonnicą.

Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Orzechowie
Jadąc w stronę Jezioran z Dobrego Miasta trafimy do wsi o zabudowie okolnicy – Radostowo. Tu znajduje się gotycki Kościół pw. św. Anny i św. Jerzego z drewnianą wieżą z początku XIX wieku. Przy kościele był dawny cmentarz, znajduje się tu kilka nagrobków z I poł. XX wieku. Poza tym kilka ślicznych kapliczek, a także ufundowana przez grupę historyczną z Dobrego Miasta tablica poświęcona Zygmuntowi Szendzielarzowi „Łupaszcze” i Wileńskiej AK.

Kościół pw. św. Anny i św. Jerzego w Radostowie

Kapliczka – Radostowo
W jednym z opisów w internecie znalazłem: „Podczas pobytu na Warmii patrol dokonał kilku akcji – 16 grudnia 1946 I rozbrojono posterunek MO i grupę wojska w gminnej miejscowości Lubomino pow. Lidzbark Warmiński. W dniu 23 grudnia 1946 r. wykonano wypad na miejscowość Lunen (łaniewo), gm. Runowo pow. Lidzbark Warmiński, gdzie obiektem, akcji stała się spółdzielnia, z której zabrano potrzebne patrolowi zaopatrzenie. Dodatkowym elementem działań stało się zatrzymanie samochodu osobowego z dwoma funkcjonariuszami PUBP w Lidzbarku i szoferem PPR – owcem (jeden z funkcjonariuszy – członek PPR Edward Walczak – został rozstrzelany w odległości 7 km od Lunau). Drugiego – Tadeusza Lewandowskiego – który obiecał „poprawę” wcielono do grupy nadając mu pseudonim „Wyzwoleniec” (uciekł po tygodniu). „Tygrys” skorzystał ze zdobycznego samochodu, a zapewne także z zeznań rozbrojonych funkcjonariuszy, i w nocy 23/24 grudnia pojechał do miejscowości Basinowo, skąd zabrał aktywistę PPR Pawła Rasina sprawującego funkcję zastępcy przewodniczącego obwodowej komisji wyborczej w gminie Gietrzwałd. Został on rozstrzelany.
święta Bożego Narodzenia 1946 r. patrol „Tygrysa” spędził w lesie. Jego dowódca odnotował dobry nastrój partyzantów pomimo ciężkich warunków bytowych. Unikanie postojów we wsiach było krokiem bardzo rozsądnym, gdyż w terenie działalności patrolu operowały oddziały wojska. W tym czasie „Tygrys” odnotował w swych zapiskach, że już 20 grudnia uzyskał wiadomość od „pewnych osób”, iż informacje na temat jego patrolu zostały rozesłane do wszystkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, jednak „pościg był nieduży”. Z jego dalszych zapisków wynika jednak, że wojsko na wszystkich drogach urządziło blokady, a milicja wykazywała bojową postawę („wszystkie posterunki podminowane” – zauważał „Tygrys”).
27 grudnia 1946 r. patrol „Tygrysa” ponownie wyruszył do akcji. Zatrzymał na drodze samochód ciężarowy, załadował się na niego i pojechał na operację do gminnej miejscowości Peterswalde (Pietaszewo, Pietrzwałd), a następnie w rejon Jezioran pow. Lidzbark Warmiński. Występując jako grupa UBP z zaskoczenia rozbroił posterunek MO w Peterswaldzie i zlikwidował przygotowania do wyborów w tejże gminie, potem zaś pod Jezioranami rozbroił z zaskoczenia dwa posterunki MO w miejscowościach Siegfriedswalde (obecne Radostowo?) i Lamkowo. Patrol partyzancki po opuszczeniu Lamkowa był ścigany przez grupę operacyjną na dwóch samochodach, lecz dość szybko zdołał ją „zgubić”. Część zdobycznej broni zniszczono i wyrzucono, część, jak wynika z zapisków „Tygrysa”, przekazano „porządnym ludziom” z którymi patrol miał kontakt. Podczas akcji w Pietrzwałdzie ujęto sekretarkę tamtejszej gminy łucję Anatolak będącą członkiem ZWM i PPR – a zarazem i współpracowniczką resortu bezpieczeństwa (została ona rozstrzelana 28 grudnia 1946 r. w rejonie m. Kot, pow. Nidzica)”. Za: http://wmfp.pl/forum/viewtopic.php?t=395
Miasto Jeziorany, zdaje się zostało w 50% zniszczone podczas działań wojennych, zachowało się w nim jednak sporo starych kamieniczek. Na obszarze przyszłego miasta istniała pierwotnie pruska osada. Jeziorany zostały założone w 1338 roku przez biskupa warmińskiego Hermana z Pragi. Zamek w Jezioranach był siedzibą wójta krajowego (obecnie jego fragment jest skrzydłem w budynku Urząd Gminy). W 1414 roku miasto zostało spalone przez wojska króla Władysława Jagiełły. Polacy zaczęli osiedlać się w Jezioranach i okolicach prawdopodobnie po 1466 roku.
W okresie wojny północnej, w latach 1706-1716 Jeziorany były zajęte przez wojska szwedzkie. W 1783 roku w zamek uderzył piorun, który doprowadził do pożaru budowli. Władze zadecydowały, że zamek nie nadaje się do odbudowy. Obiekt został rozebrany, a na jego pozostałościach wzniesiono obecny Urząd Gminy. W 1772 roku Jeziorany były zamieszkane przez 1302 osoby.
Jeziorany w XIX wieku były dwukrotnie strawione przez pożar. W 1899 roku Jeziorany uzyskały połączenie kolejowe Lidzbark Warmiński-Jeziorany-Czerwonka. W 1866 roku wybudowany został kościół ewangelicki.

Rynek Jeziorany

Gotycki kościół pw. św. Bartłomieja w Jezioranach

Barokowa kaplica została wzniesiona z fundacji wójta warmińskiego Krzysztofa Troszki. W 1580 roku jej konsekracji dokonał biskup warmiński Marcin Kromer. Budowlę odrestaurowano w 1766 roku (wtedy też została ponownie poświęcona), a także w 1927 roku. Kaplica została poważnie uszkodzona pod koniec II wojny światowej. W 1959 roku zakończono jej kapitalny remont. Obecnie jest to kościół filialny pod wezwaniem św. Krzyża parafii św. Bartłomieja w Jezioranach.

Reszel – zamek
Reszel ma zachowaną średniowieczny układ ulic, na środku jest ratusz. W Reszlu Jezuicie w 1632 roku uruchomili Kolegium Reszeleskie.
Ciekawostką jest, że w trakcie przeprowadzonego w 1920 roku plebiscytu za Polską opowiedziało się 758 osób, niestety zaledwie ok. 2% uprawnionych w tym czasie do głosowania.
Warto będąc w Reszlu wejść na wierzę Kościół pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła wzniesiony w drugiej połowie XIV wieku no i przejść przez średniowieczny most.

Reszel widok z zamku
Piękna kamienica w Reszlu

Kamienica w Reszlu z początku XX wieku
Nie daleko z Reszla jest do barokowej Świętej Lipki ale ona leżała już poza granicami historycznej Warmii.
Na trasie z Reszla do Biskupca położona jest Bęsia. We Wsi znajduje się dwór z zabudowaniami folwarku oraz wiatrak z początku XIX wieku. „Majątek” jak to mawia się na Warmii został przejęty i upaństwowiony (powstał tam w 1958 roku Rolniczy Rejonowy Zakład Doświadczalny) i dziś jest w opłakanym stanie. Jednak historia Bęsi jest bardzo interesująca. Wieś została lokowana w 1389 roku ale ja chciałbym opisać jej XIX wieczną historię.
Od 1825 roku w Bęsi funkcjonowało kąpielisko. Założył je właściciel majątku Bęsia i jednocześnie starosta powiatu reszelskiego – Carl Otto Benjamin von Knobloch. Już wówczas Bęsia była znana z romantycznie usytuowanego jeziora – z wyspą na której zbudowano basztę, smacznych posiłków, wygodnego zakwaterowania, pijalni wód oraz licznych atrakcji. W okolicy jeziora Bęskiego blisko powierzchni występowały złoża rud żelaza. Stąd duża zawartość żelaza w wodzie pozyskiwanej z licznych źródełek.
Dziś na skraju wsi możemy podziwiać wiatrak holenderski, niestety – bez skrzydeł – ale nadal imponujący.

Wiatrak typu holenderskiego w Bęsi
Na granicy Warmii i Mazur znajduje się założony w 1395 roku Biskupiec. W 1900 roku miasto liczyło 5250 mieszkańców. W lutym 1945 roku do miasta wkroczyły oddziały Armii Czerwonej. Wiele kamienic jak w innych Warmińskich miasteczkach zostało zniszczonych.
W mieście zachował się wielokrotnie przebudowywany – i restaurowany kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Kościół farny w Biskupcu istniał już w czasie lokacji miasta w 1395 r. Kościół po kilkukrotnych przebudowach i pożarze w 1766 r. otrzymał kształt trójnawowej hali. Kościół był powiększany jeszcze w późniejszym okresie. Obecny kształt świątyni jest wynikiem odbudowy po zniszczeniach w 1945 r. Z dawnego wyposażenia kościoła zachowała się wieczna lampka z 1740 r. i misa chrzcielna z XVI w. W dobrym stanie dotrwał do naszych czasów fragment barokowego ogrodzenia z XVIII wieku.

Widok Kościoła w Biskupcu i kamienicy z początku XX wieku.

Ratusz z 1895 Biskupiec
Jadąc z Dobrego Miasta w stronę Zalewu Wiślanego, koniecznie trzeba zatrzymać się w malowniczym położonym nad rzeką Drwęcą Warmińską miasteczku Orneta. Piękny Kościół, Ratusz – jego zazdroszczę szczególnie ten w Dobrym Mieście spłonął w latach trzydziestych XX wieku.

Orneta – Kościół Jana Chrzciciela z XIV wieku.

Orneta – ratusz z XIV wieku

Orneta

Orneta – kamienice z podcieniami z XVIII i XIX wieku

elementy „secesji” kamienica Orneta
Będąc w Ornecie koniecznie trzeba zajechać do położonego opodal Sanktuarium w Krośnie – wstyd się przyznać pierwszy raz byłem tam w tym roku. Sanktuarium w Krośnie zbudowano wzorując się właśnie na Świętej Lipce. Ale wcześniej była tam wieś założona w 1384 roku na miejscu pruskiej osady. Nazwę wzięła od nazwiska jej pierwszego właściciela Johanna von Crossen.
Obecnie istniejący kościół i jego otoczenie zbudowano w latach w latach 1709-1759 na dębowych palach. Budowniczym był Hans Christopher Reimers z Ornety. Budowę samego kościoła zakończono w 1720 roku. Wykańczanie wnętrza i zdobienia fasady zakończono jednak dopiero w 1759 roku.

Sanktuarium w Krośnie niedaleko Ornety

Sanktuarium w Krośnie

Sanktuarium w Krośnie

Sanktuarium w Krośnie

Sanktuarium w Krośnie nad Pasłęką Warmińską
Ciekawą historię ma Pieniężno – dziś bardzo senne miasteczko, które moim zdaniem nie podniosło się po zniszczeniach z 1945 roku – zniszczenia objęły 90%. Miasto zasłynęło tym, że usunięto pomnik gen. Iwana Czerniachowskiego, co zaostrzyło stosunki dyplomatyczne z Federacją Rosyjską.

Jedyna pozostałość po wybudowanym w latach 1844-1851 kościele ewangelickim w Pieniężnie, mieszczącym się przy Rynku. Neogotycka wieża ma 28 metrów wysokości.

Odbudowany ratusz w Pieniężnie
Pieniężno to jedno z najstarszych miast na Warmii. Kościół w obecnym kształcie pochodzi z XIX wieku, ale jego początki należy datować w wieku XIII, albo i wcześniej. Wewnątrz zachowały się m.in. kielich z XVII wieku, srebrna ponadmetrowa monstrancja z 1643 roku oraz figury patronów – apostołów Piotra i Pawła, także z XVII wieku.
Parafia została utworzona w 1288 roku. Mieści się przy Rynku. Prowadzą ją księża Werbiści. Od samego początku patronami kościoła są św . apostołowie Piotr i Paweł.

Pieniężno
W Pieniężnie zostały ruiny zamku Kapituły Warmińskiej, szkoda że niszczeją.
Zamek ten ma ciekawą historię. Podczas wojny z Polską zamek został zdobyty w marcu 1520 roku przez oddziały Zakonu krzyżackiego, mimo zaciekłej obrony polskiej załogi dowodzonej przez Jana Kostelaka i Wawrzyńca Bieniaszewskiego. W latach 1589-1599 zarządcą zamku był książę Siedmiogrodu Andrzej Batory, bratanek króla Polski Stefana Batorego.
W 1626 roku zamek zajęły wojska szwedzkie, jednak w 1627 roku odbił go hetman Stanisław Rewera Potock.
Z Pieniężna kierując się w stronę Zalewu Wiślanego dojedziemy do Braniewa. Miast okrutnie ucierpiało podczas walk w 1945 roku – najbardziej zniszczone miasto na Warmii. Dawniej było to bardzo ważne miasto Warmii. Braniewo położone jest na Równinie Warmińskiej, nad rzeką Pasłęką w pobliżu ujścia do Zalewu Wiślanego.
Najstarsze miasto na Warmii i jej pierwsza stolica. Dawniej port morski i miasto hanzeatyckie.
W mieście odbudowano monumentalną gotycką bazylikę mniejszą z 63 metrową wieżą.

Bazylika św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Braniewie – bazylika mniejsza.

16 metrowa wieża Młyna Kieratowego (zwana później też: klasztorną, mniszą albo basztą) – XIV-wieczna baszta w południowo-zachodnim narożu dawnego Starego Miasta, stanowiąca element wewnętrznego muru obronnego.
Interesujący jest znajdujący się poza dawnymi murami miejskimi Kościół św. Trójcy (dziś Cerkiew). Jest to późnogotycki kościół zbudowanym w 1437 roku, odbudowanym i przebudowanym w latach 1583–1584 oraz w XVII i XVIII wieku.

Późnogotycki kościół (dziś cerkiew)
W Braniewi znajduje sięCollegium Hosianum – jedna z najważniejszych szkół jezuickich w Polsce, założona przez kardynała Stanisława Hozjusza. Pierwsze na ziemiach polskich seminarium kształcące przyszłych duchownych. Dziś budynek zrekonstruowany, jego częścią składową stała się wieża Klesza z XIV-wieczna (na jej temat duży tekst tu) w północno-zachodnim narożu dawnego Starego Miasta.

Na drugim lanie (za amfiteatrem) planie Wieża Klesza – XIV-wieczna w północno-zachodnim narożu dawnego Starego Miasta w Braniewie, stanowiąca element wewnętrznego muru obronnego, a później Collegium Hosianum.
Na zachód od Braniewa leży Frombork.
Fromborka nie trzeba reklamować, niedaleko znajduje się dawniej największe i najstarsze miasto Warmii Braniewo, do którego biskup Stanisław Hozjusz sprowadził Jezuitów i powstało pierwsze na ziemiach polskich seminarium kształcące przyszłych duchownych. W muzeum przy katedrze jest portret Hozjusza. Ciekawe muzeum i bardzo ładnie odrestaurowane znajduje się szpitalu. Szpital św. Ducha, to dziś zespół poszpitalny z kaplicą św. Anny istniał od końca XV w., w obecnym kształcie od początku XVIII w.

Frombork – za katedrą Zalew Wiślany
Lidzbark Warmiński niestety też ucierpiał podczas działań wojennych, ale została wizytówka miasta Zamek Biskupów Warmińskich, a także Kościół i brama, a w zasadzie przedbramie.

Zamek biskupów warmińskich w Lidzbarku Warmińskim

kolegiata pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Lidzbarku Warmińskim z XIV wieku

Wysoka brama a w zasadzie przedbramie świadczy o średniowiecznej potędze miasta.
Na trasie między Lidzbarkiem Warmińskim a Ornetą znajdują się obiekty mogące zainteresować miłośników fortyfikacji – są to pozostałości umocnień „Trójkąta Lidzbarskiego” – – pierwszy z systemów fortyfikacji obronnych w Prusach Wschodnich, budowany w latach 1928-1937. W 1945 roku trwały zacięte walki na tym odcinku.
Niedaleko Lidzbarka Warmińskiego jest znane z historii PRL – sanktuarium w Stoczku Klasztornym – sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju. W latach 1953 – 1954 miejsce przetrzymywania przez komunistów Prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Stoczek Klasztorny

Cela Kardynała S. Wyszyńskiego w Stoczku Klasztornym
Ze Stoczka Klasztornego już niedaleko do jednego z najmniejszych (niewielkie różnice co do liczby mieszkańców z Fromborkiem i Pieniężnem) miast Warmii – lokowanego najpóźniej gdyż w 1385 roku Bisztynka.
Dziś to senna miejscowość.
W Bisztynku zachował się średniowieczny układ ulic. Ciekawa jest też niedawno odrestaurowana Brama Lidzbarska – dawniej były trzy bramy (w XIX wieku pełniła funkcję więzienia). Wybudowana została w latach 1481–1547. Brama ta ok. 1780 została obniżona i przebudowana w stylu barokowym.
Interesujący jest dziś barokowy kościół farny pw. św. Macieja Apostoła i Przenajdroższej Krwi Pana Jezusa – pierwotnie kościół farny w Bisztynku miał być pw. św. Marty, ale biskup Sorbom zmienił tytuł przy konsekracji kościoła na św. Macieja Apostoła. W czasie mszy konsekracyjnej podczas podniesienia Hostii miały upaść na ołtarz krople krwi. Od tamtych czasów świątynia jest traktowana jako sanktuarium Krwi Chrystusa. Budowę gotyckiej świątyni uzupełniono wieżą wybudowaną w XVI w. Świątynia została rozbudowana w pierwszej połowie XVII w. Po pożarze kościoła w 1770 r. i późniejszej odbudowie – w formie trójnawowej hali świątynię konsekrował 5 sierpnia 1781 biskup Karol Hohenzollern w obecności biskupa Ignacego Krasickiego. Obecnie świątynia jest trójnawową halą o ośmiu przęsłach.
Gdy byłem w Bisztynku świątynia była niestety zamknięta.
Warto wspomnieć, że na Warmii możemy podziwiać bogate dziedzictwo kultury katolickiej. Wpisane w krajobraz „Świętej Warmii” sanktuaria tworzą ciekawy szlak pątniczy i turystyczny, godny przekazywania przyszłym pokoleniom. Najbardziej znane miejscowości na tym szlaku to: Gietrzwałd, Święta Lipka, Stoczek Klasztorny, Głotowo, Krosno, Chwalęcin. Jest to szlak cennych architektonicznie obiektów sakralnych wpisujących się na stałe w historię regionu, stanowiących jego niewątpliwy wyróżnik i atut.
Na trasie z Lidzbarka Warmińskiego do Ornety lub Pieniężna (przez wieś Henrykowo) znajduje się gotycki kościół w Mingajnach.
Wieś otrzymała przywilej lokacyjny 4 marca 1311 roku z rąk biskupa Henryka z Nysy. W tym okresie wzniesiono prawdopodobnie pierwszy drewniany kościół, który w latach 1350-1375 zastąpiono nowym w stylu gotyckim – jego główny korpus zachował się do dziś. W 1505 roku biskup Łukasz Watzenrode odnowił przywilej lokacyjny dla Mingajn. Pod koniec XVI wieku było tu 16 gospodarzy, a w połowie XVII wieku 20 gospodarzy i karczmarz. W 1783 roku była to wieś królewska.

Gotycki kościół w Mingajnach (na początku XX wieku wieża miała szpiczaste zwieńczenie).
Trasa Lidzbark Warmiński – Lubomino.
Na trasie wieś Wolnica.
Pierwotnie istniał we wsi kościół (pw. św. Marcina), na uposażenie którego przeznaczone były 2 łany. Jednak po 1581 r. nie odnotowywano istnienia świątyni w tej miejscowości. Przeznaczone 2 łany były aż do 1945 r. administrowane przez kościół w Bieniewie, którego proboszcz jeszcze za czasów istnienia kościoła w Wolnicy zobowiązany był odprawiać tam msze. W miejscu prawdopodobnie zniszczonej w XVII w. świątyni powstała kaplica także związana z św. Marcinem.
Lokowaną jeszcze w XIV wieku Wolnicę w 1926 r. zelektryfikowano, a dokładnie jej najważniejsze punkty, czyli szkołę, pocztę, dworzec oraz kilka ulic oraz gospodarstw, które mogły sobie na to finansowo pozwolić.
Opodal (niecałe 3 km) Wolnicy znajduje się Bieniewo. Wieś została lokowana przez Eberharda z Nysy, biskupa warmińskiego w latach 1301–1326. We wsi znajduje się kościół. Jest to trzecia budowla w tej miejscowości – dwie wcześniejsze spłonęły. Kościół pw. św. Rocha jest z 1702 r. W 1798 r. świątynia została przebudowana. Obecnie miejscowość jest siedzibą parafii pw. św. Marii Magdaleny. Widać, że część świątyni została nadbudowana, najstarsza zaś jest z kamienia polnego. Wieża pochodzi z 1850 roku.
Koniec trasy skąd możemy pojechać do Ornety, Dobrego Miast lub Świątek stanowi Lubomino. Siedziba gminy. W Lubominie znajduje się kościół wybudowany w latach 1340–1370; odbudowany na początku XIX stulecia; w 1922 roku został odnowiony. Ołtarz główny pochodzi z 1721 roku, ołtarze boczne powstały kolejno w 1740 i 1742 roku. We wnętrzu zachowała się również m.in. ambona z 1815 roku, granitowa kropielnica z XVI stulecia, późnogotycki krucyfiks z lat 1520–1530.
Trochę zapomniany jest obiekt sakralny w Chwalęcinie.
Wieś została założona w 1349 roku przez kapitułę warmińską na prawie chełmińskim. Przed ostatnią wojną polsko–krzyżacką akcją osadniczą na terenie komornictwa pieniężnieńskiego kierował Mikołaj Kopernik; w 1519 roku osadził on chłopów w Chwalęcinie. Niestety, po zniszczeniach wywołanych działaniami wojennymi w latach 1519–1521 wieś trzeba było ponownie zagospodarować. Po I rozbiorze Polski była to wieś królewska.
Ozdobą i wizytówką wsi jest barokowy kościół odpustowy, który wybudowano w latach 1720–1728 na miejscu kaplic z XVI i XVII wieku. Wyposażenie wnętrz pochodzi głównie z XVIII wieku. Otoczony jest dziedzińcem odpustowym zamkniętym murem oraz bramą z 1820 roku.

Chwalęcin – Warmia

Chwalęcin

Chwalęcin
Warmińskie kapliczki – jedna z najpiękniejszych znajduje się na granicy historycznej Warmii (granicę w wielu miejscach stanowiła rzeka Pasłęka) – w miejscowości Dąbrówka – po drugiej stronie rzeki jest wieś Kalisty.

Dąbrówka – kapliczka przy dawnej granicy Warmii na Pasłęce.
Dużo jest kapliczek neogotyckich.

Kapliczka Warmia

Gietrzwałd – kapliczka na miejscu objawienia
Śliczne są kościoły w małych miejscowościach
Błudowo urokliwa wieś – która po raz pierwszy jest wzmiankowana w źródłach z 1298 roku pod pruską nazwą Wosgein jako własność biskupa. Dawniej niedaleko była osada Pruska – na północ od wsi (około 1 km) znajduje się wzgórze otoczone fosami – ślady po staropruskiej osadzie. Wzgórze ma nazwę „Pogańskie Szańce”. Na przełomie XV i XVI wieku całość nadania przeszła w ręce kapituły warmińskiej. Były to wówczas 64 łany, z których cztery należały do kościoła. Pierwsza wzmianka o tym ostatnim pochodzi z 1402 roku, a w drugiej połowie tego samego wieku rozpoczęto budowę nowej świątyni. W drugiej połowie XVI wieku działała już we wsi karczma, jednak w tymże stuleciu wieś była ponownie zagospodarowywana po zniszczeniach z okresu ostatniej wojny polsko-krzyżackiej. Po I rozbiorze Polski była to wieś królewska. Informacje o szkole pochodzą dopiero z końca XVIII wieku.

Błudowo – wieża kościoła z 1718 roku
Wieś Babiak -znajduje się tam gotycki kościół pw. świętych Augustyna i Anny. Został on wzniesiony w drugiej połowie XIV wieku, ponownie konsekrowany w 1580 przez biskupa Kromera. W późniejszym czasie dobudowano wieżę w neogotyckim stylu, którą podwyższono w 1844, wykańczając szczytami.

Długobór
Pierwsza wzmianka na temat wsi w źródłach historycznych pochodzi z 1318 roku. Była to wieś założona na prawie chełmińskim; pod koniec XVIII wieku stała się wsią królewską. Działał tu wówczas młyn.
Kościół gotycki wzniesiono we wsi już w XIV wieku. Przez następne stulecia kilkakrotnie go odnawiano (w: 1689 r., 1725 r., 1746 r., 1880 r.), w tym gruntownie w 1927 r. i 1931 r. roku. Uszkodzony podczas działań wojennych na początku 1945 roku został raz jeszcze odnowiony w latach 1946–1947, a w latach 1950–1951 dobudowano mu wieżę.
Na południu Warmii – nad meandrującą rzeką Łyna położona jest wieś Bartąg. To bardzo urokliwa miejscowość, dziś leżąca przy samej granicy Olsztyna.
We wsi znajduje się interesujący gotycki kościół – w późniejszym okresie przebudowywany. Szczególnie charakterystyczna jest bram do kościoła.
Wieś lokowano w 1345 r. na obszarze dawnej osadypruska. Odnowienie lokacji miało miejsce w 1463 r.
Zachowany do czasów współczesnych gotycki kościół pochodzi z drugiej poł. XIV w. Świątynia uległa zniszczeniu w XVII w. (1681). Po spaleniu została odbudowana na początku XVIII w. Konsekracji budowli w 1724 r. W tym okresie przy kościele istniała szkoła oraz szpital.
W 1807 r. miejscowość dotkliwie przeżyła przemarsz wojsk francuskich. Ciekawostką jest, że po Powstaniu Styczniowym 1863 r. do Bartąga przybywali szukający schronienia powstańcy z Królestwa Polskiego. W 1861 r. na 447 mieszkańców aż 385 posługiwało się językiem polskim. W czasie plebiscytu 1920 r. w Bartągu za Polską padło jedynie 30 głosów, natomiast za Prusami – 385.
Kościół w Bartogu
Pomnik poległych w czasie I wojny światowej wbudowany w kościelną bramę.
W 2006 r. płyty zostały skradzione. Dzięki staraniom miejscowego proboszcza dwa lata później doszło do odsłonięcia nowych tablic wykonanych z marmuru.
Polskość na Warmii – pod znakiem Rodła
oddzielnym tematem jest ruch Polski na Warmii w XIX i pierwszej połowie XX wieku. Od działaczy tego ruchu dzisiejsze nazwy miast Pieniężno (dawniej Melzak) i Barczewo (dawniej Wartembork) – od działaczy księdza Walerego Barczewskiego i Seweryna Pieniężnego.
Ksiądz Walery Barczewski był proboszczem usytuowanej w pagórkowatym krajobrazie wiosce 4 km za Dywitami (gmina na trasie Olsztyn-Dobre Miasto) Brąswałd.
We wsi urodziła się poetka warmińska, mocno związana z Warmią, polskością i katolicyzmem Maria Zientara-Malewska (1894-1984).
We wsi znajduje się 7 kapliczek, dawna Polska szkoła, zabudowa typowa dla Warmii, a także na wzniesieniu neogotycki kościół pochodzący z lat 1894-1896 z polichromią przedstawiającą sceny z dziejów Polski i Warmii (dzieje biskupstwa warmińskiego, wykonaną w 1912 r. zamówioną ks. Barczewskiego, którego grób znajduje się na cmentarzu w Brąswałdzie.

Brąswałd jedna ze starszych XVIII wieczna kapliczka, a w tle neogotycki kościół

Dawna szkoła – dziś izba pamięci

Popiersie poetki Zientary-Malewskiej
Gietrzwałd – wieś położona na granicy Warmii. Zasłynęła z objawień maryjnych, które miały miejsce w 1877 roku. Miejscowość została założona przez Warmińską Kapitułę Katedralną. Przywilej lokacyjny dla Gietrzwałdu wystawiono 19 maja 1352 roku.

Gietrzwałd – neogotycki kościół
Wracając do objawień, 23 czerwca 1877 roku Justyna Szafrańska, trzynastolatka z Gietrzwałdu, a następnie towarzysząca jej w kolejnych dniach Barbara Samulowska doświadczyć miały objawień maryjnych. W kontekście położenia ludności polskiej w państwie niemieckim objawienia potraktowano niczym znak, symbol obrony zarówno katolików, jak i polskiej społeczności. W krótkim czasie wybuchła fala pielgrzymkowa. Bez wątpienia wydarzenia te przyczyniły się do ożywienia dyskusji nad położeniem polskiej ludności, obroną praw i tradycji Warmiaków.
Rok po objawieniach w Gietrzwałdzie z inicjatywy Andrzeja Samulowskiego została otwarta polska księgarnia.

Gietrzwałd – wnętrze kościoła
Gietrzwałd był ważnym ośrodkiem polskości, w 1866 roku we wsi wydany został pierwszy numer „Gazety Olsztyńskiej”.

Księgarnia – budynek w którym wydano „Gazetę Olsztyńską”
Niedaleko Gietrzwałdu już poza granicami historycznej Warmii znajduje się nad Pasłęką (rzeka graniczna) wieś Tomaryn a niedaleko tej urokliwej miejscowości znajdują się wieże obronne mostu kolejowego na Pasłęce – wieże z początku XX w. znajdujące się na trasie linii kolejowej Ostróda – Olsztyn.

Tomaryn – fortyfikacja

Tomaryn – Pasłęka

Wnętrze fortyfikacji w Tomarynie
Barczewo to jedno z moich ulubionych miasteczek – urodził się w nim Feliks Nowowiejski, zachowały się kościoły, szczególnie urokliwy Franciszkanów, a także Synagoga.
Barczewo otrzymało prawa miejskie 4 lipca 1364 roku z rąk biskupa warmińskiego Jana Stryprocka. Przed lokacją miasta istniała nad jeziorem Wadąg strażnica obronna Wartberg. Po zniszczeniu przez Litwinów podjęto decyzję o jej przeniesieniu. Takie były początki osady, z której rozwinęła się miejscowość.
We wschodniej części miasta został wzniesiony zamek biskupi, kościół pw. św. Anny i św. Szczepana oraz klasztor franciszkanów wraz z kościołem pw. św. Andrzeja.

Gotycki kościół pw. św. Szczepana i św. Anny

Kościół pw. św Andrzeja – Franciszkański Barczewo
Kościół został wzniesiony przy klasztorze franciszkanów, którzy zostali sprowadzeni do Barczewa w 1364 roku przez biskupa Jana Stryprocka.

Synagoga w Barczewie

Barczewo – Pisa Warmińska

Barczewo – ratusz
W mieście jest zakład karny, w którym uwięziony był zbrodniarz niemiecki Erich Koch – były gauleiter i nadprezydent Prus Wschodnich.
Jadąc z Barczewa w stronę Mazur – dotrzemy do Biskupca – po nielicznych okazałych kamienicach widać, ze było to dość prężnie rozwijające się miasto.
—————————————————————————————-
Odessa-Akerman-Tyraspol-Kiszyniów-Kamrat-Bukareszt 21-29 VII 2019 r.
Kolejna wizyta w Odessie, tym razem spacery trochę pod wpływem książki Charlesa Kinga „Odessa. Miasto i śmierć w mieście snów”, no i w hostelu trafił nam się ciekawy pokój – ze zdjęciem wspominanego przez Kinga odeskiego pisarza Isaaka Babela, autora „Historii mojego gołębnika”.
Z Odessy już niedaleko do Akermanu (Białogród nad Dniestrem), jak można znając twórczość naszego narodowego wieszcza tam się nie wybrać…………………………………………
„Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu”.

Akerman

Gdzieś…………….. Białogród nad Dniestrem
Po raz drugi zawitaliśmy też do Naddniestrza, jakoś ciągną mnie kraje nieuznawane – znów przeniesienie w czasie o tym nieuznawanym państwie świetnie pisał Hugo-Bader – szczególnie o koniaku (Tyraspolska Wytwórnia Win i Koniaków Kvint powstała w 1897) w książce – reportażu „Biała Gorączka”.
Skoro Tyraspol to pociągiem do Kiszyniowa, ale to nie był cel tego fragmentu wyprawy – właściwe miejsce to Terytorium Autonomiczne Gagauzji ze stolicą w Komracie zamieszkany przez tureckojęzycznych (niektórzy uznają że bułgarskojęzycznych) prawosławnych – wśród których, szczególnie w starszym pokoleniu nadal żywy jest sentyment za Związkiem Radzieckim i nastroje prorosyjskie.

Stolica Gagauzji
Jedno jest pewne Gagauzja oferuje świetne wina.
Dalsza droga już stolicy Rumunii, tyle, że z noclegiem Gałaczu mieście nad Dunajem. Stolica Rumunii dotknięta nie tylko podczas wojny, czy trzęsienia ziemi w 1977 r. ale ucierpiało też pod dyktatorskimi rządami Nicolae Ceausescu (podczas przebudowy Bukaresztu zniszczono 1/5 zabudowy starówki z 22 cerkwiami) jego rządach najczęściej wspomina się budynek parlamentu (dawniej Dom Ludowy) – prawdopodobnie 2 co do wielkości gmach na świecie (po Pentagonie).

Dawny Dom Ludowy – parlament Bukareszt
Mnie zainteresowały gmachy modernistyczne – są takie perełki w Bukareszcie.

Budynek modernistyczny – bardzo interesujący zbudowany w latach 1925-1936
Co warto dodać – począwszy od Odessy aż do Bukaresztu wspaniałe jedzenie i nie tylko mamałyga i Ciorba de burta – ta zupka nie wszystkim z ekipy przypadła do gustu 😉
———————————
Czarnobyl listopad 2018 r.
O Czarnobylu i Prypeci napisano sporo – najbardziej poruszająca i wstrząsająca książka dla mnie to reportaż Swietłany Aleksijewicz „Czarnobylska modlitwa. Pronika przyszłości”.
Wycieczki opisane są np. tu z tego względu ja tylko zamieszczam kilka fotek.
OKO MOSKWY – OPIS
Gruzja – Abchazja – Gruzja lipiec 2018
W tym roku postanowiliśmy wybrać się nie tylko do Gruzji, ale zobaczyć również Abchazję, czyli państwo nieuznawane przez społeczność międzynarodową. Znaczy nie do końca nie uznawane ponieważ od 2008 roku Federacja Rosyjska uznała Abchazję i Osetię Południową.

Most na rzece Ingurii
Wjechać do Abchazji można od strony FR lub też Gruzji – przejście jest niedaleko Zugdidi – granicę stanowi rzeka Ingurii.
Dostać się do Abchazji jest trudniej niż np. Naddniestrza. Wstępnie policja gruzińska zniechęca do dalszej podróży spisując dane z paszportów – co trwa dość długo. Po przejściu przez most trafiamy na patrol żołnierzy rosyjskich, którzy zapraszają nas do baraku, w którym są symbole Federacji Rosyjskiej i kalendarz z Putinem. Odbyło się klasyczne przesłuchanie, dlaczego do Abchazji, gdzie pracujemy, dlaczego mamy tyle pieczątek z Ukrainy, czy jedziemy robić rewolucję, czy też przewrót w Abchazji?

Suchumi
Abchazja ma bogatą historię, a jej niezależność od Gruzji związana jest z wydarzeniami – rozgrywającymi się po upadku ZSRR gdyż wówczas status Abchazji nie został uregulowany. Republika żądała autonomii, na co władze w Tbilisi nie chciało się zgodzić. Suchumi ogłosiło niepodległość i doszło do wybuchu wojny mającej miejsce w latach 1992-1993, przegranej przez Gruzję. Doszło do krwawego konfliktu, ostatni jego akord rozegrał się w 2008 roku, gdy FR roztoczyła jeszcze silniejszy protektorat nad nieuznawaną republiką. Świetnie o Abchazji pisał Wojciech Górecki w książce „Abchazja”.

W centrum Suchumi – pomnik – spalony gmach rządu Abchazji – specjalnie nieodbudowywany – ostatnie miejsce oporu Gruzinów podczas konfliktu 1992/1993
O nartach – zobacz tu.
Po wyjeździe z Suchumi udaliśmy się do Tbilisi – jest to jedno z ulubionych miast w jakich byłem. Widać w nim zmiany, wyburzane są stare budynki w centrum, stawiane nowe w podobnej formie, burzone są stare balkony, a wstawiane nowe. Trochę odnoszę wrażenie, że to centrum staje się podróbką – może to nieuniknione?

Tbilisi
Z Tbilisi pojechaliśmy do Omalo – słynną droga 70 kilometrów pokonywaną w 4 godziny – trasa faktycznie dla osób o mocnych nerwach. Tuszetia jest chyba jeszcze najmniej odwiedzanym regionem w Gruzji – od kiedy jest dobra droga do Mesti – Swanetia nie jest tak dużym wyzwaniem.

Droga do Omalo

Omalo

Omalo

Tuszetia
O Omalo i Tuszeti więcej tutaj.
Ukraina – lipiec 2017
Tegoroczny plan wycieczki na Ukrainę obejmował przede wszystkim wejście na najwyższy szczyt – Howerlę (2061 metry) – przed II wojną światową przez szczyt przechodziła południowa granica Rzeczypospolitej Polskiej, pierwotnie granica polsko-czechosłowacka – ale plan był znacznie bardziej ambitny – ponieważ chcieliśmy grzbietem dojść do „Białego Słonia” na Popie Iwanie – mi się poprzednim razem gdy byliśmy w paśmie Czarnohory nie udało się tam podejść. Można śmiało rzec, że Howerla to polski Giewont, nie chodzi o podobieństwo geologiczne a liczbę turystów.

Widok z Howerli

Słupek graniczny polsko-czechosłowacki – Howerla
W wejściu zrewidowaliśmy plany i skierowaliśmy nasze kroki w stronę małych strumieni i wodospadów, będących źródłem Prutu.
Z gór udaliśmy się do Kut, a więc miejsca gdzie Polski rząd w 1939 r. przekroczył granicę z Rumunią. Kilka lat wcześniej widzieliśmy inne miejsce przekraczania granicy przez uciekinierów z Polski – Zaleszczyki. Odwiedziliśmy dawny budynek Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w którym najprawdopodobniej miało miejsce ostatnie posiedzenie rządu, inne źródła podają budynek parafii.

Dawny budynek – TG. „Sokół” Kuty
W Kutach wielkie wrażenie na nas zrobił Kirkut, naprawdę olbrzymi, niestety leżący trochę na uboczu miasteczka, jakby zapomniany.

Kirkut w Kutach
Z Kut udaliśmy się do już nam znanych urokliwych Czerniowiec, później obowiązkowa Chocimia i powróciliśmy do Lwowa, gdzie na starówce zauważyłem, że będzie otwarty nowy browar restauracyjny – ciekawe czy tak zacny jak „Prawda”.
————————————————————————————————-
W repozytorium UMK – znalazł się mój doktorat – można go znaleźć tu https://repozytorium.umk.pl/handle/item/4449
——————————————-
Zachęcam do udziału w Zjeździe Katedr i Zakładów Bezpieczeństwa – więcej tu.
——————————————————————————————————
Wizyta w Gruzji – lipiec 2016

Kachetia – Sighnaghi

Mestia

Mestia
Wyszedł nowy numer „Historii i Polityki” – zachęcam do lektury! Kliknij tu
————————————————————————————-
Wywiad z „Gazety Pomorskiej”
————————————————————————–
ZAPRASZAM
Mój wykład o samorządzie w myśli konserwatystów i liberałów
https://www.facebook.com/events/937222626345835/
——————————————————————————
———————————————————————–
http://bydgoszcz.tvp.pl/23388864/30122015
————————————————————————————————-
———————————————————————————————–
—————————————————
Zapraszam
————————————
2 IX 2015
Podróż na wschód
Planować tygodniowy wyjazd, który ma mieć walory eskapady krajoznawczej, z peregrynacjami etnograficznymi i historyczno-politologicznymi nie jest łatwo. Zazwyczaj takie wyprawy dotyczą jednego miejsca lub kilku w których można przebywać przez dłuższy czas. Mi i przyjaciołom udaje się raz w roku wyrwać na wędrówkę, która trwa jednak znacznie krócej zazwyczaj kilka dni.
W tym roku wybór padł na Ukrainę (gdzie byliśmy kilka razy zwiedzając dawne województwo stanisławowskie, pasma Gorgan i Czarnohory, a także ukraiński fragment Bukowiny). Jako miasto docelowe wybraliśmy Odessę, z której postanowiliśmy pojechać do kraju którego nie ma – czyli Naddniestrza (Naddniestrzańska Republika Mołdawska), a stamtąd udać się do Mołdawii, której lewobrzeżna strona Dniestru stanowi oficjalnie integralną część.
UKRAINA
W dniu dzisiejszym Ukraina wielu moim znajomym jawi się jako obszar działań wojennych. Faktem jest, że walki toczą się przy terytorium tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej oraz Donieckiej Republiki Ludowej. Jest to jednak wojna ograniczona o charakterze hybrydowym. Odczuć ją można na zachodniej Ukrainie, ale nie poprzez działania zbrojne, lecz raczej przez większe zmilitaryzowanie kraju (na ulicach pojawiają się oddziały paramilitarne – zazwyczaj w ubiorach wojskowych z różnych stron świata). Ponadto widać kwestujące osoby, zbierające datki na wsparcie ukraińskiej armii. Na temat kwestujących spotkałem się z opinią, że pojawiają się wątpliwości czy warto ich wspierać, gdyż pojawiło się sporo osób podszywających się pod wolontariuszy. We Lwowie oddzielny namiot miał też w Polsce dość dobrze opisany Prawy Sektor. Kilka lat wcześniej mijaliśmy się w górach ze zwolennikami Dancowa, Bandery i ukraińskiego nacjonalizmu, którzy dosłownie biegając po górach poprawiali swoją kondycję fizyczną.
Niemniej bezpośredniego kontaktu z Prawym Sektorem, czy też partią Swoboda – nie mieliśmy.
Spotykali nas natomiast Ukraińcy, którzy często przyznają się do polskich korzeni, lub wspominali z rozrzewnieniem pobyt w Polsce. Były to wyjazdy przede wszystkim zarobkowe, a Ukraińcy, według mnie, traktują Polskę podobnie jak my na początku lat 90’ Niemcy.
Odessa to barwne i ciekawe, ale jednocześnie w wielu zaułkach zaniedbane miasto, z pięknymi rozłożystymi platanami i przede wszystkim eklektyczną zabudową z przełomu XIX i XX wieku. Dotarliśmy do miasta z perypetiami, przede wszystkim jadąc koleją.
W mieście odczuwalny jest brak turystów, katamarany odpływają z przystani wyłącznie do Stambułu – dawniej sporo pływało na Krym. W mieście nie zauważa się nastrojów prorosyjskich, jednak widząc pustki przed ogromnymi hotelami, można śmiało stwierdzić, że ich właściciele dobitnie odczuwają zaistniały w 2014 „kryzys krymski” – a co sądzą o obecnej Ukrainie?
Chcąc spotkać się z ukraińską czy mołdawską codziennością, a przy okazji zakupić dobrych produktów (owoce, warzywa, domowe wina, przyprawy) gdy tylko jestem na wschodzie odwiedzam różnego rodzaju bazary. Tu toczy się mrówcze życie. Miejsca te obecnie ukazują dobitnie ubóstwo społeczeństwa – ludzie sprzedają nie tylko produkty żywnościowe, ale również używane, często zniszczone, tekstylia, czy też zabawki. Ceny od mojej ostatniej wizyty na Ukrainie znacznie spadły, dla przeciętnego Polaka jest po prostu tanio. Kryzys powoduje, że nastroje społeczne wcale nie są proprezydenckie, spotkaliśmy się z prawdziwym zresztą zdaniem, że Petro Poroszenko, mimo deklaratywnego patriotyzmu, swoje przedsiębiorstwa prowadzi na terenie Federacji Rosyjskiej i tam płaci podatki.
NADDNIESTRZE
Naddniestrze, uznawane jest tylko przez dwie oderwane od Gruzji – autonomie, czyli Abchazją i Osetią Południową. Naddniestrze mocno jest związane z Federacją Rosyjską, a mieszkańcy tego „kraju” mówią przede wszystkim po rosyjsku.
Sporo jest opisów tego tworu. Skupię się zatem przede wszystkich na naszych wrażeniach. Od Odessy przekroczyliśmy granicę między Ukrainą a Naddniestrzem marszrutką – ten powszechny i wolnościowy środek transportu jest bardzo specyficzny. Kierowcy upychają busiki na tyle na ile się da, więc w środku panuje zazwyczaj ogromy ścisk, a marszrutka gna przez wertepy z dużą prędkością. Jeszcze nie ma w tych krajach Inspekcji Transportu Drogowego, ponieważ kierowcy nie przejmują się takimi szczegółami jak popękana szyba, pasażerom to też najwyraźniej nie przeszkadza.
Granica państwa którego nie ma – budzi zawsze obawy. Jest wiele opowieści o wymuszeniach łapówek przez pograniczników. Nam udało się przejechać granice bez większych problemów, a część nadniestrzańska przejścia granicznego była w znacznie lepszym stanie niż ukraińska.
Teraspol – nie jest szczególnie urodziwy, ale panuje w nim porządek, skojarzył mi się z białoruskimi miastami. Nie widać szczególnie biedy, jest to raczej odmalowany relikt przeszłości, gdzie mocno podkreśla się związki z Rosją, wspomina się okres „dobrobytu” za czasów ZSRR i wojnę ojczyźnianą. Oczywiście turysta widząc czerwoną gwiazdę, czy inne symbole byłego ZSRR może być trochę oniemiały.
MOŁDAWIA
Sam już nie wiem czy pisać Mołdawia, czy zgodnie z wytycznymi MSZ – Mołdowa. W każdym razie od mojej ostatniej wizyty w 2004 roku Kiszyniów tylko nieznacznie się zmienił. Jest jakby bardziej kolorowy i jakiś weselszy. Niezbyt był podobno interesujący za czasów pobytu w nim Puszkina, który miasta bardzo nie lubił, a mimo to stał się jedną z niewielu jego wizytówek.
Puszkin wspominał o nim tak:
Przeklęte miasto Kiszyniów!
Język umęczony od łajania ciebie
Kiedyś w grzesznej krwi
Twoje domy zabrudzone
Grom z nieba, z pewnością walnie
I – nie znajdą twoich śladów!
Kiszyniów był dla nas jednak tylko postojem, przed dalszą podróżą.
Turystów do Mołdawii nie przybywa zbyt dużo, szacunkowo podobno 25 tys. rocznie. Kraj w mojej ocenie niedoceniony, poza bardzo dobrymi winami zachwycający krajobrazem. Turystów może odstraszać dość powszechna bieda i słaba infrastruktura turystyczna. Chyba wszyscy odwiedzający ten kraj chcą się wybrać do piwnic z leżakującymi winami, jednak należy pamiętać, że wycieczkę należy poprzedzić rezerwacją. Inaczej pozostaje nadzieję, że ktoś z rezerwujących turystów nie przyjedzie i zajmiemy jego miejsce. My byliśmy przy piwnicach Cricova. Nasze nadzieje się nie ziściły i wejść się nie udało. Wspomniane piwnice leżą ok. 20 km od Kiszyniowa. Podziemne korytarze i piwnice łącznie liczą sobie ok. 120 km. Panują tu idealne warunki do leżakowania wina: temperatura średnia 14 C, wilgotność 98% i dobra cyrkulacja powietrza.
Są jeszcze piwnice MILESTII MICI – największe i wpisane do Księgi rekordów Guinnessa! Wykute w skale korytarze mają 200 km długości!
Kolejną marszrutką przez pagórkowaty teren, stoki z winoroślą, pola obsiane kukurydzą i słonecznikiem, dotarliśmy do malowniczej doliny rzeki Raut – Orheiul Vechi. Stary Orgiejów to nie tylko wspaniały krajobraz, ale również kompleks archeologiczny.
Z Mołdawii naszedł czas powrotu znów przez Odessę do Polski.
13 VII 2015
Indeksacja czasopism naukowych jest już sprawą powszechną – jej zadaniem jest próba obiektywizacji oceny czasopism. Ja z dużym gronem współpracowników od roku 2005 jestem redaktorem serii, a następnie półrocznika „Historia i Polityka”. Ostatnio byliśmy oceniani przez Index Copernicus – udało nam się otrzymać przyzwoita punktacje – ICV 2014: 55.10 – tu więcej info.
17 V 2015
Tekst o roli Żandarmerii Wojskowej w systemie zwalczania terroryzmu – tu.
6 IV 2015
Znalazłem stara broszurę mówiącą o historii i teraźniejszości KONWENTU BATORIA (lata 1922-2008)
Broszurka jest tu:Batoria – broszura
W biogramach występują błędy więc warto korzystać ze strony przygotowanej przez dr Wróblewskiego – tu.
———————————————————————————————————–
27 II 2015
Na Akademickiej Platformie Czasopism UMK pojawiły się dwa numery „Historii i Polityki” – w tym pierwszy w historii pisma numer anglojęzyczny.
Pismo można znaleźć ty: http://apcz.pl/czasopisma//index.php/HiP/issue/view/473/showToc
Zahęcam autorów do publikowania w naszym piśmie – można do nas pisać na adres: HiPredakcja@gmail.com
————————————————————————-
Ukazał się kolejny numer pisma historycznego GLAUKOPIS a w nim mój tekst na temat myśli politycznej działacza „Jutra Pracy” – Wacława Budzyńskiego. Więcej tu.
—————————————————————————
Chciałbym polecić książkę o myśli Jana Hoppego której jestem współautorem:
———————————————————————————–
Komentarz powyborczy „Gazeta Pomorska: – tu.
—-
Kolejny odcinek programu SAMORZĄDNI z moim udziałem – tu
Specjalne wydanie ZBLIŻEŃ tu
———————————————————————–
Debata samorządowa z moim udziałem w TV Bydgoszcz – można zobaczyć tu.
————————————————————————————-
Zapraszam na mój wykład w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Włocławku -więcej info tu
——————————–
14 X 2014
Poniżej zamieszczam kilka fotografii z październikowej wyprawy na Gerlach (2655 m n.p.m.) – nazywanym w okresie 1896-1919 szczytem Franciszka Józefa). Przed Gerlachem dla rozruszania mięśni przeszliśmy krótką ale mocno eksponowaną trasę Kasprowy Wierch – Świnica – Zawrat. Jeśli ktoś potrzebować będzie przewodnika polecam Tomasza Michalika – zawodowego ratownika TOPR. Stron www.przewodnikwysokogorski.pl
—————————————————-
28 IX 2014
W lipcu odwiedziłem z przyjaciółmi Gruzję i Armenią. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z tej wyprawy. Początkowo chciałem napisać „reportaż” z miejsc, które zobaczyliśmy. Jednak czas nie pozwala mi na dłuższe wywody. Postaram się dodać odsyłacze do ciekawych stron odnoszących się do miejsc, które widzieliśmy. Warto może wspomnieć, że po Gruzji i Armenii poruszaliśmy się samochodem. Jazda wieczorem po Tbilisi to prawdziwa przygoda, przewodniki nie kłamią, gdy piszą, że taka jazda dostarcza mnóstwa wrażeń.
Co do różnic między Armenią i Gruzją, ta ostatnia jest znacznie już bardziej przygotowana na przyjęcie turystów.
Jezioro Sewan w Armenii – więcej tu.
Chinkali to moim zdaniem najsmaczniejsza gruzińska potrawa.
Skalne miasto – Wardzia – opis tu.
Gruziński koloryt. Targowisko – widać za Panią plakat partii Gruzińskie Marzenie, która rządzi od 2012 r. Obok zdjęcie Stalina i Jezus Chrystus.
———————————————————–
24 IX 2014
Znów Wilno – moje ulubione miasto. Fotki z dzisiejszego spaceru.

Podwórze domu „Wiktorii” – nr 32 ul. Zamkowa – Wilno. Podobno w winiarni „Wiktoria” bywali filareci.
——————————————————————————————
18 IX
Zapraszam przede wszystkim studentów BW na zapisy z rożnych technik walki:
—————————————————————————–26 VIII
Zazwyczaj przed okresem letnim, pojawia się ranking książek wartych przeczytania. Ja ze względu na fakt, że na poważnie na urlopie jestem dopiero teraz, chciałbym napisać kilka słów o książce: „Toast za przodków” napisanej przez Wojciecha Góreckiego.
Jeśli ktoś interesuje się Kaukazem Południowym, chciałby tam pojechać, dowiedzieć się o tym obszarze i ludziach tam mieszkających więcej koniecznie powinien przeczytać reportaż pracownika Ośrodka Studiów Wschodnich, dziennikarza i dyplomaty – Wojciecha Góreckiego. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne w 2010 roku. Na okładce wykorzystano powszechnie znany w Gruzji motyw z obrazu Niko Pirosmanaszwiliego.
W książce opisani są religie, ludzie, zwyczaje i miejsca z Azerbejdżanu, Gruzji i Armenii. Relacje reportażowe przeplatają się w tej książce z fragmentami dokładnych i fachowych opisów historii, geopolityki i kultury regionu. Czytelnik nie znajdzie natomiast jednoznacznej odpowiedzi, czy Gruzja leży w Azji czy Europie. Dowie się natomiast jak bardzo zróżnicowanym krajem jest Gruzja. Przeczyta o specyfice rządów Hejdara Alijewa w Azerbejdżanie, czy też kilka faktów w wojny rosyjsko-gruzińskiej, zwanej pięciodniową z 2008 r. o której sporo w Polsce się mówiło i pisała, ale często nie rozumiejąc przyczyn i nie pamiętają przebiegu konfliktu.
Górecki zna Kaukaz, świetnie po nim „oprowadza” czytelnika, książkę bardzo mocno polecam.
Na koniec warto dodać, że roku ubiegłym wyszła kolejna książka Góreckiego dotycząca jednego z nieuznawanych przez większość społeczności międzynarodowej kraju kaukaskiego – Abchazji.
———————————————————————————————
8 VIII
wywiad z „Gazety Pomorskiej” na temat prezydenta Komorowskiego można przeczytać tu:
———————————————————————————
Przypominam, że do 31 VIII jestem na urlopie, często poza krajem więc na bieżąco nie odpowiadam na maile.
——————————————————————————-
Mój tekst pt.:
———————————————————————————————
16 VII
Info o Republikańskiej Akademii Liderów tutaj
———————————————————————————
23 VI 2014
Zachęcam do głosowania!!!!!
——————————————————————————
21 V 2014
Od kilku lat organizacje pozarządowe oraz mieszkańcy organizują Święto Bydgoskiego Przedmieścia – jest to bardzo cenna inicjatywa dla rozwoju społeczności lokalnej. Sam mieszkam od kilku lat na tej przepięknej choć wymagającej rewitalizacji dzielnicy, uważam, że jest to jedna z cenniejszych akcji. Więcej dowiecie się tutaj: http://www.bydgoskie.org
————————————————————————-
Zapraszam – to już 30 maja !!!

Zawody strzeleckie z broni krótkiej Wydział Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK. Sekcja COMBAT
—————————————————————————————-
23 II 2014
Zapraszam
na mój wykład zorganizowany przez Zakład Dziejów Dyplomacji i Systemów Totalitarnych IH PAN w Warszawie, dnia 25 lutego o godzinie 10.00, sala 32 (Kościuszkowska) Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk. Temat wykładu:
Środowiska ruchu narodowo-radykalnego i ich poglądy na politykę zagraniczną Polski w latach 1934-1939
—————————————————————————————————————————————
13 I 2014
Zapraszam:
- Trening walki w bliskim dystansie oparty o formy Combat Karate i Ju-Jitsu ukierunkowany na walkę z kilkoma napastnikami
- Trening operowania i posługiwania się bronią w ramach sekcji strzeleckiej
Zajęcia :
Zespół Szkół Nr 24 ul. ul. Ogrodowa 3/5, Toruń
ŚRODA 19.00 – 20.30 Walka w bliskim kontakcie
20-30 – 21.15 Trening strzelecki CQB / raz w miesiącu strzelanie /
PIERWSZE ZAJĘCIA JUŻ 15.01.2013r.
——————————————————————————————————————————
Trzech Króli 2014
Niedawno minęła kolejna rocznica śmierci Romana Dmowskiego, budzącego wiele kontrowersji publicysty i polityka. Poniżej prezentuję swój stary artykuł, przedstawiający jak był oceniany w pierwszych tygodniach po śmierci w roku 1939.
Opinie o Romanie Dmowskim prezentowane w wybranych tytułach prasowych w pierwszych miesiącach po zgonie (artykuł z książki Roman Dmowski i jego współpracownicy, pod red. M. Białokura, M. Patelskiego, A. Szczepaniaka, Toruń 2008
Opinie o człowieku pisane po śmierci, a szczególnie o człowieku wybitnym, znanym, cenionym, a przy tym w niektórych kręgach politycznych znienawidzonym. Przede wszystkim zaś, już za życia kontrowersyjnym, pozostawiają na łamach prasy trwały ślad. Czy będzie on obiektywny, najprawdopodobniej nie, ponieważ duża część opinii publicznej zarówno dziś, a szczególnie dawniej uznawała, za obowiązujące stwierdzenie Chilona ze Sparty „De mortuis aut bene aut nihil” – „O zmarłych należy mówić albo dobrze, albo w ogóle”. Jednakże zgon Dmowskiego wywołała znaczące echa prasowe, a komentarze dotyczące przywódcy endecji były dość zróżnicowane. Co przy kwerendzie pism różnych orientacji politycznych daje możliwość dość precyzyjnego odtworzenia postrzegania przywódcy Narodowej Demokracji. W środowisku wszechpolskim, tuż po zgonie Dmowskiego wyszedł specjalny numer „Warszawskiego Dziennika Narodowego” w całości poświęcony jego osobie. Ukazywał jednak tylko postrzeganie Dmowskiego z perspektywy jego zwolenników. Również współcześni badacze zajęli się opisaniem, opinii o Dmowskim zamieszczonych w prasie po jego zgonie. W roku 2006 ukazała się książka Ireneusza Fryszkowskiego „My wszyscy od Niego. Echa prasowe śmierci R. Dmowskiego”. Niniejszy tekst stanowi w pewnej mierze pendent do rozważań wspomnianego autora.
W artykule chciałbym skupić się przede wszystkim na prezentacji ocen Dmowskiego – zarówno jako czynnego działacza politycznego, przywódcy ideowego narodowców, ale także pisarza. Choć oczywiście zarysowane będę tylko niektóre z wątków, ponieważ jak zaznaczał działacz akademicki z lat dwudziestych XX w., redaktor „Myśli Narodowej”, a później dwutygodnika „Podbipięta” Jan Rembieliński na łamach pisma „Kultura i Wychowanie”: „Roman Dmowski był indywidualnością tak bujną, tak bogatą, tak wielostronną, jeśli chodzi o zasięg zainteresowań i talentów, że wystarczyłoby jej nie na jednego ale na kilku ludzi niepospolitych”[1]. Także w prasie po jego śmierci były poruszane różne wątki dotyczące tego ideologa.
Śmierć przywódcy obozu narodowego, 2 stycznia 1939 roku, była ciosem dla działaczy i sympatyków tego nurtu politycznego. Stracił on ideowego przywódcę. Zgonu Dmowskiego można było się spodziewać, ponieważ od czerwca 1938 roku jego stan zdrowia był zły, a Dmowski „Nie miał już wówczas sił chodzić, najchętniej leżał lub siedział na tarasie, patrząc przed siebie”[2].
Najłatwiej pośmiertna ocena Dmowskiego przychodziła prasie obozu narodowego, co oczywiście wiązało się z bezsprzecznym autorytetem jakim cieszył się wśród wszechpolaków. Oczywiście jakość merytoryczna artykułów była bardzo różna. Jednakże wszystkie były bardzo pochlebne.
Pojawiały się wypowiedzi bardzo poważne, osób doskonale znających osobiście Dmowskiego, często towarzyszących mu w działaniach politycznych. Zdarzały się też apologie. W głównym dzienniku endecji w Wielkopolsce „Kurierze Poznańskim” przeczytać można było artykuł Marian Seydy, który prezentował następującą ocenę Dmowskiego: „Sam bowiem był o charakterze z granitu: zawdy, niezłomny, w żądaniu dla Polski, wobec siebie i swoich – rzec można – bezwzględny, fanatyczny w najszlachetniejszym słowa znaczeniu”. Podkreślano w obozie narodowym jego zasługi w wykuwaniu świadomości narodowej był jak podkreślał na łamach „Myśli Narodowej” Zygmunt Wasilewski wychowawcą narodu. „Pozostawał zawsze władcą duszy w narodzie, utrzymując z nim stałą łączność jako pisarz polityczny, nie mający sobie równego w dziejach literatury polskiej”[3].
Do oceny pisarstwa Dmowskiego jeszcze wrócimy, choć w tym miejscu warto przytoczyć jeszcze jedną opinię o Dmowskim, którą na łamach drugiego, co do wielkości tygodnika społeczno-kulturalnego w Polsce jakim było „Prosto z Mostu” zawarł działacz młodego pokolenia obozu narodowego – Witold Nowosad, który pisał: „Roman Dmowski należy do ludzi, którzy nie umierają nigdy duchowo nawet na tym świecie, żyją dalej w każdym z nas i żyć będą we wszystkich polskich pokoleniach jakie po nas się zjawią” oraz dalej już w nucie peanu: „Oczy mądre, które dawały Dmowskiemu Chrobrego siłę i bystrość, Krzywoustego nieustępliwe parcie do morza, Łokietkowi wytrwałość, Jana Zamoyskiego roztropność, ks. Skargi niezłomność charakteru, Mickiewicza rozumienie duszy narodowej – niech będą błogosławione!”[4]. Podkreślano w artykułach, że Dmowski nie umarł, ponieważ żyje w duszy społeczeństwa. Pisał o tym Jan Mosdorf: „Niczym jest nieśmiertelność wielkich zdobywców, czy monarchów konających na tronie wśród zaszczytów i hołdów, wobec nieśmiertelności, którą zdobył Dmowski”[5]. Wpływ duchowy Dmowskiego był podkreślany także przez osoby niezwiązane z orientacją polityczną zmarłego. Ksawery Pruszyński, publicysta „Buntu Młodych” pisał na łamach krakowskiego „Ilustrowanego Kuriera Porannego”: „Wpływ człowieka bez władzy, właściwie już i bez partii przekroczy wtedy granice, jakie posiada największa nawet władza i najpotężniejsza partia. Dużo ludzi nie wie dziś, że myśli, mówi i działa wedle wskazań Romana Dmowskiego. Wielu zdziwiłoby się, gdyby im to powiedzieć. Niektórzy może i odrzucili. Nic o tym nie wiedząc, pism jego nie czytając, jego przyjaciół zwalczając, weszli pośrednio, przez innych w zasięg jego myślowej radiostacji. W jego czasach nawet kresowy miński ziemianin Melchior Wańkowicz, stawia krzyżyk na swych Kałużycach w Bramie Smoleńskiej, na szlaku Żółkiewskich i Batorych, a tropi ślady skarlałej w biedzie polskości pod Sztumem i Kwidzynem pruskim”[6]. To, co Pruszyńskiemu prawdopodobnie nie odpowiadało, a więc skierowanie uwagi znacznej części Polaków na Kresy Zachodnie, traktowane było przez narodowców jako słuszne z punktu widzenia geopolityki. Stworzenie koncepcji granicy zachodniej podkreślał jako element istotny jego myśli działacz Stronnictwa Narodowego, redaktor naczelny „Tęczy” a jednocześnie autor głośnej w dwudziestoleciu książki „Ziemia gromadzi prochy” – Józef Kisielewski[7].
Oczywiście część prasy sanacyjnej i lewicowej, podkreślała, także przywództwo duchowe Dmowskiego, ale jak słusznie zauważył Fryszkowski dzielono je z Józefem Piłsudskim[8]. Krakowskie pismo „Naprzód” związane z PPS twierdziło, że wpływ myśli Dmowskiego był dość duży ale nie ogarnął ruchu socjalistycznego i ludowego[9]. Była to oczywiście prawda, pamiętać jednak należy, że przywódca wszechpolaków, był przeciwnikiem koncepcji propagowanych przez środowiska socjalistyczne, co szczególnie widoczne było w roku 1905. Natomiast zarówno konserwatywne wileńskie „Słowo” jak i krakowski „Czas” podkreślały, że wpływ duchowy Dmowskiego, jest bardzo duży, ponieważ jest widoczny także w Obozie Zjednoczenia Narodowego, o czym pisał Józef Mackiewicz[10]. Zaś Jan Muszyński na łamach „Czasu” zauważał, iż myśl zmarłego wytrącała broń z ręki własnego obozu politycznego, ponieważ przeciwnicy przystępowali do realizacji jego zaleceń[11]. Także Apolinary Hartglas w wydawanym w języku polskim w Krakowie piśmie żydowskim „Nowy Dziennik” pisał, iż sanacja, przejęła jego program, a on „zszedł do grobu jako tryumfator”[12].
W niektórych pismach stwierdzano nawet, iż Dmowski nie jest „własnością” wyłącznie jednego nurtu politycznego. Ponieważ stał się on „wielkim nauczycielem politycznym całego Narodu Polskiego”[13], szczególnie zaś jak podkreślało studenckie pismo prawników młodego pokolenia „Prawo”, jego poglądy przenikać zaczynają do innych nurtów politycznych[14]. Także chadecki „Głos Narodu” pisał w podobnym duchu: „Roman Dmowski nie był człowiekiem partii. Mylą się ci którzy widzą w nim jedynie przywódcę Obozu Narodowego. Był on zbyt wielką postacią historyczną zbyt wielką odegrał rolę w dziejach Polski w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, by można było ograniczyć go do ram partyjnych”[15].
Jeżeli chodzi o pisma o odmiennej orientacji politycznej od endecji, to podkreślały one szczególnie rolę Dmowskiego w okresie do Kongresu Wersalskiego, zaś obniżały wartość jego późniejszej pracy.
Interesujący jest fakt, że nawet „Nowy Dziennik” pisał, iż będąc zagranicą Dmowski zawsze pamiętał o sprawie polskiej i miał w położeniu niepodległości „pewne zasługi”[16]. Natomiast w łonie niedawnych jego apologetów pojawiały się głosy lekceważące podpisanie Traktatu Wersalskiego. W takim tonie wypowiadał się działacz Związku Młodych Narodowców, a później Ruchu Państwowo-Narodowego Ryszard Piestrzyński, który podkreślał większe znaczenie teraźniejszości, pisząc, iż los Polski nie zależy „od pożółkłych pergaminów” ale od własnych sił[17]. Piestrzyński reprezentował tę część „potomstwa obozowego”, która zaczęła współpracować z piłsudczykami. Decyzję taką podjęto przede wszystkim ze względu na to, że w konstytucji kwietniowej widać było ideę silnej władzy, a także kult militaryzmu. Takie poglądy zbieżne były z programem reprezentowanymi przez Związek Młodych Narodowców. Szczególnie interesujące wydaje się stanowisko środowisk związanych wcześniej z ruchem narodowym, a przede wszystkim wyrosłych na bazie OWP. Głos zabrało także pismo przybudówki młodzieżowej OZN-u – Związku Młodej Polski. ZMP przeszło spod wpływów Ruchu Narodowo-Radykalnego pod kuratelę działaczy Ruchu Narodowo-Państwowego. W artykule o Dmowskim młodzi działacze ZMP nie uciekli od porównania go z Piłsudskim, konstatując: „Wprawdzie data jego śmierci (Dmowskiego – P.T.) w przeciwieństwie do śmierci Piłsudskiego nie znaczy się żadnym przełomem w życiu państwowym i narodowym Polski, ale Jego dziedzictwo duchowe nie zeszło z Nim do Grobu”. Zaznaczali jednak także, że „Byłoby tragicznym nieporozumieniem i nieszczęściem Polski gdyby w dalszym ciągu część młodego pokolenia polskiego znajdowała się w zasięgu myśli Dmowskiego pozostawała poza dorobkiem Polski Piłsudskiego i nie umiała stanąć na punkcie jego kontynuacji i rozbudowy”[18]. Tę wypowiedź słusznie podsumował Tomasz Sikorki w artykule o „Wychować żołnierza gotowego do uderzenia. Problematyka wychowania do wojny w publicystyce politycznej Związku Młodej Polski (1937-1939)” gdzie pisał: „W końcu lat trzydziestych na części ‘młodej prawicy’ nastąpiło wyraźne przesunięcie akcentów w kierunku Piłsudskiego. Dmowski pozostawał zdecydowanie w tle ikony marszałka. Dmowskiego zaledwie „przypominano” w kontekście działań jego wielkiego adwersarza. O zachowaniu proporcji nie było jednak mowy. Symptomatyczne, a zarazem oszczędne w formie i treści było pośmiertne wspomnienie poświęcone pamięci największego ideologa obozu narodowego zamieszczone w styczniowo-lutowym numerze „Młodej Polski”. Anonimowy tekst miał wyrazić opinię całego środowiska. Żaden z publicystów pisma nie pokusił się nawet o osobiste reminiscencje, by nie wspomnieć o omówieniu dorobku publicystycznego Dmowskiego”[19]. Choć faktem jest, że podkreślano podobnie jak w znacznej części artykułów, iż Dmowski był „współtwórcą ducha myśli politycznej i woli czynu narodowego” ale według działaczy ZMP szczególnie w XIX wieku, gdy formułował się nowoczesny polski nacjonalizm. Cześć dawnych zwolenników obozu narodowego podkreślała wielkość myśli Dmowskiego. Przytaczany już Rembieliński pisał, iż najważniejsze, u Dmowskiego: „Było zagadnienie stosunku jednostki do zbiorowości narodowej, któremu zagadnieniu poświęcił może najwięcej uwagi”. Rembieliński zdaje się, że słusznie uchwycił sedno tych rozważań pisząc, iż Dmowski dochodził do następującego wniosku: „przymus zewnętrzny wywierany w jakimś środowisku przez dostatecznie długa ilość pokoleń, stopniowo staje się dla jego członków wewnętrznym przymusem moralnym”[20]. Na łamach „Awangardy Państwa Narodowego” pisano, iż Dmowski, będąc teoretykiem narodu „nie ograniczał się pod tym względem tylko do wysuwania tez, pragnął ugruntować je przy pomocy sumiennego badania przeszłości i to nie tylko polskiej, ale całej cywilizacji z której dzieje Polski się wywodzą i do której należą”. „Umysł jego pracował zatem na pograniczu syntezy historycznej, filozofii dziejów i praktycznej filozofii bytu narodowego”[21]. Co do wspomnianej filozofii dziejów bardzo krytycznie odnosili ją publicyści totalizującego, piłsudczykowskiego miesięcznika „Zaczyn”, którzy pisali o publicystyce z okresu ostatnich 10 lat życia przywódcy obozu narodowego: „kiedy to uroczony wpływem Spenglera snuje jeremiaszowe proroctwa o upadku cywilizacji europejskiej. Ten okres przecież to już gorycz i pesymizm wszystkich zawodów”[22]. Podobnie krytykowano wybory polityczne Dmowskiego na łamach wspomnianego pisma. Według niego „działalność polityczna to jedno, pasmo zawodów i klęsk”. Argumentowali swoją ocenę następująco: „wierzył w potęgę Rosji carskiej jako elementu zjednoczenia, wierzył w potęgę traktatów, wierzył we Francję i jej inicjatywę”, a we wszystkich tych sprawach według publicystów „Zaczynu” pomylił się, poza tym wytykano zmarłemu kilka paradoksów i nieporozumień. Za takie uważano jego stosunek do Piłsudskiego, który według tygodnika, miał wynikać prawdopodobnie z kompleksu. Przytaczane przez „Zaczyn” paradoksy były następujące: „Piłsudski zwalczał sejmowładztwo – a Dmowski, wróg nieprzejednany sejmowładztwa, szedł przeciw niemu, Piłsudski stworzył wielką armię, Dmowski militarysta w teorii nie zmienia swego do niego stosunku, Piłsudski kładł pod nowy silny ustrój, partia Dmowskiego zwolennika silnego ustroju głosowała przeciwko konstytucji[23].
Natomiast były działacz RNR Wojciech Wasiutyński na łamach utworzonego przez siebie pisma „Wielka Polska” pisał: „Wielkość postaci R. Dmowskiego zmusza nas od porzucenia wielkich ozdobnych form wypowiedzi i do stwierdzenia jednego: choć przestaliśmy uznawać w swoim czasie organizacyjny autorytet Dmowskiego, nigdy on dla nas nie przestał być twórcą OWP”[24]. Jak widać dla części potomstwa obozowego to właśnie elementem przełomowym w dziejach obozu wszechpolskiego było utworzenie OWP, do którego spuścizny odwoływali się nie tylko działacze RNR ale także ZMN.
Rodzi się pytanie jak traktowano dorobek Dmowskiego pod kontem pragmatyzmu i możliwości wcielenia go w życie. Narodowcy uważali, że Dmowski był już za życia przywódcą duchowym Polski, a z biegiem czasu zwycięży obóz, któremu dowodził[25]. Natomiast publicysta „Głosu Narodu” Tadeusz Mildren pisał „[…] z nauki jego życia zaczerpnąć wskazówki dziś najaktualniejsze; jesteśmy przekonani, że wskazówkami tymi powinny być ‘demokracja’ narodowa”[26]. Mildren życzył sobie, co zarówno wówczas jak i dziś brzmi dość egzotycznie połączenia myśli Dmowskiego, Witosa, Paderewskiego i Piłsudskiego. O syntezie myśli narodowej i państwowej wspominał nie tylko „Głos Narodu”, również pisał o tym przywoływany już Wojciechowski, który chciał po śmierci dwóch czołowych antagonistów, aby doszło do jedności narodowej[27]. W tym duchu myśleli również działacze związani z środowiskami prometejskimi. Do takich wniosków dojść można po przeczytaniu artykułu z „Myśli Polskiej”, w którym napisano, iż Dmowski dopełniał wizję Piłsudskiego. Pisano: „Bogu dzięki, iż Polska dała takiego wodza opozycji wobec linii dziejowej Piłsudskiego”[28]. „Zaczyn” zaś słusznie zauważał, że Dmowski nie uważał narodu za coś skończonego więc ten wątek jego myśli politycznej można było dalej kontynuować[29].
Dużo pisano o cechach charakteru Dmowskiego. Znaczna część przestudiowanych pism ukazuje, że najczęściej wskazywano następujące z nich: racjonalność, patriotyzm, idealistyczność. Natomiast w jego pisarstwie widziano: zwięzłość, przejrzystość i jasność wypowiedzi[30]. Oczywiście opisując jego styl pisarski, szukano źródeł, w jego wychowaniu. Podkreślano wpływ epoki, czyli w tym wypadku pozytywizmu na jego twórczość. Wasiutyński na łamach „Wielkiej Polski” wspominał, iż: „Dmowski był człowiekiem niesłychanie głęboko i organicznie zrośniętym z ziemią z której wyszedł. Nie pochodził z warstwy wędrownej inteligencji czy urzędników ani z warstwy wędrownej robotników przemysłowych, był synem mało piśmiennego brukarza”[31]. Natomiast na łamach „Wiadomości Literackich” wspominany już Ksawery Pruszyński, pisał: „A właściwie w owym Kamionku i owych tradycjach kamieniarskich mieści się nie tylko charakter człowieka. Mieści się rodowód jego ideologii”. Dalej Pruszyński argumentował: „Kamionek zaś i kamieniarstwo dały Dmowskiemu bardzo wiele, dały mu najpierw olbrzymi zapas pracowitości i to pracowitości w Polsce osobliwej: drobnej, ustawicznej, twardej, starannej. Każde zdanie, jakie w życiu napisał, nie jest zrąbane jednym rzutem, jak cięciem szabli, ale odkute równo, wyłupane solidnie, obrobione bez zarzutu. Jest coś z tej sumiennej kamieniarskiej roboty w jego stylu pisarskim”[32]. Stylowi pisarstwa Dmowskiego poświęcił duży artykuł Wasiutyński na łamach „Prosto z Mostu”, zauważał on, że nastąpiła zmiana stylu pisarskiego Dmowskiego z czasów XIX i początku XX wieku gdy był pełen metafor, odniesień. Zaś kilkanaście lat później jego styl pisarski był już: „realny, jednocześnie głęboko moralny, lub przynajmniej silący się na taką postawę, porównania w skali historycznej, argumentacja dążąca do ścisłości a przy tym idealistyczna, dążenie do lapidarności”[33]. Wasiutyński uważał, że Dmowski zmienił styl polskiej literatury politycznej, według niego, nawet socjaliści, którzy w Polsce nie pisali stylem dialektycznym wzorowali się na Dmowskim. W tym samym numerze „Prosto z Mostu” Piotr Grzegorczyk oceniając pisarstwo przywódcy obozu narodowego, zauważał, że charakteryzowało je oszczędność wyrazów. Dmowski zmieniał słowa na język prostszy, miał wstręt przed zbytnią ornamentyką. Jako interesujący przykład podawał Grzegorczyk opis inteligencji rosyjskiej przedstawiony przez przywódcę endecji w jednym z rękopisów. Opis dotyczył inteligencji pochodzenia nie komunistycznego i nie żydowskiego. W swych notatkach Dmowski początkowo pisał „bądź zepchnięto na najniższy poziom bytu materialnego, przy którym życie intelektualne jest prawie niemożliwe, a dzieci jej już na pewno na inteligencję nie wyrosną”. Zdanie to zastąpił po skreśleniach: „bądź zepchnięto w skrajną nędzę”[34]. Ten przykład miał właśnie ilustrować zwięzłość pisarstwa Dmowskiego.
Oczywiście opisów i refleksji o Dmowskim po jego śmierci było znacznie więcej, te przytoczone w artykule obejmuje wyłącznie pewien wycinek opinii o nim, choć wydaje się miarodajnych. Nie było w omawianym okresie pisma, któryby dezawuowała całkowicie postać przywódcy Narodowej Demokracji. Choć ocena poszczególnych wątków twórczości intelektualnej, czy też postawy politycznej, była bardzo zróżnicowana. Najbardziej jaskrawym przykładem może być stosunek Dmowskiego do Żydów i masonów, który jednoznacznie pozytywnie oceniała prasa obozu narodowego, ale także nacjonalistyczni publicyści współpracujący z sanacją, a oczywiście negatywnie np. przez publicystę i późniejszego działacza Stronnictwa Demokratycznego Wincentego Rzymowskiego, który jeszcze za życia Dmowskiego, napisał książkę „Czciciel Diabła”, krytykującą dorobek przywódcy obozu wszechpolskiego. Podobnie krytycznie, z oczywistych względów, do tych zagadnień odnosiła się prasa mniejszości żydowskiej[35].
[1] J. Rembieliński, Dmowski – wychowawca, „Kultura i Wychowanie”, nr 1, 1939, s. 1.
[2] K. Kawalec, R. Dmowski, Warszawa 1996, s. 342.
[3] Z. Wasilewski, Roman Dmowski umarł, „Myśl Narodowa”, nr 2, 8 I 1939, s. 2.
[4] W. Nowosad, Zgasły jego oczy, „Prosto z Mostu”, nr 3, 15 I 1939, s. 5.
[5] J. Mosdorf, My wszyscy z niego, „Prosto z Mostu”, nr 3, 15 I 1939, s. 2.
[6] K. Pruszyński, Niezadowoleni i entuzjaści. Publicystyka, t. I, 1931-1939, Warszawa 1990, s. 635.
[7] J. Kisielewski, Dmowski, „Tęcza”, nr 2 , II 1939, s. 6.
[8] I. Fryszkowski, My wszyscy z Niego. Echa prasowe śmierci R. Dmowskiego, Krzeszowice 2006, s. 31.
[9] M. Niedziałkowski, Szlak odwrotu ideowego, Naprzód, nr 12, 12 I 1939, s. 3.
[10] Cat, Józef Piłsudski i Roman Dmowski. Ofensywa i obrona, „Słowo”, nr 3, 4 I 1939, s. 1.
[11] JM, Po zgonie Romana Dmowskiego, „Czas”, nr 5, 5 I 1939, s. 1.
[12] A. Hartlas, Zwycięzca, „Nowy Dziennik”, nr 6, 6 I 1939, s. 6.
[13] Ś. P. Roman Dmowski, „Prawo”, nr 1-2, I-II 1939, s. 2.
[14] Ibidem.
[15] T. Mildren, Roman Dmowski i jego testament, „Głos Narodu”, nr 5, 5 I 1939, s. 1.
[16] J. D. Roman Dmowski, „Nowy Dziennik”, nr 3, 3 I 1939, s. 2.
[17] R. Piestrzyński, Dmowski jako myśliciel i realizator, „Jutro Polski”, nr 3, 8 I 1939, s. 1.
[18] Roman Dmowski, „Młoda Polska”, nr 1-2, I-II 1939, s. 1.
[19] T. Sikorki, Problematyka wychowania do wojny w publicystyce politycznej Związku Młodej Polski (1937-1939) [w:] Organizacje młodzieżowe w XX wieku. Struktury, ideologia, działalność, pod. red. Patryka Tomaszewskiego i Mariusza Wołosa, Toruń 2008, s. 173.
[20] J. Rembieliński, Dmowski – wychowawca, „Kultura i wychowanie”, nr 1, 1939, s. 3.
[21] Z. Wojciechowski, Po zgonie R. Dmowskiego, „Awangarda”, nr 1-2, I-II 1939, s. 2-4.
[22] Roman Dmowski a polska myśl Państwowa, „Zaczyn”, nr 1, 5 I 1939, s. 2.
[23] Ibidem, s. 2.
[24] W.W., Roman Dmowski nie żyje, „Wielka Polska”, nr 1, I 1939, s. 7.
[25] I. Fryszkowski, op. cit., s. 26, 28-34.
[26] T. Mildren, Roman Dmowski i jego testament, „Głos Narodu”, nr 5, 5 I 1939, s. 1.
[27] Z. Wojciechowski, Po zgonie R. Dmowskiego, „Awangarda”, nr 1-2, I-II 1939, s. 6.
[28] Po zgonie R. Dmowskiego, „Myśl Polska”, nr 2, 15-31 I 1939, s. 1.
[29] Roman Dmowski a polska myśl Państwowa, „Zaczyn”, nr 1, 5 I 1939, s. 2.
[30] Z. Wojciechowski, Po zgonie R. Dmowskiego, „Awangarda”, nr 1-2, I-II 1939, s. 6; Po zgonie R. Dmowskiego, „Myśl Polska”, nr 2, 15-31 I 1939, s. 1; K. Frycz, System polityczny R. Dmowskiego w jego dziełach, „Myśl Narodowa”, nr 3, 15 I 1939, s. 1-2; A. Hartlas, Zwycięzca, „Nowy Dziennik”, nr 6, 6 I 1939, s. 5.
[31] W.W. Roman Dmowski, „Wielka Polska” nr 2. s. 59.
[32] K. Pruszyński, op. cit., s. 638.
[33] W. Wasiutyński, Styl polityczny Dmowskiego, „Prosto z Mostu”, nr 3, 15 I 1939, s. 2.
[34] P. Grzegorczyk, Pisarstwo Dmowskiego, „Prosto z Mostu”, nr 3, 15 I 1939, s. 4.
[35] J.D. Roman Dmowski, „Nowy Dziennik”, nr 3, 3 I 1939, s. 2; (h). Roman Dmowski. Wspomnienie pośmiertne, „Nasz Przegląd”, nr 3, 3 I 1938, s. 4.
—————————————————————————————————
1 XI 2013
Toruńskie nekropolie
Kiedyś opisywałem Cmentarz św. Jerzego w Toruniu. Dziś chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden znacznie mniejszy ale również piękny toruński cmentarz. Przy ulicy Grudziądzkiej położony jest dawny Cmentarz Garnizonowy. Powstał w XIX wieku. Na nim znajdują się mogiły polskich żołnierzy z wojny polsko-bolszewickiej. Ponadto żołnierzy WP z 1945 roku, leżą również wojskowi radzieccy.
Spora kwaterę mają lotnicy, którzy ginęli widać dość często w katastrofach lotniczych przed 1939 rokiem.
Jest też oddzielna kwatera osób wyznania prawosławnego, znalazłem tam ciekawy grób podpułkownika rosyjskiej armii – dokładniej – Armii Dońskiej, na nagrobku umieszczono – jelenia przebitego strzałą, który był elementem herbu wojsk dońskich. Poniżej pokażę to zdjęcie.
—————————————————————————————————————————————————–
1 XI 2013
PANNY WYKLĘTE
Lubelska Fundacja Niepodległości, jest wydawcą projektu muzycznego pod tytułem „Panny wyklęte”, którego inspiratorem był Dariusz Malejonek. Płyta zawiera 16 utworów, nie mieszczących się w jednej konwencji muzycznej. Usłyszeć można inspiracje popem, hip-hopem, reggae, rockiem. W projekcie wzięli udział: Maleo Reggae Rockers, Ania Brachaczek, Gonix, Halina Mlynkova, Ifi Ude, Kasia Kowalska, Kasia Malejonek, Lilu, Marcelina, Marika, Mona, Paresłów, Ania Przybysz, Natalia Przybysz, Paulina Przybysz.
Płyta wydana została w ramach obchodów Roku Żołnierzy Wyklętych. Mimo mojego dość chłodnego spojrzenia na ostatnio mocno hołubione, nie tylko w środowiskach narodowych ale również stricte politycznych związanych raczej z lewicą niepodległościową, postawy podziemia antykomunistycznego, płyta jest ciekawa bez zbytniego patosu. Bez wątpienia przyczyni się do odkłamywania historii.
Spotkałem się z opiniami, że aranżacje muzyczne są zbyt „wesołe” i nie pasują do tekstów zaprezentowanych na płycie. Ja osobiście nie odnoszę takiego wrażenia. Mi szczególnie podobają się utwory: Niezłomni – Kasia Kowalska & MRR ; Modlitwa dziewczyńska – Marika & MRR, Noc – Ania Brachaczek, Darek Malejonek & MRR.
Zachęcam do posłuchania płyty – tu link do utworu NOC.
—————————————————————————————————————–
10 IX 2013
ORLA PERĆ
Tatry we wrześniu.
W Tatrach Wysokich nie byłem kilka lat, w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich okazało się, że jest bardzo, ale to bardzo dużo ludzi. Niektórzy z nich mający mniej szczęścia spali pod gołym niebem – zabrakło miejsca nawet na podłogach w „piątce”.
Każdy chodzący po Tatrach Wysokich marzył aby przejść Orlą Perć, szlak bardzo trudny ale też bardzo eksponowany. Trasa jest faktycznie wyjątkowo trudna i uciążliwa, nie tylko fizycznie ale również psychicznie. Na trasie wiele niebezpiecznych miejsc i utrudnień. Wcześniej – już kilkanaście lat temu, przeszedłem mały i stosunkowo łatwy odcinek Orlej Perci od Zmarzłego Stawu, na Zadni Granat, później zaś zszedłem Żlebem Kulczyńskiego do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Jednak tym razem postanowiłem przejść całą trasę od Zawratu do Przełęczy Krzyżne. No i się udało, robiłem niewiele zdjęć ponieważ od pewnego momentu zmęczenie wpłynęło na chęci fotografowania.
———————————————————————————————————————————————————-
4 VIII 2013
Huculszczyzna-Pokucie-Podole-Bukowina – czyli podróż na Wschód
Po wyprawie w Gorgany w 2009 roku, postanowiłem z grupa przyjaciół znów udać się w Karpaty Wschodnie. Tym razem interesowało nas pasmo Czarnohory, a przede wszystkim – dwutysięcznik – POP IWAN.

Dzembronia
więcej: http://www.top.turystyka.pl//?s=galeria&id=961
Karpaty Wschodnie pozostają nadal terenem prawie zupełnie pozbawionym turystów, co jest ich niewątpliwym atutem. Trudno sobie wyobrazić w polskich Beskidach, Bieszczadach, nie wspominając o Tatrach aby przez kilka godzin nie mijać w górach ani jednego wędrowca.
Malowniczo położone tereny na pograniczu dawnej II RP są naprawdę piękne, warto zobaczyć nie tylko wspaniałe góry, ale także pograniczne miasteczka.
Z Zakarpacia, a więc dawnej Czechosłowackiej strony Karpat (następnie Węgierskiej), przejechać można na „galicyjską” stronę – pociągiem z Rachowa.
Rachów to niespecjalnie ładne, jeśli chodzi o architekturę miasto, ale za to najwyżej położone na Ukrainie 820 m n.p.m pomiędzy wzniesieniami Świdowca i Czarnohory.
Jazda pociągiem z Rachowa to dla cierpliwych, wspaniała krajoznawcza wyprawa, można podziwiać piękną dolinę Czarnej Cisy, tunele i wiadukty, do tego oczywiście dochodzi obserwacja współpodróżnych, którzy zmieniają się jak w kalejdoskopie na kolejnych stacyjkach.
Kołomyja – a więc stolica Pokucia, na pierwszy rzut oka nie prezentuje się zbyt imponująco, centrum jednak przypomina trochę Stanisławów, zabudowa choć niewielka to jednak interesująca.
Z Kołomyi można dojechać pociągiem do Zaleszczyk, miasto malowniczo położone, jak pisał w swym przewodniku po Galicji dr Mieczysłwa Orłowicz: „Zaleszczyki podniesiono do rzędu miasta dopiero w r. 1766, własność niegdyś Poniatowskich, posiadają szereg barokowych budowli i fundacyj. […] Zaleszczyki oblane z trzech stron szeroką wstęgą Dniestru, położone jakby na półwyspie. Klimat Zaleszczy jest najcieplejszy w Galicyi – dojrzewa tu mnóstwo moreli. W jarze Dniestru rosną bardzo rzadkie rośliny stepowe i piękne kwiaty”. Przez most w Zaleszczykach na bukowińską – rumuńską stronę we wrześniu 1939 r. przeszedł pisarz i publicysta – Melchior Wańkowicz.

Kościół katolicki pw. św. Stanisława z fundacji króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Powstał w latach 1763-1828
Idąc w stronę centrum w Zaleszczykach natrafimy na stary cmentarz z grobami znamienitych Polaków – mieszkańców miasta.

Pałac Poniatowskich z końca XVIII wieku, przebudowany w 1831 roku. Mieszkał w nim książę Józef Poniatowski.
Z Zaleszczyk warto udać się do stolicy Bukowiny – czyli położonych nad Prutem – Czerniowiec. Miasto jest przepiękne, w znacznej mierze z zabudową secesyjną. Budynek tamtejszego uniwersytetu wpisany jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Warto wspomnieć, że w Czerniowcach mieszkało sporo Polaków. W mieście do dziś zachował się gmach Domu Polskiego. Na założonym w 1875 roku uniwersytecie sporo z nich studiowało. W latach 1880-1890 spośród ogólnej liczby 5 297 studentów, Polacy stanowili 9,94%, zaś w następnym dziesięcioleciu, w latach 1890-1900, liczba studentów na uniwersytecie wzrosła do 7 037, zaś liczba Polaków wynosiła wówczas 676 osób, czyli 9,6%. W roku 1877 rozpoczęło swoją działalność Towarzystwo Akademików Polskich w Czerniowcach „Ognisko”; była to pierwsza polska organizacja studencka. Towarzystwo w swej strukturze i programie, szczególnie po reformie przeprowadzonej prawdopodobnie w roku 1907, stało się organizacją typu korporacyjnego (nie określało się jako korporacja, ale miało cechy tego typu organizacji), posiadająca zarówno hierarchiczną strukturę, jak również przypominającą korporacyjną symbolikę. W roku 1910, w wyniku rozłamu w Towarzystwie Akademików Polaków „Ognisko”, powstała korporacyjna o nazwie „Lechia”.
Pierwszym prezesem korporacji został Franciszek Różyłowicz. Za cel „Lechia” stawiała sobie roztaczanie opieki nad młodzieżą, werbowanie do „Lechii” Polaków, będących członkami innych narodowościowo korporacji, samokształcenie w duchu przyjaźni i przywiązania do wartości patriotycznych.
Po zakończeniu pierwszej wojny światowej zebranie korporacji odbyło się dnia 19 listopada 1921 r. Ukonstytuował się wówczas zarząd w składzie: prezes dr Kazimierz Żukowski, wiceprezes Tadeusz Miciński, skarbnik Jan Pustelnik. Z korporacją współpracował konsul polski Eustachy Lorentowicz. „Lechia” współpracowała z rumuńskimi korporacjami „Bucovina” i „Moldova” oraz wielonarodowościową korporacją „Gothi”. Należy dodać, że z czasem jednak „Gothia”, ze względu na odchodzenie z niej Polaków, przestała przyjmować obywateli narodowości polskiej jako swych członków.
Działacze korporacji prowadzili akcję odczytową, brali udział w wyborach do władz Towarzystwa Bratnia Pomoc i Czytelnia Polska, działali w kółku literackim i chórze. Ponadto brali udział w pracach Polskiej Rady Narodowej w Wielkiej Rumunii. Czynie uczestniczyli w protestach przeciw zamykaniu polskich szkół na Bukowinie. Dnia 17 września 1922 r. wraz z innymi towarzystwami polonijnymi witali przybyłego na Bukowinę Józefa Piłsudskiego. „Lechia”, po zakończeniu pierwszej wojny światowej, działała wraz z innymi organizacjami takimi jak wspomniane „Ognisko”, Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” – przy Domu Polskim. Dziś w dawnym Domu Polskim znajduje się Szkoła Muzyczna. Korporacja utrzymywała również kontakt ze Stowarzyszeniem „Ognisko” we Lwowie – grupującym byłych studentów z Czerniowiec. W roku 1931 korporacja liczyła 19 członków. W 1933 r. „Lechia” brała udział w zlocie organizacji polskich w Rumunii. Jej delegacja uczestniczyła w odsłonięciu pomnika pod Rarańczą.
—————————————————————————————————————————————-
MARSZ DLA ŻYCIA I RODZINY w TORUNIU (9 VI 2013) kilka fotek. Marsz napawa optymizmem, szczególnie zważywszy na sytuację demograficzną Polski. Więcej zdjęć i informacji tu
———————————————————–
Najnowszy numer „Historii i Polityki”. Do nabycia TU
W numerze:
Marcin Czyżniewski, „Konserwatywny liberalizm Václava Klausa”
Jarosław Tomasiewicz, „Ugrupowania zadrużne i neozadrużne w okresie okupacji hitlerowskiej (1939-1945)”
Patryk Tomaszewski, „Ekstremizm polityczny, a bezpieczeństwo państwa – rozważania w kontekście Polski”
Lucyna Czechowska, „Realia prowadzenia polityki zagranicznej państw w pierwszej dekadzie XXI wieku”
Piotr Zariczny, „Niemieccy korespondenci zagraniczni w III RP i ich postrzeganie Polski”
Wojciech Stankiewicz, „Dyplomacja publiczna – amerykański punkt widzenia”
Patryk Tomaszewski, „Mundur i emblemat jako element komunikatu politycznego Związku Młodych Narodowców”
Jacek Misztal, „Związek Akademicki Młodzież Wszechpolska 1922-1939”, Krzeszowice 2012
Roman Bäcker, „Nietradycyjna teoria polityki”, Toruń 2011
Camous Thierry, „Wschód–Zachód. 25 wieków wojen” („Orients-Occidents”), Warszawa 2011
Henryk Kocój, „Dyplomaci pruscy w powstaniu kościuszkowskim”, Kraków 2011
Grzegorz Janusz, „Ochrona praw mniejszości narodowych w Europie”, Lublin 2011
———————————————————————————————
Nakładem Wydawnictwa Naukowego UMK, ukazał się wybór źródeł dotyczących bezpieczeństwa międzynarodowego, czy jak kto woli zewnętrznego państwa, pod redakcją naukową Arkadiusza Lewandowskiego, Grzegorza Radomskiego oraz moją.
————————————————————————————————-
3 IV 2013
Na stronie www.klubkonserwatywny.pl, mój artykuł o Organizacji Monarchistycznej na Pomorzu.
——————————————————————————————–
1 III 2012
Można dyskutować o pewnych sprawach związanych z Żołnierzami Wyklętymi; oceniać poszczególnych dowódców, czy zgrupowania. Można przyjąć, że ich postawa była zbyt romantyczna i należało postępować inaczej, choćby jak Stefan Kisielewski, czy Aleksander Bocheński. Nie można jednak nie pamiętać o Bohaterach, albo starać się zmarginalizować ich postawę, a to zauważam dziś w głównych opiniotwórczych mediach. Oddam więc, jakże aktualny, głos wspaniałemu poecie.
Zbigniew Herbert „Wilki”
Ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
pozostał po nich w kopnym śniegu
żółtawy mocz i ten ślad wilczy
szybciej niż w plecy strzał zdradziecki
trafiła serce mściwa rozpacz
pili samogon jedli nędzę
tak się starali losom sprostać
już nie zostanie agronomem
,,Ciemny” a ,,Świt” – księgowym
“Marusia” – matką ,,Grom” – poetą
posiwia śnieg ich młode głowy
nie opłakała ich Elektra
nie pogrzebała Antygona
i będą tak przez całą wieczność
w głębokim śniegu wiecznie konać
przegrali dom swój w białym borze
kędy zawiewa sypki śnieg
nie nam żałować – gryzipiórkom –
i gładzić ich zmierzwioną sierść
ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
został na zawsze w dobrym śniegu
żółtawy mocz i ten trop wilczy
Z dużym opóźnieniem ukazał się kolejny numer wychodzącego pod moją redakcją półrocznika „Historia i Polityka”, tym razem poświęconego liberalizmowi. Więcej na stronie www.cycero.net i www.hip.umk.pl
————————————————————————————————–
W imieniu Klubu Konserwatywnego w Toruniu serdecznie zapraszam na wykład otwarty prof. dra hab. Aleksandra Nalaskowskiego pt. W poszukiwaniu Polski – na drodze ku „pedagogii źródeł”. Prelekcja odbędzie się w czwartek 13. grudnia 2012 roku w sali nr IX budynku Wydziału Humanistycznego UMK (Harmonijka) przy ul. Fosa Staromiejska 1a, o godzinie 18:15.
——————————————————————-
———————————————————————————————————————
6 XI 2012
Wilno fotki
———————————————————————————-
Miło mi poinformować, że moje zdjęcie, zostało zakwalifikowane do tegorocznej wystawy pokonkursowej „Etnoklimaty”. Więcej o konkursie
http://www.etnomuzeum.pl/pl/etnoklimaty2012
————————————————————————————————————–
Po długim oczekiwaniu ukazał się pod moją redakcją multimedialny biuletyn kół naukowych i organizacji studenckich UMK
————————————————————————————————–
Polacy przebywający w Wilnie najczęściej pamiętają o Cmentarzu na Rossie, zapominają o innych nekropoliach, na których znajdują się piękne nagrobki, przede wszystkim Polaków, mieszkających nad Wilją. Niestety odwiedzając cmentarze dysponowałem „podręcznym” małym aparatem, więc tylko kilka fotek.
Cmentarz parafii kościoła św. Piotra i Pawła
Cmentarz Antokolski określany jako wojskowy
———————————————————————————————————
Zachęcam do wysłuchania ciekawej audycji o korporacjach z Trójki
———————————————————————————————————–
Mam zaszczyt poinformować, że moja książka pt. Polskie korporacje akademickie w latach 1918-1939. Struktury, myśl polityczna, działalność” została nominowana do nagrody Książka Historyczna Roku. Można na nią głosować wchodząc na stronę http://www.ksiazkahistorycznaroku.pl/
———————————————————————————————————————————–
Jutro to znaczy 17 października, o godzinie 14.00 w Tumulcie, na rynku nowomiejskim odbędzie się spotkanie z Pawłem Kukizem organizatorem akcji ZMIELENI – ja przed wystąpieniem Pana Pawła będę miał krótką prelekcję na temat ordynacji wyborczych.
Zapraszam. Szczegóły tu!
—————————————————————————————————–
Sierpc – skansen wrzesień 2012
Wszystkich miłośników fantastyki i gier zapraszam 5-7 października na Copernicon, który odbędzie się tym razem w gmachu Collegium Maius UMK, podczas festiwalu najprawdopodobniej poprowadzę spotkanie z Jackiem Komudą , również zapraszam.
————————————————————————————————–
1 IX 2012
Kim byli Jan Mosdorf i Karol Stefan Frycz? Jakie miejsce zajmowali w ruchu narodowym? Czym wyróżniali się na tle obozu narodowego w głoszonych przez siebie koncepcjach? Czym była idea „Nowego Baroku”? Dlaczego obaj są obecnie zapomniani?
Na te i inne pytania odpowiedzą Arkadiusz Meller, dr Wojciech Muszyński, dr Patryk Tomaszewski podczas spotkania Jan Mosdorf i Karol Stefan Frycz. Z dziejów zapominanych kart ruchu narodowego w Polsce, które odbędzie się już 5 września o godz. 17 w Muzeum Niepodległości przy Al. Solidarności 62.
Serdecznie zapraszam, więcej:
http://www.facebook.com/events/144559225684772/
Spotkanie poprowadzi Daniel Pawłowiec z Muzeum Niepodległości.
Spotkanie będzie połączone z promocją książki Ku Nowemu Barokowi. Myśl polityczna Karola Stefana Frycza (1910-1942) oraz wznowienia pracy Jana Mosdorfa Wczoraj i jutro. Biblia narodowego-radykalizmu.
13 VIII 2012
Romantycy
i realiści
Minęła 68 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego, rozgorzała o nim znów dyskusja, szczególnie na prawicy na temat jego sensu i rozumienia.
W swym eseju, nie zamierzam negować bohaterstwa i heroizmu powstańców, nie mogę jednak pozostać obojętny wobec pewnego pomieszania pojęć, które zaczęło dotykać kręgi części prawicy.
Otóż szczególnie interesują mnie dwa środowiska – szeroko rozumianych konserwatystów oraz część środowisk narodowych.
Obóz narodowy, a szczególnie sam Dmowski niezbyt entuzjastycznie odnosili się do idei powstańczych. Jako przykład wcześniejszego nastawienia przywódcy endecji do walki powstańczej – może posłużyć postawa płynącego do Japonii Dmowskiego, który dotarł tam przed Piłsudskim aby …. zwalczać idee walki zbrojnej przeciw Rosji, jaką chciał (utworzenie legionu przy boku Japonii) zaoferować Japończykom Ziuk. Dziś w środowiskach nacjonalistycznych, myśl Dmowskiego, w mojej ocenie, została spłycona i połączona z myślą romantyczną reprezentowaną przez obóz insurekcyjno-niepodległościowy. Aby wyjaśnić niezrozumienie przez współczesnych epigonów poglądów Dmowskiego, przytoczę spory fragment rozważań, moim zdaniem, jednego z najwybitniejszych publicystów obozu narodowego, dawnego działacza Ruchu Narodowo-Radykalnego – Wojciech Wasiutyński, który w wydanej w 1946 roku książce „Ruiny i Fundamenty” pisał: „Każdy ruch społeczny o zacięciu historycznym ma swój ideał estetyczny. Dla socjalizmu, może więcej nawet od doktryny Marx’a zrobił ideał estetyczny Robotnika przez duże r. Ideał estetyczny trudno jest tracić, trzeba go raczej odmalować. Ideał socjalizmu to tłum młodych, silnych, z rozwianym włosem, z zakasanymi rękawami, nad nimi wieje czerwona płachta sztandaru, idą młodzi – niezłomni – nieprzeliczeni, przeciw nim lufy policji, zdrada i złoto, ale ich nic nie złamie…Miał swój ideał estetyczny i wojujący liberalizm z pierwszej połowy zeszłego wieku i nawet związki wolnomularskie. (w ciszy odciętego od świata gabinetu wolni od uprzedzeń i wyżsi ponad namiętności prawdziwi mędrcy w łagodnej, ale nieubłaganej dyskusji ustalają losy mas ludzkich i tronów). Ideał powstańca zwycięzcy żył w polskim ruchu socjalistycznym w początkach bieżącego stulecia nad ideałem Robotnika. Jeszcze większe zwycięstwo odniósł w tym czasie nad Narodową Demokracją. Czynnikiem, który oderwał przed pierwszą wojną światową młodzież i robotników od endecji (chodzi o szereg rozłamów w łonie endecji w okresie 1907-1911 – uniezależnienie ZET i oderwanie Narodowego Związku Robotniczego – przyp. P.T.), było nie rozumowanie polityczne a ideał estetyczny ulegający wyrobieniu przez pokolenia gustowi, ideał Powstańca. Radykalizm Strzelców czy Legionistów był tylko dodatkiem, i to mieszczącym się w tradycji, do ideału powstańca. Ale najtragiczniejszy może być triumf ideału powstańca w naszych czasach. Po klęsce wrześniowej naród polski nie tylko w rozumowaniu ani nawet w mistycyzmie, ile w ideale powstańca i jego starszego brata, kolorowego ułana, znalazł ochotę do walki i życia. Gdy jedni przekradali się starym obyczajem za granicę do wojska, inni założyli zręby najbardziej imponującej konspiracji wojskowej, jaką zna Europa, i jaką znają dzieje Polski. Konspiracja ta od pierwszej chwili żyła ideałem powstańczym.
Najliczniejsze szeregi młodych konspiratorów tej doby wyszły pozornie ze szkoły Dmowskiego. Dmowski w swej pracy wychowawczej całe życie walczył z kolorowym ułanem – z kultem powstańca, z legendą rewolucji i Legionów, z kultem wojska. Młode pokolenie poszło za nim pozornie, ale wystarczyło przetrzebienie przywódców i zepchnięcie życia politycznego w podziemia, aby masa młodych narodowców poszła ofiarnie i gorąco za ideałem Ułana, wbrew ideom Dmowskiego. Nad rozumowaniem politycznym odniósł triumf i wśród nich ideał estetyczno-polityczny. Chcieli być powstańcami. I zostali nimi. Na ołtarzu polskiego Appolina złożono najkrwawszą i najbardziej niszczącą hekatombę. Nieodmiennie, jak w szeregach poprzednich pokoleń obcy umieli wyzyskać wzniosły i nierozumny płomień tlący się w duszy polskiej przed obrazem kolorowego ułana”. Cytat trochę długi, ale celnie oddający sedno myślenia politycznego Dmowskiego i myślenia insurekcyjnego. Dziś znów wśród apologetów Dmowskiego zaczęły rozbrzmiewać fanfary estetyki młodych silnych z szturmówkami w dłoni! Jak wspomniałem we wstępie eseju – nie można oczywiście odmówić ofiarności czy też honoru i patriotyzmu walczącym nie tylko w Powstaniu Warszawskim, ale także w konspiracji niepodległościowej – Żołnierzom Wyklętym (NSZ, NOW, WiN innym organizacjom). Niemniej należy pamiętać, że stali oni parafrazując Józefa Mackiewicza na „drodze donikąd”. Jednocześnie zadać sobie należy pytanie – czy czasami największym myśleniem według szkoły Dmowskiego nie wykazała się Brygada Świętokrzyska, która przedostając się na Zachód uratowała wielu wspaniałych patriotów, którzy co prawda na przymusowej emigracji, ale jednak pracowali na rzecz przyszłej niepodległej Polski.
Wracając jednak do oceny powstania, warto zapoznać się z tym co o nim pisał wspaniały patriota, uczestnik powstania prof. Wiesław Chrzanowski. Przypomina on jak działacze narodowi podchodzili do jego wybuchu. W wywiadzie „Pół wieku polityki. Czyli rzecz o obronie czynnej”, na pytanie jak na powstanie zapatrywało się środowisko dwudziestoletnich żołnierzy konspiracji odpowiadał: „Panuje obiegowy, w dodatku utrwalony wielu wypowiedziami pogląd, że młodzieży warszawskiej nie można było powtarzać, że walki wybuchłyby niezależnie od rozkazów. Nie odpowiada to prawdzie. Oddziały były zdyscyplinowane, a w wielu z nich zdawano sobie sprawę choćby ze stanu uzbrojenia. Kierownictwo naszej akademickiej organizacji Młodzieży wszechpolskiej miało inny od Komendy AK pogląd na sytuację. Jeszcze 28 lipca 1944 roku, a więc tuż przed terminem pierwszej mobilizacji Zarząd MW – stołecznego środowiska postanowił przeciwdziałać wywołaniu Powstania.
W dniu jego wybuchu – nie bez wysiłku – dotarliśmy do kilku członków Rady Jedności Narodowej. Próbowaliśmy ich skłonić do zaniechania powstańczej decyzji, że w ówczesnych warunkach akcja jest pozbawiona szans powodzenia – przecież dotarły już informacje o aresztowaniu ujawnionej w ramach Akcji „Burza” Komendy AK i Delegatury Rządu w Lublinie […]”.
Więcej o ocenie obozu narodowego – postaw powstańczych, romantycznych i samym Powstaniu Warszawskim pisać chyba nie trzeba.
Dziś przeczytałem artykuł Wojciecha Wencla na temat powstania pt. „Rzeczpospolita powstańcza”, ten uzdolniony poeta i felietonista pisze: „Polacy kilkakrotnie musieli wybierać między zagładą narodu w wyniku złamania ducha i metodycznej eksterminacji patriotów a krańcowo ryzykowną próbą odzyskania wolności. Na tle dowódców np. powstania styczniowego ich następcy z 1944 r. okazali się wyjątkowo realistycznymi strategami. Jeśli ktoś kwestionuje sens takiej walki, powinien wybrać sobie inny naród z innym położeniem geopolitycznym i inną historią. Żyjąc na marginesie wspólnoty, której duszy nie rozumie, pozostanie człowiekiem sfrustrowanym i nieszczęśliwym”. Trudno mi się zgodzić z tymi słowami, Pan Wencel, myśli prawdopodobnie następującymi kategoriami – gdyby nie Powstanie Styczniowe nie byłoby pozytywizmu, gdyby nie Powstanie Warszawskie nie byłoby Sierpnia 80’ i Solidarności, a pewnie sowieci doszliby do Renu, a cała Europa byłaby czerwona. Rozważania alternatywnych historii nie mają sensu, chyba, że jako rozrywka intelektualna. Znamy fakty, a więc i cenę jaką ponieśli sami powstańcy, ludność cywilna miasta i sama stolica, która przecież dziś, również na skutek powstania, może być w swym przedwojennym pięknie tylko odtwarzaną w filmach typu Warszawa 1935.
Co do dygresji Pana Wencla o narodzie – jak wiadomo trudno go sobie wybrać, choć można się faktycznie stać internacjonalistą. Natomiast jedno jest pewne – myślenia Pana Wencla nie podzielaliby tacy wybitni ludzie prawicy jak wspomniany już Dmowski, ale również przedstawiciele konserwatystów krakowskich zwani „Stańczykami”, podzielałby je natomiast zapewne Józef Piłsudski. W mojej ocenie zgodzić się należy ze Stefanem Kisielewskim, który o powstaniu pisał: „Ciągle pozostaje niezwykle trudnym dotarcie do świadomości społecznej, że Powstanie Warszawskie posiadało dwa aspekty. Z jednej strony niebywałego bohaterstwa Powstańców i poświecenia ludności cywilnej – z drugiej strony kompromitującego braku wyobraźni politycznej, nieodpowiedzialności i ignorancji zawodowej pomysłodawców Powstania – bo nie można ich nazywać dowódcami. Prawda jest taka, że żołnierze AK zaufali przywódcom Powstania, że poprowadzą ich do zwycięstwa, czyli pokonania garnizonu niemieckiego w Warszawie – a ci poprowadzili ich do z góry ZAPLANOWANEJ KLĘSKI. Okulicki na naradzie Komendy Głównej AK w lipcu 1944 mówił: „Musimy się zdobyć na czyn, który wstrząśnie sumieniem świata. W Warszawie mury się będą walić i krew poleje się strumieniami, aż opinia światowa zmusi rządy 3 mocarstw do zmiany decyzji z Teheranu”. Tak wiec dowódcy AK zdawali sobie sprawę, że Powstanie militarnie nie ma szans na powodzenie, jest w założeniu skazane na klęskę i miało być tylko rozpaczliwym krzykiem protestu przeciw zniewalaniu Polski przez Sowiety.
Miało być tylko rozpaczliwą polityczną demonstracją wobec Roosevelta i Churchilla, w oczekiwaniu na ich pomoc w obliczu nadchodzącej Armii Czerwonej […]”.
Dziwi mnie również postawa części środowisk uznających się za konserwatywne, które z wielką apologetyką podchodzą do Powstania Warszawskiego, zapominając co na temat powstań pisali przedstawiciele konserwatyzmu w XIX wieku. Choć niektórzy z nich jak Stanisław Tarnowski brali udział w Powstaniu Styczniowym – sprawa moim zdaniem podobna do udziału W. Chrzanowskiego w Powstaniu Warszawskim. Bardzo dobrze myślenie romantyczne, które może nie zawsze, ale bardzo często, leży u podstaw myśli insurekcyjnej opisuje Aleksander Bocheński (oczywiście część czytelników powie no tak tłumaczył swoim „realizmem” współpracę z komunistami i udział w PAX), jednak przytoczę jego opinię, ponieważ jest ona przykładem, w mojej ocenie, myślenia realnego: „Kult walk powstańczych, jako rzekomej przyczyny odzyskania niepodległości, i kult tradycji feudalnych nakazujący apoteozę samej tylko bojowości – przy lekceważeniu rozwoju gospodarczego – wywarł decydujący wpływ na powstanie ludności i decydentów polityki polskiej przed II wojną światową i podczas niej” (Rozmyślania o polityce polskiej”).
Być może moja analiza myślenia „kolorowego ułana” i postaw zarówno ojców myśli konserwatywnej jak i czołowej postaci myśli nacjonalistycznej wynikają z faktu zajmowania się zawodowo myślą polityczną. Być może dopuszczalne jest łączenie kilku tradycji, kilku narracji politycznych w jedną całość, mi jednak trudno wyobrazić sobie jednocześnie apologetę myśli Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Być może spory nad trumnami już ustały – jednak różnice w rozumieniu sprawy polskiej tych dwóch mężów stanu były nader wyraźne. W chwili obecnej taką synkretyczną postawę widzę zarówno w środowisku niepodległościowym, jak i części środowisk odwołujących się do myśli konserwatywnej oraz narodowej. Współpraca polityczna różnych środowisk politycznych określających się mianem prawicy (przecież mamy ich kilka: konserwatywna, radykalna, nacjonalistyczna, liberalna) istnieje – trudno mi sobie jednak wyobrazić sytuację, aby zapanowała zgodność co do oceny powstań, w tym przede wszystkim warszawskiego. Z tego choćby względu nie odmawiałbym osobom odmiennie oceniającym powstanie od Pana Wencla – przynależności do narodu polskiego.
———————————————————————————————————————
27 VII 2012
Gruzja
Początek lat 90’ pamiętam już dość dobrze, wśród wielu obrazów, w mej pamięci, znajdują się te dotyczące rodzącej się w Polsce wolności gospodarczej. Przejawiała się ona wielkim bumem sprzedaży różnych towarów na ulicach, na targowiskach i skwerach – można było dostać prawie wszystko – wojskowy sprzęt poradziecki – noktowizory, plecaki, bagnety, pewnie też Kałasznikowy choć te nie leżały na oczach gapiów. Poza tym przywożone z Zachodu walkmany, wieże, kasety, gierki itp…. Zagrać w trzy karty. W miastach i miasteczkach powstawały dość specyficznie, trochę przaśnie wystrojone puby i restauracje. Na drogach pojawiły się zachodnie auta, kolesie w skórzanych kurtkach z „kietami” na szyi – byli określani mafią i spotykało się ich w każdym miasteczku. Każda wioska w remizie strażackiej, czy budynku GS miała swoją dyskotekę, a przy stolikach siedzieli razem ludzie z półświatka i przemianowani na policjantów – milicjanci. Oczywiście wiadomo jest, że wolność gospodarcza w Polsce rozpoczęła się od reform Wilczka, a nie po Okrągłym stole, a z każdym rokiem posuwał się w Polsce fiskalizm, a z ulic w ramach cywilizowania się systemu (czy raczej się domykał) – znikali handlarze.
W każdym razie, to co do dziś uznaję za złe z tamtych czasów to właśnie brak poczucia bezpieczeństwa, powiązania korupcyjne między przestępcami, a tutejszą oraz ruską mafią zarówno przez duże jak i małe „m”. Do tego dochodziły powiązania, które do dziś trudno odkryć i zbadać, a więc między powstającym wolnym biznesem a funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa.
Po przylocie do Gruzji od razu obrazy, które tam zobaczyłem skojarzyły mi się z tymi z początku lat 90’ w Polsce. Przy dworcu kolejowym w Tbilisi, każdy prawie czymś od rana handluje, stara się zarobić kilka Lari. „Tu jest życie” pomyślałem. Oczywiście handel uliczny, nieskrępowany, może istnieć tylko wówczas gdy państwo nie stosuje ogromnej ilości przepisów, utrudnień, zakazów. Nie nasyła na rodzących się przedsiębiorców policji podatkowej, sanepidu, inspektoratów pracy itp… w Gruzji mamy więc dużo więcej wolności gospodarczej, tej na najniższym, powiedziałbym ludzkim poziomie. Spotkani w Gruzji ludzie z UE często podkreślają, że to nie wolność a chaos i chętnie by wprowadzili cały szereg przepisów „usprawniających” funkcjonowanie wolnego rynku i jego „ucywilizowanie”. Jak wspomniałem, w Polsce z początku lat 90’ brakowało poczucia bezpieczeństwa ze względu na słabość organów ścigania i sądownictwa. Dziś w Gruzini władze starają się walczyć z korupcją w sadownictwie, policji, wypuszczają sporo patroli na ulicę aby obywatel, a także turysta czuł się bezpiecznie. Dbałość o bezpieczeństwo nie oznacza na szczęście tworzenia zbędnych zakazów, można spokojnie siąść sobie na ławce zapalić papierosa, wypić piwo, rozstawić namiot w racjonalnym miejscu bez zbędnych pozwoleń, pytań, opłat.
Gruzja boryka się z wieloma problemami wynikającymi choćby z położenia geopolitycznego – jest to kraj w strefie zainteresowania przede wszystkim Rosji, ale też Turcji. Gruzini w chwili obecnej nie mogą wjechać do dwóch regionów autonomicznych, które obecnie podobnie jak Republika Nadniestrzańska, są krajami nieuznawanymi przez większość opinii międzynarodowej – chodzi o Osetię Południową i Abchazję. Nie zmienia to jednak faktu, że pod kuratelą Rosji, republiki te są poza jakimkolwiek wpływem Tbilist. Sytuacja ta pokazuje jak trudne do egzekwowania jest prawo międzynarodowe, no i oczywiście jak ciekawym przypadkiem jest za każdym razem powstawanie w dzisiejszym świecie nowych tworów państwowych, przy inercji opinii międzynarodowej.
Przed przyjazdem do Gruzji, czytałem wiele o gościnności Gruzinów, traktując opisy przewodników, wpisów internetowych z przymrużeniem oka. Rzeczywistość okazała się zaskakująca, ponieważ Gruzini, naprawdę są nastawieni bardzo życzliwie i zazwyczaj, szczególnie na prowincji bezinteresownie. Ciepło wyrażają się o śp. Lechu Kaczyńskim, w mojej ocenie, dzięki któremu, dowiedzieli się o Polsce. Z Gruzinami faktycznie zawsze można porozmaiac, napić się Czaczy (ich księżycówka, czy też winiak produkowany z wytłoków winogronowych), czy też domowego wina, które jest produkowane w wielu domach. W górach produkcja spożywcza ma charakter dość autarkiczny, nastawiony na rynek lokalny – dzięki czemu sery, wina czy lawasz są smaczne, świeże, pozbawione konserwantów.
Gruzja dla turysty jest krajem przepięknym, szczególnie urokliwe są góry. Nie spotkamy na szczęście w nich zbyt dużo turystów (poza rejonami zareklamowanymi w przewodnikach), trzeba dodać, że nie ma tam też wytyczonych szlaków. W każdym razie będąc tam, można poczuć się (gdyby nie tropy krów które wypasają się na wysokościach ponad 2000 m n.p.m.), że jest się odkrywcą tych miejsc.
——————————————————————————————————————————————————–
13 VII 2012
Od kilku dni dostępną jest w sprzedaży opracowana przez Arkadiusza Mellera i moją osobę, książka KU NOWEMU BAROKOWI. Myśl polityczna Karola Stefana Frycza (1910-1942). Wybór źródeł, wydana przez Wydawnictwo von borowiecki.
MOŻNA KUPIĆ KLIKAJĄC TU
Karol Stefan Frycz był publicysta nietuzinkowym, apologetą polskiej gentry, uznający znaczenie szlachty w dziejach narodu. Wielki przyjaciel Węgier. Publikował przede wszystkim na łamach „Myśli Narodowej” oraz „Prosto z Mostu”.
22 V 2012
Kilka fotek z majowego pobytu w Irlandii
————————————————————————————————————
PRO MEMORIA
Profesora Wiesława Chrzanowskiego poznałem stosunkowo niedawno – gdyż w roku 1999, później w roku 2001 miałem okazję gościć u niego w mieszkaniu, gdzie dzielił się z kilkoma młodymi osobami, różnymi spostrzeżeniami dotyczącymi bieżącej polityki, ale także wspominkami o czasach minionych. Mnie z racji moich ówczesnych zainteresowań, interesowało głównie życie przedwojennej Warszawy, postać ojca – prof. Politechniki Warszawskiej – Wiesława Chrzanowskiego. Ciekawiły mnie również czasy okupacji, Młodzieży Wszechpolskiej, konspiracji. Pan Wiesław opowiadał nam o tym, swym spokojnym głosem, traktując, nas wówczas jeszcze młodzieńców, jako partnerów do rozmowy. To utkwiło mi do dziś w pamięci.
Pie Iesu Domine,
Dona eis requiem.
Amen
—————————————————————————————————————————————————–
Na rynku wydawniczym ukazały się rozmowy dr Mirosława Suproniuka z Jerzym Giedroyciem przeprowadzone w 1993 roku. Książkę wydano (wydanie autorskie Towarzystwa Przyjaciół Archiwum Emigracji, Toruń 2011) w 2012 roku w wydawnictwie CYCERO.PL, publikacja uzyskała uznanie jury Nagrody Historyczne POLITYKI i została nagrodzona w w kategorii (dziale) pamiętniki, relacje, wspomnienia. Wiadomość ta niezmiernie mnie cieszy, ponieważ w wydaniu drugim miałem swój udział, ponieważ książka wyszła w serii wydawniczej półrocznika „Historia i Polityka”, którego jestem redaktorem naczelnym.
O książce jej recenzent dr hab. Mariusz Wołos napisał:„[…] Redaktor opowiada w książce Uporządkować wspomnienia o swojej rodzinie, o pamięci, o życiu polskim na kresach, o początkach działalności przed wojną, o karierze politycznej, o wydarzeniach ze świata polityki małej i wielkiej Drugiej Rzeczypospolitej; dalej snuje opowieść o losach uciekinierów z Polski w czasie wojny i po wojnie, opisuje własne losy na tle dziejów wychodźstwa niepodległościowego. Jego obraz Polski dwudziestolecia wymyka się jasnym podziałom politycznym i ukazuje rolę nie tylko wysokich dygnitarzy, ale też urzędników kilku ministerstw, a nawet postaci zakulisowych. Bohaterowie tych opowieści są najczęściej przyjaciółmi, znajomymi lub współpracownikami Redaktora. Rzadziej są przeciwnikami politycznymi. W polityce Drugiej Rzeczypospolitej Jerzy Giedroyc jest w środku wydarzeń, a prowadzone z różnymi osobami rozmowy i dyskusje polityczne są, o ile nie sprawcze w życiu politycznym, to przynajmniej w nim obecne. Wybuch drugiej wojny światowej, emigracja, a zwłaszcza działalność Instytutu Literackiego w Paryżu zmienia życie i możliwości Redaktora. Jego perspektywa staje się perspektywą „patrzącego z boku”. Nie wikła się w polityczne rozgrywki emigracyjnego Londynu, nie posłuje, nie negocjuje, nie bierze udziału w rozmowach formułujących rządy, ani przygotowujących nowych ambasadorów; jako świadek i obserwator widzi jednak więcej, ostrzej i dostrzega mechanizmy, którymi kierowali się bohaterowie jego opowieści. I jest w tych opowieściach szczery, czasem «szczery do bólu» […]”
——————————————————————————————————-
Pro memoria
29 kwietnia zmarł Wesław Chrzanowski, ta smutna wiadomość dotarła do mnie gdy jestem poza krajem, jest ona dla mnie tym bardziej szokująca i bolesna, że 18 kwietnia przeprowadzałem z profesorem wywiad. Więcej napiszę po powrocie do Polski w najbliższą sobotę. Odszedł wspaniały Polak, wielki patriota.
—————————————————————————————————-
Zachęcam do kupna półroczniaka „Historia i Polityka” – do nabycia w księgarni internetowej CYCERO.NET
7 II 2012
wywiad z Pro Fide Rege et Lege
24 I 2012
UCIECZKA OD WOLNOŚCI
Sprawa związana z ACTA pokazuje, jak łatwo można ograniczyć wolność, również w przestrzeni internetowej, moim zdaniem, cały dokument jest bardzo kontrowersyjny, dziwię się, że Minister Boni – powiedział, że jest za późno aby go nie przyjmować przez nasz kraj. Więcej na temat ACTA – pisze Krzysztof Gonciarz – przeczytać można TU
———————————————————————————————-
Portal Konserwatyzm.pl, przeprowadzał ankietę dotyczącą ciekawych książek przeczytanych w minionym roku. Zaznaczona, że najlepiej jeśli książki były nowe, z takich pozycji wybrałem dwie, które uznałem za godne polecenia:
Jacek Gzella, Między Sowietami a Niemcami. Koncepcje polskiej polityki zagranicznej konserwatystów wileńskich zgrupowanych wokół „Słowa” (1922-1939), Toruń 2011, ss. 477.
Książka autorstwa Jacka Gzelli, jest już kolejną publikacją w ostatnich latach (po książce dr Macieja Wojtackiego) przybliżającą koncepcje polityczne prezentowane na łamach wileńskiego „Słowa”. Książa szczególnie cenna dla badaczy polskiego konserwatyzmu jak i koncepcji geopolitycznych II RP. Publikacja mimo naukowego charakteru napisana została przystępnym językiem. Szczególnie interesujące są fragmenty odnoszące się do koncepcji polityki zagranicznej Stanisława Mackiewicza, który choćby w broszurze „Kropka nad i”, negatywnie wypowiadał się o endeckim programie polityki zagranicznej – proponując w zamian sojusz francusko-niemiecko-polski! Współpracownicy „Słowa”, w swojej publicystyce odwoływali się również do spuścizny wielkiego Księstwa Litewskiego i różnych koncepcji nawiązania stosunków z Republiką Litewską, które miały być zależne od wyrzeczenia się przez Litwę pretensji wobec Wilna.
Tomasz Budzyński, Soul Side Story, Poznań 2011, ss.432.
Jest to autobiografi – znanego wokalisty zespołu „Armia”. Tomasz Budzyński jest postacią nietuzinkową, a stworzony przez niego zespół „Armia” jest jednym z najciekawszych, w mojej ocenie, projektów rockowy w Polsce. Oczywiście Budzyński zarówno wśród lewicy jak i wśród konserwatystów nie cieszy się estymą. Jedni krytykują go za nawrócenie – zerwanie z gnozą i nawiązanie w twórczości do katolicyzmu, drudzy za zbyt modernistyczne, ekumeniczne patrzenie na katolicyzm.
Pozostawiając te oceny, należy zauważyć, że czytelnik z autobiografii Budzyńskiego dowie się bardzo dużo o muzyce niezależnej, szczególnie punk rocku w okresie PRL-u. O początkach dziś już legendarnego zespołu „Siekiera”, festiwalu w Jarocinie i „klimacie” w jakim tworzyła się niezależna scena muzyczna.
Biografia – szczególnie jeśli chodzi o opis dzieciństwa Budzyńskiego została napisana bardzo poetyckim językiem, później niestety ten ton narracji gdzieś ucieka, może ze względu na opis już mniej poetyckich i bajkowych wydarzeń.
Budzyński potrafi w swojej biografii wyjść poza tuzinkowe opisy okresu PRL-u, które czasami prezentują inni bohaterowie sceny rockowej zaczynający karierę w tamtych latach. Ponadto Budzyński wychodzi poza szablonowe myślenie przeciętnego rockmana, cenne są jego uwagi chociażby o wojnie wandejskiej i znaczeniu w tym kontekście rewolucji francuskiej.
Z lektury można dowiedzieć się, że Tomasz Budzyński, zafascynowany jest twórczością Stefana Grabińskiego, który w latach dwudziestych pisał opowiadania z pogranicza fantastyki i horroru. Dziś jest to pisarz prawie zupełnie zapomniany – a szkoda!
Książkę gorąco polecam, szczególnie dla osób interesujących się historią muzyki niezależnej w Polsce.
———————————————————————————–
W internecie jest zamieszczona moja wystawa, która przygotowana była z okazji 65 lecia UMK zachęcam do obejrzenia: WYSTAWA
——————————————————————————–
2 I 2012
Chwilę przed Bożym Narodzeniem wyszła zbiorówka pod moją oraz Pani Marceliny Smużewskiej redakcją. Książka nosi tytuł Studencki ruch naukowy. Wczoraj dziś i jutro.
Za kilka dni będzie dostępna w księgarni internetowej cycero.net
4 XII 2011
27 XI 2011
Dziś w Od Nowie zagrał zespół ARMIA, która wyruszyła z trasą koncertową. Trasa niecodzienna, gdyż life motivem jej jest krążek sprzed XX lat – LEGENDA – płyta ta, nie tylko moim zdaniem, przeszła już do historii rocka w Polsce. Gdy byłem młodszy ulubionym utworem z tej płyty był „Niezwyciężony”, po latach jednak uważam, że najciekawszy utwór zarówno muzycznie jak i tekstowo to Podróż na wschód.
Koncert uświadomił mi, że czas nieuchwytnie i potajemnie przemija – pamiętam koncert Armii na którym było w Olsztynie ok. 400-500 osób – dziś w Od Nowie 70-80, a średnia wieku to 30+
Podróż na Wschód
Przygotowałem wczoraj
Gotowy koń
Ktoregoś dnia
Cóż po mnie tu?
Cóż po mnie na twej drodze?
Cóż po mnie tu?
Cóż po mnie na twej drodze?
Krok za krok, jak dudni most
Zostaw to, uciekaj stąd!
Naprawdę Wschód jest za daleko
Lub nie ma go wcale
Mówili znawcy.
Jeśli zdobędą świat
Odwrócę twarz
i chyba zostanę górą
gdzie ponad nic nie ma
Krok za krok, jak dudni most
Zostaw to, uciekaj stąd!
Piękni i szkaradni
Ciało i duch
Otwarci, a jednak zamknięci na klucz
Tu!
Dłuży się noc
Uciekły z rąk latarnie
Dlatego znów podróż na Wschód
Podróż na Wschód, podróż na Wschód
Podróż na Wschód
—————————————————————————————–
14 XI 2011
Toruński oddział Polskiego Towarzystwa Nauk Politycznych wychodzi z inicjatywą spotkań Pracowników WPiSM z mieszkańcami Torunia.
—————————————————————————————————-
14 XI 2011
Ukazała się nowa książka pod m.in. moją red. pt.: „Spójność przedsiębiorczości i nauki”. Tematyka może niecodzienna dla humanisty – jednak coraz częściej należy traktować naukę również humanistyczną jako wartość nie tylko intelektualną ale także konkretną praktyczną mogącą znaleźć zastosowanie w gospodarce.
———————————————————————————————————
1 XI 2011
Wszystkich Świętych na cmentarzu św. Jerzego w Toruniu – czyli najstarszej, obchodzącej w tym roku dwustulecie nekropolia.
17 X 2011
STACH z WARTY
Wczoraj przypadkiem natknąłem się na plakat reklamujący wystawę, która przygotowana została przez Muzeum Okręgowe w Toruniu – Dom Kopernika – wystawa nosi tytuł Mikołaj Kopernik w twórczości STANISŁAWA SZUKALSKIEGO. Twórczość Szukalskiego jest w Polsce mało znana, a moim zdaniem to jeden z najciekawszych artystów XX wieku, rysownik, rzeźbiarz ale również literat, twórca Szczepu Rogate Serce. Szukalski inspirował się słowiańszczyzną, poza tym sztuką Azteków. W 2007 ukazała się znakomita monografia poświęcona Szukalskiemu pióra prof. Lechosława Lemańskiego. w mojej ocenie wystawa o Szukalskim, jest warta obejrzenia – w młodości Stach z Warty sam trochę przypominał wyglądem wyobrażenia M. Kopernika.
———————————————————————————————————-
11 X 2011
ZAPRASZAM na
12 października studencka organizacja AIESEC organizuje „Targi Aktywności”. W budynku Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania będzie można poznać ofertę szkół językowych, szkół tańca, jazdy oraz zapoznać się z działalnością kół naukowych i organizacji studenckich.
O godz. 16. 20 poprowadzę panel przeznaczony dla organizacji studenckich i kół naukowych pt. „Zacznijmy razem”. Będzie dotyczyć tego jak koła naukowe i organizacje mogą współpracować oraz komunikować się między sobą.
Tagi rozpoczną się o godz. 9.00 i potrwają przez sześć godzin.
—————————————————————————————————————————————————
26 IX 2011
NOWY TYGODNIK
Czy ktoś pamięta „Nowe Państwo” gdy wychodziło jako tygodnik, a felietony pisał m.in. Ludwik Dorn, Wojciech Wencel i któż jeszcze? Także np. gwiazda „Krytyki Politycznej” – Cezary Michalski. Z czasem tygodnik – wcześniejszy nieregularnik zamienił się w tygodnik, a ostatecznie w kwartalnik. W mojej ocenie stając się już jako kwartalnik bardziej intelektualną wersją „Gazety Polskiej”.
Gdy „Nowe Państwo” było tygodnikiem, w mojej ocenie, wydawanym na całkiem porządnym poziomie, byłem jego czytelnikiem. Po przekształceniu się „Nowego Państwa” w miesięcznik byłem rozczarowany, ponieważ szczególnie mi zależało na opiniach bieżących, które można uchwycić w tygodniku, w miesięczniku natomiast są one co najmniej „musztardą po obiedzie”. Przyszedł wówczas czas na „OZON” – na początku ten tygodnik wydawany częściowo za pieniądze Janusza Palikota był raczej obły i nie wyróżniał się niczym od „Wprost” czy „Polityki”. W końcu na skutek małego popytu – nastąpiła wyraźna zmiana w profilu pisma – redakcję objął Grzegorz Górny, redaktor „Frondy”, a pismo przyjęło katolickie oblicze. Tygodnik nie utrzymał się jednak na rynku. Wówczas pojawiła się próżnia w mediach papierowych, na otarcie łez w „Fakcie”, a później „Dzienniku”, co tydzień ukazywał się dodatek „EUROPA” kierowany przez Roberta Krasowskiego,. Zczasem tygodnik zaczął wychodzić jako miesięczny dodatek do „Newsweeka”, by skończyć ostatecznie jako niezależny miesięcznik idei. „Europa” przechodziła przemiany. Z pluralistycznego inteligenckiego dodatku, w którym można było przeczytać autorów zarówno neokonserwatywnych i konserwatywnych, a także lewicowych z Slavojojem Žižkiem na czele, z czasem obrała ostry skręt w lewo zatracając początkową równowagę w publikowaniu różnych środowisk. Czytelnikowi nie pozostało nic innego jak czytanie „Wprost” pod redakcją Stanisława Janeckiego, lecz ze zmianą redakcji po sprzedaży udziałów większościowych przez Króla, nastąpiła reorientacja pisma.
W roku 2011 pojawił się na rynku nowy tygodnik, którego sama nazwa budzi kontrowersje – jest to tygodnik Uważam Rze – inaczej pisane”. Pismo ma w mojej ocenie profil zbliżony do „Rzepy”. Tygodnik odniósł spektakularny sukces ponieważ, część czytelników była znudzona tymi samymi tematami poruszanymi we „Wprost”, „Polityce” czy „Newsweeku”. Tygodnik został okrzyknięty jako ultrapisowski, ze względu na krytyczną linię wobec PO. W mojej ocenie tygodnik jest dość różnorodny, oczywiście wśród dziennikarzy i publicystów w nim piszących są również zwolennicy partii Kaczyńskiego, ale prezentuje ciekawe tematy i jest dość różnorodny. Pojawiają się w nim antysalonowe teksty Ziemkiewicza, jak również krótkie wolnorynkowe felietony, jest propisłudczykowski Waldemar Łysiak oraz były naczelny „Trybuny” Janusz Rolicki. Ponadto można napotkać świetnie artykuły Andrzeja Harabuły, recenzje Krzysztofa Masłonia, czy politologiczne rozważania Eryka Mistewicza. Po sukcesie „Uważam Rze”, nastąpiła również ofensywa tabloidowa środowiska „Gazety Polskiej”, które postanowiło wydawać dość siermiężny dziennik „Gazeta Polska Codziennie”.
Dziś na rynku tygodników ukazało się nowe pismo, które już na początku miało problemy z wydaniem – gdyż założone zostało przez dziennikarzy związanych wcześniej z tygodnikiem „Wprost”, chcących dać swemu tygodnikowi równie kontrowersyjną nazwę co „Uważam Rze” – „WPROST PRZECIWNIE”, jednak ostatecznie po perturbacjach z kolporterem prasy, jakim jest „Ruch”, nazwa została zmieniona na „ Wręcz Przeciwnie”. Tak o sobie pisze na stronie www. redakcja: „Jesteśmy grupą byłych dziennikarzy tygodnika Wprost. Współtworzyliśmy to pismo w czasach, kiedy odnosiło ono największe sukcesy. Dziś nie możemy pogodzić się z tym, co stało się z tygodnikiem po przejęciu go przez Platformę Mediową Point Group i postawieniu na jego czele redaktora Tomasza Lisa. Dlatego razem tworzymy nowy tygodnik Wręcz Przeciwnie. Będziemy nawiązywać w nim do najlepszych tradycji „starego” Wprost: liberalnego w sferze gospodarczej, konserwatywnego w sprawach obyczajowych i nie bojącego się poglądów przeciwnych niż obecne w większości mediów”. Jestem ciekaw jak potoczą się losy nowego tygodnika, czy część czytelników „Uważam Rze” zacznie czytać nowy tygodnik?
Wśród publicystów „ Wręcz Przeciwnie” znaleźli się publikujący również w konserwatywno-liberalnym „Najwyższym Czasie” – Janusz Korwin-Mikke i dawniej Paweł Zarzeczny, publikuje również redaktor naczelny internetowego wydania „Frondy” – Tomasz Terlikowski. Jakie losy spotkają wspomniane tygodniki pokażą nadchodzące miesiące. Oby nie takie jak „Nowe Państwo” i „OZON, co wówczas pozostanie czytelnikom – pozostanie na szczęście wychodzący od lat cyklicznie choć trochę monotematyczny „Najwyższy Czas”.
9 IX 2011
Wojciech Wasiutyński był publicysta nietuzinkowym, karierę rozpoczynał w piśmie Stanisława Piaseckiego „Prosto z Mostu”, wiążąc się równocześnie politycznie z Bolesławem Piaseckim. Więcej informacji na temat tego publicysty w moim tekście zamieszczonym na portalu FRONDA
Między II a III RP – twórczość Wojciecha Wasiutyńskiego
————————————————————————-
4 IX 2011
DWIE PŁYTY
Czas wakacji pozwolił mi trochę poprzyglądać się „nowością” muzycznym. Wspominałem już, że na festiwalu w Jarocinie zafascynował mnie Olaf Deriglasoff – jego płyta NOŻE jest naprawdę bardzo dobra, poza tym ma on jedną z lepszych stron (jeśli ktoś ma szybki komputer).
Dziś chciałbym jednak obmówić dwie zupełnie różne od siebie płyty.
Tomasz Budzyński lider zespołu ARMIA wydał swoją trzecią solową płytę OSOBLIWOŚCI. Kto spodziewa się na niej utworów brzmieniowo podobnych do granych przez Armię, może się rozczarować. Płyta jest spokojna – można rzec delikatna, trochę smutna – na co wpływają takie instrumenty jak klarnet czy saksofon. Płyta jest bardzo zróżnicowana w warstwie muzycznej – płyta eklektyczna.
Teksty zaś oparte są często na prostej grze słów:
Królik ponuryKotu tortury
Zadał okrutne
Ucho mu puchnieNatura
Natura
Tu nic się nie wskóraOko w rosole
Mucha w oczodole
Kot już bez wąsa
Ta pani kąsaNatura
Natura
Tu nic się nie wskóraTa pani kąsa
Kąsa bez wąsa
Ta pani kąsa
Kąsa bez wąsaNatura
Natura
Już nic się nie wskóra Wskóraj!
Najmocniejszą stroną płyty jest jej różnorodność – wskazujący, że Budzyńskiego nie można zaszufladkować.
Mi najbardziej odpowiadają takie utwory jak MORDOPOLIS, IMIĘ, WIO GARBUSKU.
Podsumowując płyta Budzyńskiego faktycznie zawiera utwory, które można określić jako OSOBLIWOŚCI!
Drugą płytę którą chciałbym polecić, choć z pewnym przestrachem, ponieważ nie jest to płyta nawet w minimalnym stopniu konserwatywna, a wręcz przeciwni – mocno rewolucyjna. Jest to płyta R.U.T.A.„GORE – Pieśni buntu i niedoli, XVI-XX w.” projekt jest pomysłem Maćka Szajkowskiego znanego z Kapeli ze Wsi Warszawa. Uważam, że jest to najbardziej punkowa, najbardziej czadowa płyta ostatnich lat. Z warstwy tekstowej dowiemy się o rewolucyjnych nastrojach chłopach, którym jako wróg jawił się szlachcic – później ziemianin oraz kler. Oczywiście dobór tekstów, jest jak każdy wybór – subiektywny – jednak pasują bardzo do zaproponowanych na płycie interpretacji muzycznych. Co tu dużo mówić płyta na pewno jest antykapitalistyczna. Punkowego kopa raczej nie spodziewalibyśmy się po takich tradycyjnych instrumentach jak lira korbowa, czy fidele płockie. W każdym razie te instrumenty w połączeniu z wokalami Pawła „Gumy” Gumoli z Moskwy, Roberta „Robala” Matery z Dezertera, a także Niki z Post Regiment i Spiętego z Lao Che są prawdziwie buntowniczą mieszanką. Mi szczególnie spodobała się Pieśń robotników leśnych Warmii.
—————————————————————————————————————————
14 VIII 2011
Nie sądzę aby w Polsce znalazło się osoby, które uznają promocję czytelnictwa za coś szkodliwego, każdy kto zna akcję „Cała polska czyta dzieciom” musi przyznać, że to doskonały pomysł. Oczywiście wszelkie próby promocji czytelnictwa są jak najbardziej uzasadnione, problem polega jednak na tym, iż może przyjść czas, że czytanie będzie domeną nielicznych, którzy nie zdołają dotrzeć z kagankiem oświaty do każdego sioła. Dlaczego tak sądzę, w piątkowej Rzeczpospolitej znalazłem następujące dane na temat czytelnictwa w Polsce.
Z badań przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową wynika, że w 2010 roku 56 % Polaków nie przeczytało ani jednej książki. 46 % badanych nie przeczytało w ciągu miesiąca nie tylko ani jednej książki ale także dłuższego artykułu (3 strony) – również w Internecie. Nie czyta też co piąta osoba z wykształceniem wyższym!
Skąd więc ludzie czerpią wiedzę o otaczającej ich rzeczywistości – najprawdopodobniej z przefiltrowanych, banalnych informacji telewizyjnych.
———————————————————————————————————————————–
19 VII 2011
Prawica pozaparlamentrana w nadchodzących wyborach
Kalendarz wyborczy jest nieubłagany, na jesieni odbędą się po raz siódmy (lub 8 jeśli bierzemy pod uwagę wybory czerwcowe z 1989 r.) wybory do Sejmu i Senatu. Na prawicy po raz kolejny rozgorzała dyskusja o możliwości powodzenia partii nie zasiadających dziś w parlamencie oraz o potencjalnych koalicjach. W numerze „Najwyższego Czasu” z 9-16 VII (nr 28-29) redaktor Tomasz Sommer napisał artykuł „Jednoczenie prawicy w działaniu”, w którym nakreślił prawdopodobne możliwości koalicyjne takich ugrupowań jak Prawica Rzeczypospolitej, Nowa Prawica oraz PJN. Okazało się jednak, że cała dywagacja o koalicji jest najprawdopodobniej czczym prorokowaniem, gdyż w takowej nie chce uczestniczyć Marek Jurek.
Społem mości Panowie
Od kiedy obserwuję pozaparlamentarną prawicową scenę polityczną, zawsze pojawiały się głosy, że jedynie wspólny start wszystkich ugrupowań pozaparlamentarnych o choćby nieco zbliżonym profilu da szansę zaistnieć w przyszłości ich reprezentacji w parlamencie. Od zawsze, szczególnie młodzi publicyści, którzy nie pamiętają porażek takich rozmów koalicyjnych, we wspólnej liście upatrują szansę na przekroczenie 5% Rubikonu. Niesłusznie zakładając, że potencjał wyborczy poszczególnych członów koalicji będzie się sumował. Takie myślenie posiada błąd metodologiczny!
a) Wyborca chcący zagłosować na ugrupowanie konserwatywno-liberalne, może nie chcieć zagłosować np. na narodowców startujących z tej samej listy, w ramach bojkotu „zgniłej” koalicji nie odda na ten komitet swojego głosu.
b) Respondent często odpowiada, że zagłosuje np. na UPR (dawniej), lecz nie znając nikogo z tej listy w swoim okręgu może przesunąć swój głos na partię najbardziej zbliżoną ideowo, gdzie znajduje się bardziej znany lider o dość podobnych przekonaniach – często duża (pewna co do uzyskania mandatów) partia.
c) Start pod nowym szyldem – nieznanego dotychczas komitetu wyborczego, powoduje nierozpoznawanie go przez część potencjalnych wyborców, którzy są po prostu zagubieni. W badaniach najczęściej pyta się o partie, które są już w jakiejś mierze rozpoznawalne.
Sztandarowym przykładem braku sumowania się elektoratów był przykład Libertasu Polska, na kandydatów którego nie oddawali głosu dawni zwolennicy Ligi Polskich Rodzin – uznając Libertas za mało wiarygodną libertariańsko-nacjonalistyczną międzynarodówkę.
Innym zagadnieniem dotyczącym koalicji prawicowych jest zawsze powtarzający się problem z możliwością ich powołania. Problem dotyczy parytetu na listach wyborczych, pytań czy startować jako nowa partia czy też koalicja (najwyższy 8% próg) lub komitet wyborczy wyborców oraz kto może w takim porozumieniu uczestniczyć. No i oczywiście sporów na linii liderzy tych partii, których myślenie można śmiało określić „sam sobie sterem, okrętem i żeglarzem”.
Zazwyczaj dochodzi do następującej sytuacji, która w moim przekonaniu zaistnieje, jeśli już nie ma miejsca, również w nadchodzących wyborach. Uogólniając, można przyjąć, że pojawią się przynajmniej dwa poważniejsze komitety wywodzące się z nurtu prawicy pozaparlamentarnej. Jeden konserwatywno-liberalny, drugi chrześcijańsko-narodowy. Taki podział już kilkakrotnie się dokonywał. W roku 1993 startowała Unia Polityki Realnej oraz Katolicki Komitet Wyborczy „Ojczyzna”, w 1997 Unia Prawicy RP oraz Blok dla Polski, w 2005 – Platforma JKM i Prawica RP, a także LPR. Jak pamiętamy LPR, mimo braku wewnętrznej spójności, dzięki różnym sprzyjającym okolicznościom po raz drugi dostał się do Sejmu, choć szybko pokazał, że pokładane w nim nadzieje antymainstreamowych środowisk prawicowych są przedwczesne, a ostatecznie LPR w imię smutnego powiedzenia „władza deprawuje” kończy jak w 1928 roku Związek Ludowo-Narodowy.
Do porozumień między ugrupowaniami nie doszło mimo oczywistych korzyści, jakie z nich mogły płynąć, jak choćby większe zasoby finansowe i potencjał osobowy.
Podchody czyli strategia ONR – czy też pecunia non olet
W latach trzydziestych ubiegłego wieku powstał Obóz Narodowo-Radykalny, środowisko to po niespełna dwumiesięcznej legalnej działalności zostało rozwiązane przez sanację, doprowadziło to do podziałów wewnątrz grupy narodowych-radykałów. Część z nich przyjęła taktykę infiltracji innych środowisk politycznych nie wyłączające z tego sanacji. Taktyka miała doprowadzić do wprowadzenia myśli narodowo-radykalnej „na salony”, umocnienie się w różnych środowiskach, a dzięki temu zwiększenie zasobów finansowych oraz możliwości pozyskiwania zwolenników. Współcześnie również część z polityków prawicy pozaparlamentarnej wybiera taką taktykę. Przykładem może być zaangażowanie niektórych polityków dawniej w Akcji Wyborczej Solidarność, a współcześnie w PiS, a czasami również PO. Działania te wynikają z przeświadczenia, że należy walczyć o konserwatywne, czy też narodowe minimum, przetrwać najtrudniejszy okres, ponieważ dzisiejsza polaryzacja sceny politycznej, no i brak realnej alternatywy na prawicy, pozostawia tylko takie rozwiązanie. Wśród zwolenników „hibernacji” w dużych ugrupowaniach dominują zwolennicy porozumienia z PiS, które uznawane jest przez nich za mniej kosmopolityczne, bardziej patriotyczne od PO. Mniej zwolenników ma opcja mówiąca o przetrwaniu w ramach PO. Zwolennicy tego rozwiązania zazwyczaj wyrażają następujące poglądy: dopóki będzie silny PiS nie powstanie nic innego na prawej stronie; PiS to socjaliści, romantycy nawiązujący do PPS-Frakcja Rewolucyjna, którzy pogrążą Polskę w romantycznej histerii. A przecież zasadniczo nie ma różnic między tymi ugrupowaniami, a co więcej PO nie „bije w rewolucyjne bębny” jak to określił w tekście „Zmiany barw partyjnych”, we wspomnianym już wcześniej numerze „Najwyższego Czasu” z 9-16 VII (nr 28-29) prezes KZM – Adam Wielomski.
Strategia przetrwania w ramach głównych nurtów politycznych budzi pewne obiekcje. Przede wszystkim patrząc na tzw. transfery między poszczególnymi ugrupowaniami, dziś obserwowane w PJN, partii mającej słabiutkie notowania. Pojawia się pytanie, czy rzeczywiście chodzi wyłącznie o utrzymanie pewnego np. konserwatywnego minimum, czy też spory ideowe już zupełnie nie mają znaczenia i politykom zależy wyłącznie na własnym przetrwaniu w świecie postpolityki w imię zasady pecunia non olet.
Co z pozaparlamentarną alternatywą?
Niestety, w mojej ocenie, przed ugrupowaniami pozaparlamentrnej prawicy nie rysuje się świetlana przyszłość, prawdopodobnie znów wystartuje kilka mniejszych komitetów, z głównym, wspomnianym już podziałem, opcja konserwatywno-liberalna, no i chrześcijańsko-narodowa. Wyborcy niezadowoleni z głównego nurtu polityki, dostają sprzeczne sygnały, okazuje się, że Kongres mający za zadanie jednoczyć prawicę, to podrasowany UPR, w którym wcześniej doszło do podziału na UPR i Wolność i Praworządność. Ostatecznie do Kongresu Nowej Prawicy przystępuje jedna z frakcji w UPR, zaś druga startować będzie wspólnie z Prawicą Rzeczypospolitej. Generalnie nawet osobom dość dobrze zorientowanym w polityce trudno w tych podziałach, przetasowaniach i walkach frakcyjnych dojść do ładu. Jaki więc sygnał ma szansę dotrzeć do przeciętnego Kowalskiego czy Nowaka? Przekaz jest następujący: środowiska te są skłócone, niepoważne i od lat powtarzające ten sam scenariusz. W mojej ocenie wszystko wskazuje, że następne wybory to nadal parlament z czterema ugrupowaniami.
————————————————————————————————————————————–
Festiwal w Jarocinie, jest znany chyba wszystkim słuchaczom rocka. Jego geneza sięga roku 1970, lecz to dopiero od roku 1980, gdy zaczął go organizować Walter Chełstowski, kojarzy się przede wszystkim z muzyką punk rockową, bluesem, nową falą no i metalem i hardcorem. Dzięki festiwalowi w Jarocinie dały się poznać szerszej publiczności takie zespoły jak: T. Love, Abaddon, Siekiera, Moskwa, Variété, Cela nr 3, Sztywny Pal Azji, Karcer, Zielone Żabki, GaGa, czy też toruńska Rejestracja.
Festiwal dawał możliwość zaprezentowania się młodym, nieznanym zespołom, był przede wszystkim skierowany w ich stronę. Poza tym stał się w czasach szarej rzeczywistości PRL, miejscem, które jawiło się jako oaza wolnej zbuntowanej myśli. Co prawda po latach, dzięki badaniom przeprowadzonym przez naukowców z IPN, okazało się, iż był częściowo „wentylem bezpieczeństwa” dla władzy, która wolała całą niezależną, buntowniczą, konstatującą system młodzież mieć w jednym miejscu pod okiem Służb Bezpieczeństwa. Mimo wszystko festiwal pozostawał kolorowym azylem – namiastką niezależności. Muniek Staszczyk o klimacie Jarocina pisał: „Jarocin, wymyślony i zrealizowany przez Waltera Chełstowskiego, stawał się miejscem gdzie można było zaśpiewać wszystko bez żadnych obaw przed cenzurą, przechodziły nawet najostrzejsze, polityczne kawałki”.
Ja z racji młodego wieku, udałem się na Jarocin dopiero w roku 1993, wówczas już zmienił się jego charakter, wynikało to ze zmian jakie nastąpiły w 1989 roku. Na czym polegała zmiana – jeśli chodzi o zespoły punkowe – przede wszystkim punkowcy nie kontestowali już tak mocno władzy, a znacznie bardziej Kościół katolicki.
Jadąc do Jarocina wyobrażałem sobie festiwal jako miejsce przesiąknięte muzyką, młodzieńczą energią i radością. Jednak rok 1993 był specyficzny, od kilku lat słychać już było o bójkach festiwalowych między punkami i pojawiającymi się od czasu do czasu skinami. Poza tym w prasie drukowanon informacje o czarnych mszach urządzanych przez black metalowców. Mnie po przyjeździe na festiwal przeraził rozchodzącego się w różnych mniej widocznych dla oczu mieszkańców miejscach zapach kleju, jednoznacznie kojarzony bynajmniej nie z zakładem szewskim. Poza tym odczuwało się dość duży poziom podenerwowania wśród festiwalowiczów. Koniec końców w roku 1993 doszło do zdemolowania małej sceny. Jeśli dobrze pamiętam, na małej scenie grała wówczas Wańka Wstańka & the Ludojades. Ochrona zachowywała się agresywnie, dość brutalnie zrzucała ze sceny osoby chcące z niej skakać w tłum. Jedna ze zepchniętych dziewczyn spadła na beton, co stało się bezpośrednią przyczyna demolki. Początkowo poleciały w stronę sceny jakieś przedmioty, fragmenty ławek, jedzenie. Później na scenę gdzie nie było zbyt dużo ochrony wtargnęły pierwsze osoby. Pamiętam jak nagłośnienie poleciało ze sceny, ktoś rozwalił perkusję, uciekając z blachami. Po zajściach dowiedzieliśmy się, że festiwal został przerwany. Kolejny rok – 1994 był zaś ostatnim w dziejach festiwalu.
Od 2005 r. znów festiwal zaczął być ponownie organizowany. Ja postanowiłem się wybrać na jego tegoroczną edycję. Byłem przekonany, że jest to festiwal dla „emerytów” rocka, gdzie średnia wieku wynosić będzie 40-45 lat. Przeświadczenie to umocnione było notkami prasowymi, które opisywały Jarocin, jako miejsce w którym można odnaleźć „dawny klimat”, ale sama impreza jest przygotowana już dla bardzo „dorosłej młodzieży”, która przyjeżdża z całymi rodzinami. Owszem na parkingu faktycznie stało ponad 700 samochodów świadczących o „znakach czasów”, jednak co mnie bardzo zaskoczył, wśród uczestników festiwalu przeważała młodzież i to moim zdaniem w wieku 15-22 lata. Nie zabrakło metalowców (choć tych było stosunkowo niewielu), ale przede wszystkim ze zdziwieniem stwierdziłem, że w Polsce nadal istnieje cała masa punków i to nie sezonowych, którzy wystylizowali irokezy specjalnie na festiwal. A więc – punk’s nod dead.
Zauważyłem, że zmieniła się koncepcja samego festiwalu, ponieważ jest mało młodych zespołów konkursowych, które dawniej dzięki Jarocinowi miały szansę szerzej zaistnieć. Jarocin zaczyna przypominać, jeśli chodzi o dobór zespołów, inne duże festiwale. Obok polskich gwiazd pojawiają się znane zespoły zagraniczne, w tym roku kontrowersyjny ze względu na swoją nazwę i stosunek do religii punkowo-„szantowy” Bad Religion. Otoczenie tegorocznego festiwalu, moim zdaniem, przypominało jednak to ze starych czarno-białych zdjęć z lat 80’. Warto wspomnieć, że festiwal miał bardzo dobre nagłośnienie. Jeśli miałbym powiedzieć jaki zespół czy wykonawca najbardziej przypadł mi do gustu – na pewno jest to Olaf Deriglasoff, energetycznie zagrał Acid Drinkers oraz występujący na małej scenie Biff. Oczywiście bez zarzutu wypadł Myslovitz i Armia, która słyszałem już z pola namiotowego.
Ważne jest, że festiwal nie ma jednoznacznego oblicza politycznego, co moim zdaniem jest jego wielkim plusem. Obok lewicujących Bad Religion czy Anti Flag występuje również chrześcijańska Armia.
——————————————————————————————————
4 VII 2011
21 czerwca w Toruniu już po raz kolejny odbyło się ŚWIĘTO MUZYKI, z tej okazji w różnych częściach miasta zorganizowana wiele ciekawych koncertów.
Liczę, że w przyszłym roku uda mi się w pewien sposób współuczestniczyć w tym święcie. Od niedawna z Mokrego przeprowadziłem się na Bydgoskie Przedmieście, tam też często spaceruje zapoznając się z architekturą dzielnicy. Przy ul. Konopnickiej 15, spostrzegłem tablicę poświęconą Zygmuntowi Moczyńskiemu, kompozytorowi i nauczycielowi. Pomyślałem, że w przyszłym roku warto byłoby przybliżyć mieszkańcom ul. Konopnickiej postać i twórczość tego zasłużonego dla Ziemi Pomorskiej kompoztora.
Zygmunt Moczyński (ur. 23 lutego 1871 r. w Bydgoszczy, zm. 17 września 1940 r. w Palmirach w egzekucji) – był pedagogiem muzyczny, kompozytorem, dyrygentem, a także przywódca pomorskiej organizacji konspiracyjnej Bataliony Śmierci za Wolność (młodzięzowa org. konspiracyjna działająca w 1939/40 roku).
Był synem Marcina Moczyńskiego, organisty w toruńskiej farze. Uczęszczał do szkoły wstępnej dla nauczycieli w Rogoźnie. Następnie uczył się w seminarium nauczycielskim w Paradyżu koło Opoczna, w którym w 1893 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. Pracował przez pewien czas w szkole powszechnej w Koźminie, po czym rozpoczął naukę w Instytucie Nauki Kościelnej w Berlinie, którą zakończył w 1898 r. Był sympatykiem Narodowej Demokracji. Z powodu okazywania polskości spotykały go szykany ze strony władz niemieckich, m.in. nie mógł zostać nauczycielem muzyki w Grudziądzu. W 1918 r. po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, powrócił w rodzinne strony. W 1922 r. objął stanowisko nauczyciela muzyki w Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Toruniu. Jednocześnie od 1934 r. był wicedyrektorem Konserwatorium Muzycznego Pomorskiego Towarzystwa Muzycznego w Toruniu. W latach 1928-1940 prowadził chóry „Dzwon” i „Cecylia”. Był także członkiem różnych towarzystw muzycznych i śpiewaczych. Skomponował wiele utworów, m.in. Hymn Pomorza i Straż nad Wisłą.
Muzykę Hymnu Pomorza Moczyński skomponował, gdy z okazji 10-lecia przyłączenia Torunia do Polski – Związek Towarzystw w Toruniu ogłosił konkurs na napisanie słów do hymnu Pomorza. Wyróżniony został utwór napisany przez sędziego z Torunia – Zenona Szusta.
Hymn jest dość patetyczny, należy pamiętać, że był pisany również „ku pokrzepieniu serc”, gdyż Pomorze jako wąski pas rozdzielało Niemcy i poczucie rewizjonizmu niemieckiego mieszkańcy Pomorza dość mocno odczuwali.
Ziemio pomorska kraju drogi!
nie wydarł nam Cię wróg, nie wydarł- wróg!
Bo nas od wieków w walce srogiej
wiódł zew: Ojczyzna, Bóg!, wiódł zew: Ojczyzna Bóg!
Ref. Polsko, Ojczyzno, Matko święta,
dla Ciebie dzierżmy tu straż, dzierżmy straż!
Jest w nas wytrwania moc zaklęta,
a wiara to puklerz nasz, a wiara to puklerz nasz.
Z dwu stron germańska prze nawała,
do Polski bije wrót, do Polski wrót!
lecz niewzruszony jako skała
pomorski stoi lud, pomorski stoi lud!
I choćby wszystkie piekieł hufce
do walki, miały wstać, do walki wstać,
ślubujemy tu na swej placówce
nad morskiej wiecznie trwać, nad morskiej wiecznie trwać!
Po klęsce wrześniowej Moczyński współorganizował na terenie Torunia i okolic młodzieżową organizację konspiracyjną Bataliony Śmierci za Wolność, stając się jej faktycznym przywódcą. Nadzorował wydawanie podziemnego pisemka pt. „Za Wolność” („Za Wolność Waszą i Naszą”). Był przeciwnikiem zaangażowania młodzieży do poważniejszych akcji konspiracyjnych. 6 marca 1940 r. został aresztowany przez Gestapo wskutek zdrady razem z innymi członkami Batalionów. Niemcy osadzili go w Forcie VIII. Podczas śledztwa był torturowany, ale nie załamał się; odrzucił także ofertę współpracy. Na początku września 1940 r. został wysłany do więzienia na Pawiaku w Warszawie, gdzie go dalej przesłuchiwano i torturowano. Został rozstrzelany 17 września 1940 r. w Palmirach.
———————————————————————————–
27 VI 2011
Portal konserwatyzm.pl zadał mi kilka pytań odnośnie współczesnego narodowego-radykalizmu. Pytania zadawał mi Arkadiusz Meller.
W swoich badaniach wielokrotnie zajmował się Pan Doktor historią polskiego narodowego-radykalizmu. Jakie zdaniem Pana Doktora współczesne organizacje ruchu narodowego nawiązują do tradycji Obozu Narodowo-Radykalnego i Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga”?
W latach 90. XX wieku najaktywniejszą formacją odwołującą się do dorobku Obozu Narodowo-Radykalnego oraz do formacji, które powstały po jego delegalizacji („ABC” i „Falanga”) było Narodowe Odrodzenie Polski, choć z czasem ugrupowanie to znacznie mniej przywiązywało wagi do spuścizny narodowo-radykalnej na rzecz tzw. „Trzeciej Pozycji”. Obecnie wyraźnie widać wzrost zainteresowania narodowym-radykalizmem w środowisku Obozu Narodowo-Radykalnego, który już w samej nazwie wskazuje swoje ideowe korzenie. Ponadto istnieje autonomiczne w stosunku do wspomnianego ONR-u – stowarzyszenie regionalne – „ONR – Podhale”. Poza tym po rozłamie do jakiego doszło w mazowieckich strukturach ONR – powstała organizacja o nazwie „Falanga”, której nazwa wskazywałaby na nawiązanie do tradycji bepistów (zwolenników Bolesława Piaseckiego).
Znacznie więcej odniesień do ONR-u i spuścizny całego obozu narodowego znajduje się w enuncjacjach obu ONR-ów niż „Falangi”, choć żadna z organizacji nie odwołuje się bezpośrednio np. do „Zielonego Programu”, tworząc nowe deklaracje. W „Falandze” widać natomiast odniesienia do wodzowskiego charakteru ruchu, moim zdaniem Pan Bartosz Bekier chciałby być współczesnym Bolesławem Piaseckim. Warto jednak zwrócić uwagę, iż kolorystyka jaką przyjęła ta organizacja przypomina raczej barwy nacjonalistów ukraińskich z OUN niż przedwojenne „łapki” z mieczami, które wpisane były w zielone tło.
Jacy obecnie myśliciele są najbardziej inspirujący dla radykalnej młodzieży utożsamiającej się z prawicą? I czy nie obserwuje się zjawiska polegającego na tym, że skrajne ugrupowania większą wagę przywiązują do inspiracji zewnętrznych niż do rodzimych twórców myśli politycznej?
Jeśli mówimy o prawicy nacjonalistycznej to od lat 90. widzimy zainteresowanie europejskimi ruchami nacjonalistycznymi i autorytarnymi. W pismach, na stronach internetowych pojawiały się i pojawiają artykuły dotyczące gen. Franco, prof. Salazara, ale także kontrowersyjnej postaci jaką był L. Degrel. W środowiskach narodowych, również zwolenników opcji narodowo-radykalnej widzimy większe niż w latach 90. zainteresowanie Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Oczywiście nadal aktualny, szczególnie w ONR, jest dorobek intelektualny „młodych” zarówno działających w Stronnictwie Narodowym – jak chociażby Adam Doboszyński, a także działaczy narodowo-radykalnych jak Tadeusz Gluziński, Jan Mosdorf, Bolesław Piasecki.
Pojawiają się jednak nowe trendy, przede wszystkim w środowisku „Falangi” widoczne jest zainteresowanie Aleksandrem Duginem i jego rozważaniami geopolitycznymi. Moim zdaniem koncepcje bardzo interesujące dla badaczy myśli politycznej, jednak nie przystające w żaden sposób do polskiej rzeczywistości. Ponadto w „Falandze” widoczny jest dość duży synkretyzm, gdyż obok Dugina inspiracją jest również twórca AF – Charles Maurras.
Według mnie prawica nacjonalistyczna w Polsce sama nie próbuje tworzyć nowych programów nie mówiąc już o zwartej doktrynie. Działacze narodowo-radykalni zdają sobie jednak sprawę, że współczesność znacznie odbiega od II RP i nie wszystkie enuncjacje programowe pasują do dzisiejszej sytuacji naszego kraju. Stąd pewnie poszukiwania innych wzorców. Przeniesienie ich na nasz grunt moim zdaniem jest niemożliwe gdyż myśl polityczna powstaje w specyficznych warunkach odrębnych dla każdego narodu.
To co charakteryzowało nurt narodowo-radykalny po 1989 roku to specyficzny eklektyzm i czerpanie z różnych szkół politycznego myślenia od włoskiego faszyzmu do jak się nie tak dawno okazało nacjo-bolszewizmu. Współczesny narodowy-radykalizm to również mieszanka polityczności i subkultury (skinheads), która gdzieś zawsze tliła się w tych środowiskach.
Wśród ugrupowań skrajnych ostatni czasy zdobywa popularność przekonanie o konieczności zawarciu „sojuszu ekstremów”, czyli połączenie w celach taktycznych skrajnej lewicy ze skrajną prawicą. Czy takie „sojusze” mogą być realnym zagrożeniem dla demoliberalizmu i czy współpraca takich środowisk nie spowoduje utraty wyrazistości ideowej przez te ugrupowania?
Z punktu widzenia teorii polityki, od dawno wiadomo, że skrajności się przyciągają (w celu przeprowadzenia dowodu można zastosować Heglowską triadę: teza, antyteza, synteza).
Współpraca dwóch przeciwstawnych obozów wynika to z podobnej optyki i oceny rzeczywistości. Może okazać, się, że katalog wspólnych wrogów dla nacjonalisty i przedstawiciela skrajnej lewicy może być podobny. Przykładem mogą być korporacje i kartele, konsumpcyjny tryb życia, wolny rynek, ustrój parlamentarno-gabinetowy.
Mogą nawet w jakimś wycinku mieć podobne założenia programowe np. podobne poglądy gospodarcze, czy też społeczne.
Czy oznacza to, że wszelkiego rodzaju „sojusze ekstremów” maja szansę przetrwania a może nawet zburzenia obecnego ustroju? Moim zdaniem nie, ponieważ ekstremizm mają szansę powodzenia w sytuacjach skrajnych, gdy władza traci nagle poparcie, pojawiają się rozruchy społeczne, pojawia się kryzys itp. W mojej ocenie taka sytuacja w tej chwili nie nastąpi. Szansą mogłoby być także poparcie np. w kołach wojskowych, jednak takiego ugrupowania ekstremistyczne w Polsce nie mają. Nie bez znaczenia jest, że są to środowiska bardzo niewielkie, mające śladowe poparcie.
Co do utraty wyrazistości, czy też swych fundamentalnych zasad. Moim zdaniem współpraca ugrupowania odwołującego się do cywilizacji łacińskiej (choćby były tzw. lewicą prawicy) z materialistami jest samo w sobie zatraceniem tożsamości lub niezrozumieniem dystynktywnych cech cywilizacji łacińskiej do której się odwołuje. Przecież w tej cywilizacji doczesność jest tylko chwilowym przystankiem na drodze człowieka, zaś dla materialistów jest sednem istnienia.
Czy zawarcie sojusz przez „Falangę” z maoistami reprezentującymi narodowy komunizm jest zrozumiałe w świetle znajomości historii polskiego ruchu narodowego?
Polski obóz narodowy zarówno myślę tu o „starych” jak i „młodych” był zdecydowanym przeciwnikiem komunizmu, o maoizmie nie mogło wówczas jeszcze być mowy!
Niechęć do komunizmu wynikała z następujących przesłanek:
– polscy nacjonaliści sprzeciwiali się materializmowi, uznając prymat duszy nad ciałem, kulturą itp.;
– polski nacjonalizm przeciwstawiał się internacjonalizmowi, który traktowano jako sprzeczny z interesami narodowymi poszczególnych nacji;
– uznawano komunizm nie tylko za zły reżim polityczny, system gospodarczy (choć w „Falandze” widać było pewne odniesienia do planowości w gospodarce i zainteresowanie przemysłem ciężkim) ale przede wszystkim za „nową religie”, która posiadała swoje dogmaty stojące w sprzeczności do katolicyzmu.
——————————————————————————————————————————
9 VI 2011
POSTPOLITYKA
Nie tak dawno temu dowiedzieliśmy się, o przejściu obiecujące posła lewicy – Bartosza Arłukowicza do PO – transfer ten wywoła medialną burzę jakie będą kolejne przetasowania między partiami. Sam temat transferów uważam za zupełnie bez powodu poruszany przez media, ponieważ osoby, które przechodzą z jednego do drugiego stronnictwo poza nielicznymi przykładami (minister Radosław Sikorski), po wyborach nie stają się postaciami pierwszoplanowymi tych ugrupowań, a często zupełnie się o nich zapomina. Łatwość zmieniania barw partyjnych, szczególnie jeśli chodzi o polityków „obiecujących” czy też z pierwszych stron gazet, związane jest, przede wszystkim z szukaniem dogodniejszego miejsca na liście, albo spowodowane jest „duchotą” wewnątrz własnego ugrupowania, co oznacza np. bycie w niełaskach przewodniczącego/prezesa – co zresztą równoznaczne jest ze słabym miejscem na liście wyborczej. Transfery, harcownicy to wyraźna oznaka zbliżających się wyborów. Dlaczego media poświęcają tym przesunięciom tyle miejsca. Przyczyny widzę przynajmniej dwie: mediom nie zależy na rzetelnej dyskusji o stanie państwa, o pokazaniu co zarówno opozycja (ta ze zrozumiałych względów w mniejszym zakresie) jak i władza uczyniły przez ostatnie cztery lata, na ile udało się zrealizować obietnice wyborcze, przedstawić bilans działań. Jeśli taka jest przyczyna zajmowania się tematyką zastępczą to oznaczałoby, zatracenie jednego z podstawowych zadań mediów prezentowanie rzetelnych ale również pogłębionych informacji. Przyczyna druga dość banalna, a wielce prawdopodobne, że prawdziwa – mediom zależy wyłącznie na tworzeniu dyskusji wokół płytkich mało istotnych ale lekko sensacyjnych tematów typu: kto z kim, kiedy i gdzie. Wracając jednak do sprawy transferów – ostatnio głośno jest na temat możliwości przejścia do PO – Pani poseł Kluzik-Rostkowskiej, niedawnej liderki PJN. Jeśli faktycznie tak się stanie, można śmiało stwierdzić, że współczesnym politykom zależy przede wszystkim na własnym przetrwaniu. Można jednego dnia prowadzić kampanię Jarosława Kaczyńskiego, następnego dnia, już po wyrzuceniu z ugrupowania, ostro go krytykować, przy tym nawiązując do spuścizny jego brata ś. p. Lecha Kaczyńskiego. Gdy ugrupowanie którym się kieruje nie jest w stanie stworzyć jednolitej polityki wewnętrznej, a sondaże są również bezlitosne, to wówczas można zmienić szyld polityczny. Coraz częściej i bardziej uporczywi nasuwa mi się myśl – żyjemy w świecie postpolityki.
———————————————————————–
Dzięki uprzejmości poznańskiej Korporacji Akademickiej „Hermesia” dnia 7 VI o godz. 17.00, w budynku Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, al. Niepodległości 10 – sala 407, będę miał spotkanie promujące moją książkę dotyczącą korporacji. W czasie spotkania można będzie ją nabyć w promocyjnej cenie, ponadto do dostania będzie opracowana współnie z Arkadiuszem Mellerem antologia źródeł dotyczących myśli narodowo-radykalnej.
———————————————————————————————————–
W niedzielę 29 maja w kilku miastach w Polsce odbyły się Marsze dla Życia i Rodziny, inicjatywa w mojej ocenia bardzo ważna, pokazująca, że najważniejszą mała wspólnotą pozostaje Rodzina – która daje miłość, poczucie bezpieczeństwa i choć świat staje się globalną wioską, a na Facebooku można mieć niewyobrażalną liczbę znajomych – to nadal w trudnych chwilach można liczyć właśnie na Rodzinę.
Niestety w niedzielę pracowałem i nie mogłem uczestniczyć w Marszu, który odbył się również w Toruniu – bardzo żałuję. Starałem się już po powrocie z pracy odnaleźć jak najwięcej informacji zarówno o największym Marszu, który odbył się w Warszawie jak i o lokalnym toruńskim. Z przykrością zauważyłem, że Marsz został prawie zupełnie przemilczany w dużych mediach – choć to bardzo piękna i przecież niepolityczna inicjatywa!
W przyszłym roku mam nadzieję, że wspólnie z Rodziną wezmę w nim udział.
—————————————————————————————————————–
Jutro 24 maja o godz. 15. 30 Studenckie Koło Myśli Politycznej zorganizowało spotkanie promujące moją najnowszą książkę poświęconą korporacjom. Wszystkich zainteresowanych II RP – organizacjami młodzieżowymi, ich ideologią zapraszam na Wydział Politologii i Studiów Międzynarodowych.
17 V 2011
KOLEJNE JUWENALIA
W historii UMK minęły już 51 Juwenalia. W tym roku po raz kolejny w pewnym stopniu uczestniczyłem wraz z prorektorem ds. studenckich Witoldem Wojdyłą w ich organizacji. Obaj jesteśmy zdania, że to studenci powinni decydować o tym w jaki sposób świętować.
Przed Juwenaliami pojawiają się w prasie artykuły stwierdzające, iż studencka zabawa sprowadza się wyłącznie do picia piwa i kiwania przy barierkach w rytm bardziej lub mniej wyrafinowanej muzyki.
Otóż obraz ten jest krzywdzący, ponieważ w czasie Juwenaliów odbywa się zawsze kilkanaście imprez sportowych. Studenci mogą wziąć udział w rożnych turniejach, czy też warsztatach tańca.
Ponadto w czasie Juwenaliów wystąpił kabaret Limo
W tym roku w czasie pochodu Juwenaliowego (pod znakiem komiksu) brała udział orkiestra, a nad dużą sceną rozrzucał cukierki samolot z Pomorskiego Aeroklubu w Toruniu.
Obserwując reakcje publiczności podczas występów zespołów – renesans przeżywa DISCO POLO – które w tym roku reprezentował zespół AKCENT.
Moim zdaniem słuchacze mogli usłyszeń dobra dawkę muzyki z obrzeża reggae, ska, punk rocka, folk. Na szczególną uwagę zasługują w mojej ocenie zespoły: ZABILI MI ŻÓŁWIA, KONOPIANS, ŻYWIOŁAK – no i już legendarny i trochę biesiadne – KSU.
Już po raz ósmy Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich organizuje ogólnopolski Tydzień Bibliotek. Jednym z punktów programu jest panel dyskusyjny na temat myśli konserwatywnej i liberalnej. Panel przygotowała Biblioteka Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych, wśród biorących udział będę również ja. Dyskusji odbędzie się 10 maja 2011 w godz. 10.00-11.15, w bibliotece wydziałowej – wszystkich zainteresowanych myślą konserwatywną i liberalną zapraszam do wzięcia w nim udziału.
——————————————————————————————————————————
Portal „Fronda” opublikował wywiad ze mną dotyczący korporacji, przeprowadzony przez Aleksandra Majewskiego.
Oto link do wywiadu: Polityczność jest dziś passé
——————————————————————————————
W tygodniku „Uważam Rze” ukazał się artykuł Piotra Zychowicz pt.: „Sikorski – wierny uczeń Dmowskiego”, napisałem polemikę z Autorem, jednak w najnowszym numerze tygodnika ukazał się jej tylko fragment jako list do redakcji, poniżej zamieszczam całość. Jednoznacznie podkreślam, że unikałem odniesień do fragmentów artykułu traktujących o współczesnej polityce ministra Sikorskiego – ponieważ nie chciałem stawiać się w roli krytyka czy też obrońcy tej polityki, odniosłem się wyłącznie do fragmentów które uznałem za „naciągane”.
Ostrożnie z Dmowskim
W czasach władzy ludowej Dmowskiego oskarżano o stworzenie obozu nacjonalistycznego, który był o krok od nazizmu, zakłamując i przeinaczając dorobek twórcy obozu wszechpolskiego – gdyż jak wiadomo za największe zagrożenie ekonomiczne, kulturowe uznawał on Niemcy. Po 1989 Dmowski stał się w niektórych środowiskach ojcem nacjo-komunizmu, który kojarzono z Moczerem i Patriotycznym Ruchem Odrodzenia Narodowego.
Dziś postać Dmowskiego uległa znaczącej demistyfikacji, niestety od czasu do czasu pojawiają się w prasie artykuły prezentujące ojca endecji w krzywym zwierciadle. Do takich tekstów zaliczyć należy art. redaktora Piotra Zychowicz pt.: „Sikorski – wierny uczeń Dmowskiego”, który ukazał się w numerze 9/2011 „Uważam Rze”.
Autor na wstępie rozlicza się z „Traktatem Ryskim”, uważając, iż podpisanie traktatu przyniosło opłakane skutki ponieważ endecy „wyrzekli się spuścizny wielonarodowej Rzeczypospolitej” a „w Rydze pogrzebana została idea budowy potężnej polsko-litewsko-białorusko-ukraińskiej federacji, która mogła stać się poważnym graczem w regionie”. Autor prawdopodobnie celowo pomija fakt, iż w przeważającej mierze Litwini, Białorusini i Ukraińcy nie chcieli budowy federacji, gdyż w ówczesnej Europie Środkowo-Wschodniej rozwijał się nacjonalizm również wśród tych nacji. Litwini jak i Ukraińcy patrzyli na Polskę jako kraj mający imperialne dążenia i chcący pod przykrywką federacji dominować nad innymi państwami regionu. Piotr Zychowicz pomija milczeniem bardzo symptomatyczny brak stosunków polsko-litewskich aż do 1938 r., który pokazuje jak duże były antagonizmy między dwoma sąsiadami. Sprawa białoruska ma trochę inne oblicze, ponieważ ich ruch narodowy był nader słaby – a znaczna część Białorusinów uważała się za „tutejszych” lub z łatwością podawała się propagandzie bolszewickiej.
Trudno mi odpowiedzieć na ile minister Radosław Sikorski odwołując się do „Polski piastowskiej” kieruje się wskazaniami płynącymi z dzieł Dmowskiego i czy do ich czytania zachęca go Roman Giertych. Czytając artykuł odniosłem jednak wrażenie, że red. Zychowicz uznaje dążenie do modernizacji Polski wielokrotnie wyrażane przez Dmowskiego za jakiś grzech.
Zychowicz pisząc o współczesnej polskiej polityce zagranicznej konstatuje: „Polska silnie wiąże się z Europą Zachodnią – co notabene uważam za godne najwyższej pochwały – całkowicie zapominając jednak o Europie Wschodniej” – czyżby? Nie wiem czy red. Zychowicz nie słyszał, czy też celowo bagatelizuje fakt istnienia projektu pod nazwą Partnerstwo Wschodnie, którego ojcem założycielem jest minister Sikorski. Nie chcę się wdawać w rozstrzyganie sporu czy Partnerstwo spełnia postawione przed nim zadania. Jedno jest pewne, w swych założeniach jest ono nawiązaniem do wskazań Giedroycia i Mieroszewskiego, a nie Dmowskiego, o czym wspomina również Sikorski w udzielonej półocznikowi „Historia i Polityka” (nr 4/2010) odpowiedzi na ankietę. W niej minister pisał na temat koncepcji Giedroycia: „Ta myśl, aczkolwiek zracjonalizowana i dostosowana do możliwości i czasów współczesnych, nadal przyświeca naszej praktyce politycznej i dyplomatycznej w odniesieniu do wschodniego sąsiedztwa”.
Piotr Zychowicz opisując współczesne stosunki Polski z Ukrainą i Litwą zdaje się nie widzieć zarówno polityki litewskiej w stosunku do polskiej mniejszości jak i zmiany obozu politycznego rządzącego na Ukrainie. Cały tekst red. Zychowicza podporządkowany jest z góry postawionej tezie – zły nacjonalistyczny, szowinistyczny Roman Dmowski i jego epigon Radosław Sikorski.
—————————————————
Zachęcam do zapoznania się z moją najnowszą książką!!
Nakładem oficyny wydawniczej CYCERO.PL ukazała się moja książka poświęcona polskiemu ruchowi korporacyjnemu w latach 1918-1939.
Czytelnik w monografii znajdzie nie tylko fakty dotyczące korporacji, ich działalności, struktur i przede wszystkim myśli politycznej. Książka porusza również takie zagadnienia jak:
– polski nacjonalizm;
– życie studenckie w II RP;
– powiązania między korporacjami a Młodzieżą Wszechpolską i Sekcją Młodych SN;
– biografistyka działaczy młodzieżowych z czasów II RP;
– historia polskich organizacji akademickich poza Polską (Wolne miasto Gdańsk, Wrocław, Berlin, Ryga, Kowna, Czerniowce, Paryż);
Książkę można nabyć na stronie księgarni internetowej www.cycero.net
Spis treści publikacji:
Wykaz skrótów …………………………………………………………………………………..8
Wstęp ………………………………………………………………………………………………11
I. Geneza korporacji akademickich oraz charakterystyka
środowiska uniwersyteckiego II RP ………………………………………………..27
1. Geneza ruchu korporacyjnego oraz polskie korporacje
w XIX i na początku XX wieku …………………………………………………….27
A. Geneza niemieckiego ruchu korporacyjnego ………………………….27
B. Polski ruch korporacyjny w XIX i na początku XX wieku ……….33
a. Polskie organizacje typu korporacyjnego w XIX wieku ………33
b. Polskie korporacje akademickie w XIX i na początku
XX wieku ………………………………………………………………………….38
2. Ustrój wewnętrzny korporacji akademickich, terminologia,
zwyczaje i insygnia …………………………………………………………………………..50
A. Organizacja wewnętrzna ………………………………………………………..50
B. Barwy, insygnia i hymny korporacyjne …………………………………..56
C. Statutowe cele działalności korporacji i obowiązki ich
członków ……………………………………………………………………………….60
3. Charakterystyka środowiska studenckiego II RP …………………………63
A. Przepisy prawne ……………………………………………………………………..63
B. Liczba, wyznanie i struktura społeczna studentów ………………….67
C. Organizacje akademickie i studenckie struktury
ogolnoakademickie ………………………………………………………………..71
II. Ogolnopolskie organizacje korporacyjne w II RP …………………….83
1. Związek Polskich Korporacji Akademickich ………………………………..83
2. Zjednoczenie Polskich Akademickich Korporacji
Chrześcijańskich ………………………………………………………………………..118
3. Federacja Polskich Korporacji Akademickich ……………………………125
6 Spis treści
4. Konwent Polskich Korporacji Akademickich oraz Blok
Polskich Korporacji Akademickich ……………………………………………138
A. Konwent Polskich Korporacji Akademickich ……………………….139
B. Blok Polskich Korporacji Akademickich ……………………………….140
III. Zarys struktury polskich korporacji akademickich
w latach 1918–1939 ……………………………………………………………………….144
1. Korporacje krakowskie ………………………………………………………………144
2. Korporacje lwowskie………………………………………………………………….150
3. Korporacje poznańskie ………………………………………………………………158
4. Korporacje warszawskie …………………………………………………………….172
5. Korporacje wileńskie …………………………………………………………………180
6. Cieszyńskie i lubelskie środowisko korporacyjne ……………………….192
A. Środowisko cieszyńskie ………………………………………………………..192
B. Środowisko lubelskie …………………………………………………………….196
7. Korporacje żeńskie …………………………………………………………………….203
8. Organizacje typu korporacyjnego ………………………………………………207
A. Konfederacje ………………………………………………………………………..207
B. Korpusy ………………………………………………………………………………..213
IV. Polskie korporacje akademickie poza granicami kraju …………..216
1. Austria – Wiedeń oraz Czechosłowacja – Praga i Brno ………………217
2. Francja – Paryż ………………………………………………………………………….222
3. Litwa – Kowno…………………………………………………………………………..224
4. Łotwa – Ryga …………………………………………………………………………….231
5. Niemcy – Wrocław i Berlin ………………………………………………………..232
6. Rumunia – Czerniowce ……………………………………………………………..237
7. Wolne Miasto Gdańsk ……………………………………………………………….240
V. Myśl polityczna korporacji akademickich ………………………………..255
1. Nacjonalizm w myśli politycznej korporacji akademickich ………..255
2. Religia w myśli politycznej korporacji akademickich …………………281
3. Mniejszości narodowe w myśli politycznej korporacji
akademickich …………………………………………………………………………….288
A. Mniejszość żydowska ……………………………………………………………289
B. Mniejszości słowiańskie ………………………………………………………..296
Spis treści 7
C. Mniejszość niemiecka …………………………………………………………..302
4. Miejsce Polski w Europie w myśli politycznej korporacji ……………303
5. Ideologia wewnątrzkorporacyjna……………………………………………….309
A. Ideały wychowawcze korporantów ………………………………………309
B. Program pracy organicznej korporacji akademickich ……………322
VI. Podstawowe kierunki działalności korporacji akademickich ..338
1. Działalność w środowisku akademickim ……………………………………338
A. Korporacje akademickie pośród innych organizacji
akademickich ……………………………………………………………………….357
2. Działalność poza terenem akademickim ……………………………………366
A. Działalność społeczna …………………………………………………………..366
B. Udział korporacji w uroczystościach religijnych …………………..369
C. Aktywność polityczna …………………………………………………………..374
D. Zamieszki i bojki z udziałem korporantów …………………………..386
Post factum …………………………………………………………………………………….400
Zakończenie …………………………………………………………………………………..412
Bibliografia …………………………………………………………………………………….419
Aneks nr 1. Korporacje mniejszości narodowych działające
w Polskie ………………………………………………………………………………………..445
1. Korporacje żydowskie …………………………………………………………..445
2. Korporacje ukraińskie …………………………………………………………..451
3. Korporacje innych mniejszości narodowych …………………………457
A. Korporacja białoruska „Scorinia” …………………………………….457
B. Rosyjski konwent „Ruthenia Vilnensis”…………………………….459
C. Oddziały korporacji estońskich ………………………………………..460
D. Korporacje niemieckie w Polsce ……………………………………….461
Aneks nr 2. Wykaz Prezesów Związku Polskich Korporacji
Akademickich ………………………………………………………………………………..464
Aneks nr 3. Metryki korporacji akademickich ………………………………468
Indeks …………………………………………………………………………………………….501
——————————————————————————————
31 III 2011
W numerze 8/2011 „Najwyższego Czasu” ukazał się artykuł Pana Jakuba Wozińskiego pt.: O pobożnych socjalistach. Tekst uznałem wraz z kol. Arkiem Mellerem za wysoce polemiczny (można przeczytać tutaj) z tego względu napisaliśmy replikę, którą zamieszczam poniżej (pochodzi z numeru 11 NCz). Do naszego tekstu w sposób interesujący i kulturalny odniósł się brat Pana Jakuba Wozińskiego – Lucjan Woziński w „Najwyższym Czasie” nr 13/2011 (art. Libertarianin może być pobożnym katolikiem, – tekstu nie znalazłem w sieci. Do tekstu Pana Lucjana Wozińskiego jeszcze nie wiem czy będziemy się odnosić, jeśli tak to zapewne już nie na łamach NCz – ponieważ przydługa polemika może „zmęczyć” czytelników, być może, całość zamieszczona zostanie na portalu konserwatyzm.pl.
Oto nasz tekst z 11 numeru NCz.
„Pobożni socjaliści” w odpowiedzi „niepobożnemu niesocjaliście”
„Świętym” prawem każdego publicysty jest symplifikacja. Mózg człowieka jest już tak skonstruowany, że posługuje się prostymi kategoriami. Jednakże zbytnie upraszczanie rzeczywistości może i częstokroć prowadzi do przeinaczeń, błędów, gdyż nie postrzega się złożoności rzeczywistości. Tak też ma się sprawa z tekstem p. Jakuba Wozińskiego, który ukazał się w „Najwyższym Czasie!”, nr 8/2011. Szanowny autor posługuje się w swoim artykule jak młotem zbitką pojęciową „pobożny-socjalista”. Kimże jest owa inkryminowana postać? Jest nim każdy polski katolik. Mało tego. Katolik, który ma zapędy „socjalistyczne”. I co ważniejsze w świecie p. Jakuba Wozińskiego nie ma od tego wyjątku. Ciekawe jak p. prof. Michał Wojciechowski poczuje się, gdy dowie się że należy do grona „socjalistów”. Też pewnie nie swojo poczuliby się w inkryminowanym gronie Erik Maria Ritter von Kuehnelt-Leddihn czy Claude Frédéric Bastiat. W końcu to też katolicy, więc o zgrozo także i niechybnie „socjaliści”. Wszak katolik to socjalista tyle, że „pobożny”. Zastosowaną terminologię można byłoby zrozumieć gdyby tekst odnosił się bezpośrednio do środowisk chadeckich, dziś reprezentowanych przede wszystkim przez PiS. Pan Woziński dokonał jednak groźnej generalizacji.
P. Jakubowi Wozińskiemu nie starcza szermowanie to na lewo to na prawo wygodnymi etykietkami. Otóż zdecydował się kategoryczne, posługując się sobie tylko znanymi kryteriami, rozdzielić wiarę od rozum jako strefy nie przystające do siebie, a nawet antagonistyczne. Temat relacji wiara-rozum był już wielokrotnie tu i ówdzie podejmowany. Jednak szanownemu Autorowi trzeba przypomnieć, iż co najmniej od XIII wieku ów dla p. Jakuba Wozińskiego nie redukowalny spór, został na gruncie teologii rozstrzygnięty. A rozstrzygnął go św. Tomasz z Akwinu. Ów „pobożny socjalista” dokonał delimitacji obszaru wiary i wiedzy twierdząc, że wprawdzie rozum poznaje tylko rzeczy doświadczalne, ale istnieją także prawdy wiary dostępne rozumowi poprzez fakt Objawienia. Jednak na ogół wiara i wiedza stanowią dwie różne dziedziny tym bardziej, że niektóre prawdy wiary przekraczają zdolności rozumu przy czym między samym rozumem a Objawieniem nie możliwe jest wystąpienie sprzeczności. Oparcie filozofii przez św. Tomasz na przesłankach o charakterze empirycznym najbardziej było widoczne w jego słynnych pięciu dowodach na istnienie Boga, które wyprowadzone zostały z dzieł dokonanych przez Boga, które można poznać za pomocą obserwacji rozumowych.
Zresztą św. Tomasz skonkretyzował to, co w teologii zachodnioeuropejskiej było obecne od wieków. W gruncie rzeczy w średniowieczu jedynie mistycy podkreślali antagonizm wiary i rozumu. Jednak spotykały ich za to kary czy też upomnienia ze strony Urzędu Nauczycielskiego Świętego Kościoła Rzymskiego by przypomnieć losy największego mistyka owych czasów czyli Mistrza Eckhart. Zresztą pojawiały się próby wypracowania swoistego rodzaju syntezy scholastyki i mistyki. Została podjęta w opactwie św. Wiktora pod Paryżem, a którego głównym przedstawicielem był Hugon od św. Wiktora. Dokonał on rozdziału na wiedzę i wiarę. Przy czym wiedza miała odnosić się do rzeczywistości poznawanej zmysłami, natomiast wiara do rzeczywistości nie poznawalnej zmysłami. Tym samym miała zajmować lukę wytworzoną przez wiedzę, która ze względu na słabości i ograniczenia rozumu nie była w stanie poznać prawd wiary. W podobny sposób próbując pogodzić wiarę z rozumem wypowiadał się św. Anzelm z Canterbury, nazywany następcą św. Augustyna. Uważał, że dla poznania równie ważna jest wiara jak i rozum. Przy czym rozum nie mógł uchodzić za narzędzie, które miało weryfikować prawdy wiary, lecz je uzasadniać. Wiara miała stanowić punkt wyjścia do rozumowych poszukiwań, które powinny być zgodne z wynikami rozumowych spekulacji. Inny słowy ludzkie poszukiwania rozumowe miały poruszać się w obrębie dogmatów wiary. Istotą teologii św. Anzelma było użyte przez niego sformułowanie: „wiara wymagająca zrozumienia”.
Powyższe siłą rzeczą dość skrótowe ujęcie tak istotnego zarówno dla filozofii jak i dla refleksji, a ściśle mówiąc katolickiej relacji między wiarą a rozumem przybierała w historycznym procesie różny kształt jednak nigdy, poza mistykami, nie odrzucano czy też odmawiano rozumowi prawa do poznania prawd wiary.
Pana Jakuba Wozińskiego irytuje fakt, że katolicy chcą w porządku publicznym ustanowienia reguł zgodnych ze swoją konfesją. Drogi Panie!!! Niestety już nie chcą!!! Od Vaticanum Secundum dla przeciętnego polskiego katolika Społeczne Panowanie Chrystusa Króla jest pojęciem z całkiem „innej planety”. Od wspomnianego soboru katolicy dokonali ralliement do świata demokratycznego. Trzeba się zgodzić, że to schizofreniczna postawa. Katolicy przekonani o świętości swojej wiary są zobowiązani przez Jezusa Chrystusa do wcielania w życie głoszonych przez Niego nauk. Zresztą, co warta byłaby wiara, która ograniczałaby się wyłącznie do głoszenia na swój własny użytek jakiegoś systemu aksjologicznego?
Nawet Autor opowiadając się za „neutralnością” państwa nie chce pozostać „neutralny” tylko w stosunku do siebie samego, ale chce te swoje zasady rozprzestrzenić. Zresztą za niewinnym pojęciem „neutralności” kryje się konkretna ideologia, którą można z łatwością rozpoznać, a jest nim laicyzm. „Neutralność” światopoglądowa szybko postępująca od rewolucji francuskiej zaciera granice pomiędzy dobrem i złem, które są wyraźne dzięki moralności opartej tak czy inaczej na jakimś systemie aksjologicznym. Pan Woziński zdaje się, że zna jakiś „powszechny kodeks etyczny”. Nam trudno go dostrzec, nawet jeśli za taki uznamy – prawa człowieka np. według Deklaracji Praw Człowieka, która jak wiemy nie jest powszechnym drogowskazem postępowania również we współczesnym świecie. Pan Jakub przychyla się w swych rozważaniach do „pozytywnej” wizji człowieka w której z swej natury jest dobry, taka perspektywa wyklucza takie dechy jak: obłuda, zawiść, złośliwość, nikczemność, brak honoru. Człowiek żyje na ziemi gdzie jak pisał św. Augustyn przeplatają się pierwiastki dobra i zła. Z tego względu nie jest on w stanie sam z siebie postępować według kategorii dobra. Fakt, iż człowiek nie do końca umie postępować według zasad dobra dostrzegał również John Stuart Mill, zakładał on bowiem, że społeczeństwo może pouczać jednostkę.
Pan Jakub Woziński jest zdecydowany wrogiem państwa, nie dostrzegając w nim (tak wynika z treści tekstu) żadnej wartości. Darujemy sobie pisanie o takich wartościach jak wspólnota, gdyż dla indywidualisty-Wozińskiego one nie przemówią i będą niezrozumiałe. Do rozwagi autora podać przykład, gdzie rola państwa Autorowi mogłaby przynieść pewne pozytywy. Chcielibyśmy zapytać: jak Autor w systemie nieskrępowanej wolności gospodarczej rozwiąże problem istnienia trustów, karteli, monopoli? Przecież dla niego jako „wolnorynkowca” nie istnieje żadna instancja, która by hamowała firmy przed dobrowolnymi zmowami kartelowymi. Jak można zrozumieć dla Autora nie będzie problemem życie w społeczeństwie kartelowym. Wszak to zawsze będą prywatne kartele i będzie mógł sobie między nimi wybierać.
Na marginesie traktowanie przez pana Jakuba Wozińskiego państwa jako wroga i wyzyskiwacza to nic innego jak czysto marksistowska teoria genezy państwa. O tym, że marksizm jako metoda opisu zjawisk społecznych nie jest obcy libertarianom świadczy tekst Hansa-Hermanna Hoppe ,,Analiza klasowa: marksizm a Szkoła Austriacka”.
Jednym z bardziej przedziwnych punktów tekstu jest ten mówiąc o „prawie naturalnym”. Do tej pory uważaliśmy, że każdy kto miał chociaż krótkotrwałą styczność z filozofią posługuje się tym samym pojęciem co my. A tu niespodzianka!!! Autor w sposób tylko dla siebie wiadomy (nie podaje za kim tak rozumie to pojęcie, chyba, że za „samym sobą”) posługuje się jak mantrą pojęciem „prawo naturalne”, które dla niego to nic innego jak prawo własności. My z kolei znamy definicję autorstwa „pobożnego socjalisty” św. Tomasza, według którego prawo naturalne (lex naturalis) czasami nazywane także prawem moralnym odnosi się do natury całego rodzaju ludzkiego. Jest ono dostępne poznawczo każdemu człowiekowi, nakazując w uproszczeniu czynić dobro a unikać zła, dlatego potępia np. kradzież, lecz nie reguluje w sposób raz na zawsze kwestii własności warunkując je od danych warunków społecznych, a konkretnie od niepisanego prawa zwyczajowego danej wspólnoty.
Zgodzić się można, że nadmiar państwa powoduje patologie, odbiera wolność, prowadzi do stagnacji. Nie można zgodzić się wszak, iż państwo samo w sobie jest złem, jak pisał np. Rothbart, choć już libertarianin Nozick widział pewne pozytywy istnienia państwa – ochronę obywateli. Skoro są obywatele może istnieć miłość tej choćby minimalistycznie postrzeganej ojczyzny – rozumianej już według klasycznego modelu Jelinka.
Trudno pochylać się szczegółowo nad błędami zawartymi w sześciu punktach w których Pan Woziński rozprawiał się z „pobożnymi socjalistami”. Warto wskazać jednak, iż pisząc w punkcie 5 Autor pisze: „Po katolicku można jednak zarządzać tylko prywatnym przedsiębiorstwem – państwo to potężny aparat przymusu”. Skoro można po katolicku zarządzać przedsiębiorstwem, w którym obowiązują pewne normy postępowania, to dlaczego tymi normami nie można posługiwać się w rządzeniu państwem? Widzimy problem w przynależności do danego państwa, która niejako jest narzucona miejscem urodzenia. Nie sądzimy aby w stanie natury miejsce urodzenia nie determinowało pewnych zachowań. Zgadzamy się jednak, iż powinna istnieć wolność zostania apatrydom.
Znamy marksistowską teorię państwa, znamy też teorię państwa według Hobbsa, czy też teorie funkcjonalistyczne, jednak konserwatystom bliżej do koncepcji patriarchalnych, patrymonialnych i teologicznych – choćby według przywołanego św. Tomasza. Na pewno nie jest jednak po drodze z anarchizmem. Natomiast czytając artykuł Pana Wozińskiego nasuwają nam się słowa anarchisty Proudhona, który pisał: „Ktokolwiek położy na mnie rękę, aby mną rządzić, jest uzurpatorem i tyranem; stwierdzam, że jest moim wrogiem”.
Arkadiusz Meller, Patryk Tomaszewski
—————————————————————————————————
27 III 2011
Od dłuższego czasu zabieram się za przygotowanie folderu – biuletynu dotyczącego kół naukowych i organizacji studenckich działających przy UMK. Ostatecznie jeśli wszystko będzie przebiegało zgodnie z planem „biuletyn” ma przyjąć formę multimedialną – wzorowaną trochę na „Gazecie Niecodziennej” http://absolwent.umk.pl/gazeta/05/
w związku z tym przedsięwzięciem zapraszam prezesów/przewodniczących organizacji studenckich na spotkanie które w dużej mierze poświęcone będzie właśnie temu przedsięwzięciu.
Spotkanie odbędzie się o godz. 17.00 dnia 7 IV 2011 r. w sali 605 w budynku rektoratu.
————————————————————————-
26 III 2011
W dzisiejszym wydaniu „Plus minus” – dodatku do sobotnio-niedzielnego wydania „Rzeczpospolitej” znajduje się omówienie książki „Życie i śmierć dla Narodu!” autorstwa Rafała A. Ziemkiewicza – pt. Przepraszam ONR
4 III 2011
Serdecznie zapraszam na spotkanie promujące II wydanie antologii poświęconej myśli narodowo-radykalnej. Organizatorem spotkania jest Koło Myśli Politycznej, któremu serdecznie dziękuję za bardzo dla mnie i kol. Mellera miłą inicjatywę. W czasie spotkania będzie można nabyć książkę.
————————————————————————————————-
Miesiąc luty obfituje w wydarzenia wydawnicze. Dopiero co ukazało się II wyd. „Antologii myśli narodowo-radykalnej z lat 30. XX wieku”, a na rynku księgarskim pojawił się najnowszy 11 numer „Historii i Polityki”. Tym razem poświęcony polskiej polityce wschodniej. Na jej temat wypowiedział się minister spraw zagranicznych – Radosław Sikorski, ale także badacze i specjaliści zajmujący się tą tematyką.
Klikając tu można nabyć pismo.
Kolejny 12 numer poświęcony będzie pojęciu prawica-lewica w postmodernistycznym świecie, następny zaś relacją między polityką a literaturą.
Zachęcam zarówno do lektury jak i pisania na naszych łamach!!!
Spis treści numeru 11:
ANKIETY NA TEMAT POLSKIEJ POLITYKI WSCHODNIEJ
RADOSŁAW SIKORSKI
MARIUSZ WOŁOS
PIOTR GROCHMALSKI
MAŁGORZATA NOCUŃ
TADEUSZ A. OLSZAŃSKI
PRZEMYSŁAW SIERADZAN
TEMAT NUMERU: POLSKA POLITYKA WSCHODNIA
ANNA PANKOWSKA VEL JANKOWSKA
Problem polskiej polityki zagranicznej wobec państw wschodnich w początkach lat dziewięćdziesiątych XX wieku
na łamach prasy katolickiej
PRZEMYSŁAW JASTRZĘBSKI
Wobec „ludu ruskiego…”. „Myśl Narodowa” (1921–1939) wobec mniejszości ukraińskiej i białoruskiej
MYŚL POLITYCZNA
GRZEGORZ RADOMSKI
Eugenika i przejawy jej recepcji w polskiej myśli politycznej do 1939 roku
DARIUSZ MAGIER
Cnoty republikańskie i patriotyzm w PRL
TOMASZ CERAN
Historia i polityka – światy przeciwstawne? Na marginesie myśli Juliusza Mieroszewskiego
JAROSŁAW TOMASIEWICZ
Osmoza komunizmu i nacjonalizmu w Rosji: geneza hybrydy
STOSUNKI MIĘDZYNARODOWE
KRZYSZTOF KANIA
Brytyjska polityka ustępstw, a wybuch Drugiej Wojny Światowej
ALEKSANDRA AFTARUK
Tworzenie zrębów polityki zagranicznej pierwszej „Solidarności” wobec Zachodu
MARCIN CZYŻNIEWSKI
Polityka wschodnia Unii Europejskiej w okresie prezydencji czeskiej (styczeń–czerwiec 2009)
ŹRÓDŁA
PAWEŁ LIBERA
Zwalczanie ruchu prometejskiego w Polsce Ludowej:
wstęp do badań. Część I
RECENZJE I OMÓWIENIA
Marek Czyrka, Ratusz zatrzymany w czasie. Narodowcy we władzach Lublina w latach 1918–1939, Szczecin 2008 (rec. RAFAŁ DOBROWOLSKI) .
Polska i Ukraina w walce o niepodległość 1918–1920, pod red. T. Krząstka, Warszawa 2009 (rec. EMILIAN WISZKA) .
Obóz narodowy w obliczu dwóch totalitaryzmów, pod red. R. Sierchuły, Warszawa 2010 (rec. PATRYK TOMASZEWSKI)
G. Kucharczyk, Polska myśl polityczna po roku 1939, Dębogóra 2009 (rec. ARKADIUSZ LEWANDOWSKI)
Autorytaryzmy iberyjskie – Hiszpania Franco i Portugalia Salazara, pod red. B. Szklarskiego, M. Słęckiego, Warszawa 2010, (rec. ARKADIUSZ MELLER)
————————————————————————————————-
Nakładem wydawnictwa PROHIBITA ukazało się drugie wydanie antologii źródeł „Życie i śmierć dla Narodu!” – jest to wydanie znacznie poprawione edycyjne zawiera również nowe źródła.
Na temat książki wypowiedział się Pan redaktor Rafał Ziemkiewicz, który napisał:
Życie i śmierć dla Narodu! Antologia myśli narodowo-radykalnej z lat trzydziestych XX wieku to prawdziwa perełka i niewątpliwy hit wydawniczy ostatnich lat. Po raz pierwszy bowiem Czytelnicy uzyskują dostęp do tekstów źródłowych, publikowanych przez środowisko przedwojennego ONR. Niniejsza antologia tekstów to swoisty elementarz, tym ważniejszy, bo ukazujący ideę narodowego radykalizmu nie tylko jako paradowanie w mundurach po ulicach polskich miast i wykrzykiwanie prostych haseł, ale jako w pełni usystematyzowany światopogląd, co prawda radykalnie krytykujący rzeczywistość, ale jednocześnie zdecydowanie podkreślający i odwołujący się do wartości będących od wieków fundamentem Polski i Europy.
Obóz Narodowo Radykalny znany jest przeciętnemu polskiemu inteligentowi tylko na podstawie jednego zdania Czesława Miłosza: „Jest ONR-u spadkobiercą partia”, zdania z całej twórczości noblisty bodaj najczęściej cytowanego i, powiedzmy to, najmniej sensownego. Czym był rzeczywiście ONR, co głosił, jak działał? Tego nikt nie wie. Publikacja panów Arkadiusza Mellera i Patryka Tomaszewskiego zapełnia lukę w naszej pamięci w sposób najlepszy z możliwych – po prostu udostępniając źródła.
6 II 2011
Wiele osób poszukuje swojej tożsamości, szczególnie szczęśliwi są ci, których rodziny pielęgnują tradycję i wspomnienia o swoich korzeniach. Niestety po 1945 r. władze komunistyczne uznały, że wszystko co związane zarówno z tradycją rodzinną, szczególnie jeśli jakaś rodzina posiadała korzenie ziemiańskie (choć również mieszczańskie), jest wsteczne i reakcyjne. Po odebraniu prawowitym właścicielom ich majątków, a także po zawierusze wojennej, okazało się, że stajemy się narodem okrojonym ze swych korzeni, ze swych tradycji rodzinnych, a często także przywiązania do ziem, z których pochodzimy. Taki los spotkał większość osób przybywających na terytorium tzw. Ziem Odzyskanych, z terenów wcielonych do ZSSR. Na tych ziemiach Polacy zaczynali budować na nowo swoją tożsamość. Położenie tych osób było bardzo trudne ponieważ wbrew własnej woli zostali wygnani z ziemi, na której mieszkali i pracowali. Z miast, w których spędzili swoją młodość, słowem z ziemi przodków. Po przybyciu na tereny odzyskanie nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nie tylko politycznej, ale również w obcym świecie nieznanej okolicy. Władza ludowa podsycała wśród tych osób nastrój niepewności i tymczasowości. Podkreślano, iż tylko władza ludowa i sojusz z ZSRR jest gwarantem granicy na Odrze i Nysie.
Przywiązanie do nowej małej ojczyzny zaczęło wzrastać po 1989 roku, osoby szukające tożsamości zaczęły coraz bardziej interesować się historią wsi, miast, miasteczek w których przyszło im żyć, czasami już w drugim pokoleniu. Miejsca w których mieszkali stawały się ich pierwszym i już nie tymczasowym domem.
W mieście, w którym się wychowałem wychodzi poważne pismo naukowe – jakim jest „Rocznik Dobromiejski„, wydawany przez Stowarzyszenie na Rzecz Oświaty w Dobrym Mieście. Dotychczas ukazały się jego trzy tomy, pismo przybliża czytelnikom dawne dzieje Dobrego Miasta oraz całej Warmii. Jest mi niezmiernie miło zapoznawać się z kolejnymi tomami naprawdę bardzo ciekawego pisma, dzięki niemu odkrywam na nowo historie ulic i miejsc, które zawsze chętnie odwiedzam.
„Rocznik Dobromiejski” niewątpliwie buduje więź między historią i współczesnością.
———————————————————————————————————–
15 I 2011
Patrząc na dzisiejsze życie kulturalne i naukowe studentów, długo nie mogłem wyzwolić się z porównywania go z okresem II RP, którym zajmowałem się naukowo. Szybko doszedłem do wniosku, że takie odnoszenie się do świata minionego i konfrontowanie go z rzeczywistością nie ma sensu, ponieważ czasy II RP różniły się zasadniczo od naszych. Co więcej, porównań nie należy szukać nawet z latami dziewięćdziesiątymi, gdy na uczelniach toczyły się spory polityczne między zwolennikami ZSP i NZS, czy też Ligi Republikańskiej, dziś takie zjawiska zanikły – może to oznaka czasów postpolityki.
Jeśli ktoś chce bliżej przyjrzeć się, jak dziś wygląda życie naukowe studentów serdecznie zapraszam na konferencję: „Studenckie Koła Naukowe – Wczoraj i Dziś”, którą organizuje 20 maja -Zakład Socjologii Nauki przy Instytucie Socjologii UMK.
Natomiast osoby, które są zainteresowane historią organizacji studenckich, a przede wszystkim korporacji akademickich, zachęcam do lektury 2 zeszytu pisma „Historia Academica”, redagowanego przez Filistra Michała Laszczkowskiego. Pismo ma format B5, ilość stron 370, cena 40 PLN (zamawiać można kierować na mail: laszczkowski@op.pl). W najnowszym numerze czytelnik znajdzie:
HISTORIA ACADEMICA. STUDIA I MATERIAŁY
Zeszyt II – Spis treści
ROZPRAWY
Arkadiusz Janicki
Prawa i obowiązki studentów Uniwersytetu w Dorpacie (Tartu) w świetle przepisów z 1803 roku – teoria i praktyka.
Jan Trynkowski
Dorpatczycy w powstaniu styczniowym
Maurycy Zajęcki
Udział członków Korporacji Akademickiej Chrobria w Powstaniu Wielkopolskim
Michał Wołłejko
Operacja „Kartel” – działania Służby Bezpieczeństwa wobec środowiska korporantów wileńskich
WSPOMNIENIA
Antoni Wejtko (1895-1962)
Dziennik
Jerzy Eysymontt (1908-1963)
Dziennik z lat wojny 1939 – 1945
DOKUMENTY
Patryk Tomaszewski (oprac.)
Projekt ustroju polskich korporacji akademickich
Michał Laszczkowski (oprac.)
Protokół ze wspólnego Zjazdu Komilitonów AK! Arkonii i PAK Jagiellonii, który odbył się dnia 4 grudnia 1943 r. w Londynie.
RECENZJE
Jacek Misztal
M. Ryba (red.) Rzeczpospolita Akademicka. Działalność młodzieży studenckiej na KUL-u w II Rzeczypospolitej.
Patryk Tomaszewski
A. Pilch, Studenci polscy w Republice Austrii: 1919-1938.
KOMUNIKATY
Dorota Janiszewska-Jakubiak
Grób Gustawa Manteuffla na cmentarzu w Drycanach
———————————————————————-
Moja recenzja książki Macieja Wojtackiego: Słowo Stanisława Cata-Mackiewicza. Dziennik konserwatystów wileńskich w latach 1922-1939. Monografia pisma
——————————————————————————–
Wszystkim odwiedzającym moją stronę, życzę zdrowych, spokojnych, rodzinnych świąt Bożego Narodzenia, a w nadchodzącym roku samych sukcesów
Oto promień złoty,
oto wśród nocnej ciszy rozwarte ramiona –
oto próg mój przestąpił
kres długiej tęsknoty…
Karol Hubert Rostworoswski
===================================================
ZAPRASZAM NA SWÓJ WYKŁAD PRZYGOTOWANY DLA STUDENTÓW WSB W TORUNIU –
JUTRO DNIA 16 XII, GODZ. 11.30, SALA 210 – GMACH WSB.
3 XII 2010
Finansowanie partii politycznych
Jak mawiają starzy ludzie: „kiedyś to było lepiej”. Jeśli weźmiemy pod uwagę zaangażowanie w sprawy społeczno-polityczne, to faktycznie kiedyś było lepiej. Należy zapytać się no dobrze, ale kiedy? Choćby w na początku XX wieku, gdy Polacy mieszkali w trzech zaborach, a polskie partie polityczne działały w niezmiernie trudnych warunkach (no może trochę łatwiej mieli w Galicji). Czy możemy sobie dziś wyobrazić jak Roman Dmowski i Jan Ludwik Popławski zwracają się o dofinansowanie np. „Przeglądu Wszechpolskiego” do władz w Wiedniu, lub też Józef Piłsudski zamiast napadać na pociągi, aby zdobyć pieniądze na działalność PPS „Frakcja Rewolucyjna”, zwraca się do Mikołaja II o dofinansowanie swojej organizacji.
Dziś sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Partie polityczne są finansowane z budżetu państwa, oczywiście nie wszystkie, ale te wybrane, którym udało się otrzymać 3% głosów na jej listy w wyborach do sejmu. Subwencja z budżetu państwa, jest argumentowa przede wszystkim faktem, że w innym wypadku partie polityczne będą korzystać z niejasnych źródeł finansowania i będą narażone znacznie bardziej na korupcję. Strasznie słuchać, gdy politycy sami mówią wprost, że jeśli podatnicy nie dotują ich działalności, to wówczas może dojść do ich korumpowania. Chyba należy raczej starać się budzić zaufanie publiczne, aby wykorzystać pozostałe źródła finansowania jak np. składki członkowskie, darowizn, działalność z wykorzystaniem własnego majątku, a nie straszyć swą nieuczciwością!
Biorąc pod uwagę, co dziś zauważył również premier Donald Tusk, dotychczasową historię partii politycznych i afer korupcyjnych z nimi związanych, trudno uwierzyć w taki argument. Poza tym to, że ktoś posiada majątek, nie oznacza, że nie będzie chciał go pomnożyć w sposób nieuczciwy. Nieuczciwość dotyczy wszystkich grup społecznych – zadaniem państwa jest wprowadzić takie mechanizmy, które minimalizują zagrożenia z nią związane.
Pojawiają się także argumenty (vide poseł Iwiński) zupełnie kuriozalne, w których jedynym argumentem przemawiającym za subwencjami, jest fakt, iż tak jest w innych krajach UE!!!
Moim zdaniem sprawą najważniejszą jest fakt, że partie polityczne, które nie przekroczyły 3% nie otrzymują dotacji, tym samym z kieszeni wyborcy wspiera się ugrupowania, na które często on sam nie dałby ani grosza!!! Pieniądze idą więc tylko na partie, które przez jednego z polityków spoza mainstreamu, nazywane są „bandą czworga”.
Dofinansowanie partii, pomaga w utrwaleniu obecnego podziału politycznego. Kolejnym elementem, moim zdaniem, wpływającym na to utrwalenie – jest proporcjonalna ordynacja wyborcza, która w połączeniu z subwencjami betonują wręcz scenę polityczną.
Inną sprawą, którą warto poruszyć, są intencje PO, która jest zwolennikiem zawieszenia dotacji partii politycznych. Z jednej strony jest to świetny trick PR, gdy partia posiada w zasadzie pełnię władzy w kraju i nie musi dodatkowo promować swoich polityków. Może też chodzić o odsunięcie od pieniędzy opozycji, co doprowadzi do całkowitej dominacji PO na scenie politycznej.
—————————————————————————————————————
31 X 2010
Od czasu do czasu ktoś pyta mnie na kogo będę głosował w wyborach samorządowych. Uciekam zazwyczaj od jednoznacznej odpowiedzi, co czyni mnie jednym z wielu współczesnych klerków. Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że jestem przeciwnikiem centralizmu, szczególnie zaś omnipotencji władzy, ale nie oznacza to, że nie pragnę władzy silnej i prawej. Uważam, że państwo jest tworem naturalnym, a skoro tak, to również samorząd, podobnie jak rodzina i państwo jest takim tworem. Idealnie byłoby gdyby samorząd nie powstawał w ramach reform. Niestety współczesne państwa, a szczególnie Polska, ze względu na różnorakie tradycje administracyjne, zmiany granic, została podzielona na trzy szczeble samorządu odgórnie.
W każdym razie skoro mamy trzystopniowy podział samorządu (najwięcej kontrowersji budzą moim zdaniem powiaty), to zależałoby mi aby jak najwięcej władzy pozostawało na dole – w samorządzie. Co więcej idealna byłaby sytuacja aby do samorządu dostawali się ludzie nie tylko kompetentni ale reprezentujący rożne grupy społeczne. Z tego wynika, iż czym więcej w samorządzie społeczników, tym lepiej. Idealnie byłoby gdyby jeszcze społecznicy mieli własne przedsiębiorstwa czy też działali w usługach, a nie byli np. urzędnikami administracji publicznej (obojętnie czy centralnej czy też zdecentralizowanej).
Skoro samorząd ma decydować o naszych sprawach lokalnych, przecież tak istotnych dla naszego codziennego funkcjonowania, chciałbym aby osoby zasiadające w radach i sejmikach mogły pochwalić się sukcesami, aby radni nie przypominali sobie o wyborcach tuż przed głosowaniem. W Polsce coraz częściej oderwanie przedstawicieli ludu dostrzegam już nie tylko w Sejmie i Senacie ale samorządzie, co moim zdaniem podważą całą ideę samorządności!!! Brak inicjatyw lokalnych w porozumieniu z mieszkańcami, marazm a do tego jeszcze ospałość urzędników – tak często wygląda samorząd.
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takiego rozumienia samorządności, uważam, że wspierać trzeba ludzi, którzy niezależnie od diety, czy poklasku politycznego wspierają inicjatywy lokalne, kreują nowe pomysły, a do tego reprezentują świat wartości!
————————————————————————————–
18 X 2010
Jakiś czas temu wysłałem kilka swoich zdjęć na konkurs fotograficzny pt. ETNOKLMATY, organizowany przez Muzeum Etnograficzne w Toruniu. Dnia 15 X rozstrzygnięto konkurs, niestety żadne moje zdjęcie nie zostało nagrodzone ani wyróżnione 😦 – ale mimo wszystko odniosłem swój mały sukces ponieważ moje zdjęcie znajdzie się na wystawie pokonkursowej. Jak się mawia „pierwsze koty za płoty”.
Więcej o konkursie kliknij TU!
———————————————————————————————————–
15 X 2010
Toruniowi nie udało się przejść do następnego etapu starań o prestiżowy tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Wielu artystów, ale również osób zajmujących się animacją kultury, przewidywało, że nasze starania mogą zakończyć się fiaskiem. Jakie są tego przyczyny.
Moim zdaniem, biuro ESK, postawiło na złą koncepcje, to znaczy zaczęło przekonywać już przekonanych. Duża część wysiłków skupiła się na przekonywaniu mieszkańców, o potrzebie zostania przez Toruń – Europejską Stolicą Kultury. Co powinno się robić w zamian? Przede wszystkim wyjść do zawodowych oraz amatorskich środowisk artystycznych, wspierać ich działania, a one przez swoje projekty i przedsięwzięcia w sposób naturalny zwracałyby uwagę i podskórnie przekonywały mieszkańców o toruńskich staraniach, a przede wszystkim pokazywałyby, że kultura to wielki atut miasta, wpływający na ilość turystów, na oddolne zaangażowanie mieszkańców, na rozwijanie artystycznych zainteresowań dzieci itp… Skończyło się na przekonywaniu przekonanych oraz komunikowaniu się z mieszkańcami za pomocą plakatów zamiast różnego rodzaju wydarzeń artystycznych.
Poza tym, jeśli już mowa o wychodzeniu z informacją o aspiracjach kulturalnych Torunia, to zauważyłem, że Biuro prowadziło podobnie jak większość instytucji samorządu gminnego, coś co nazwałbym „centralnym planowaniem kultury”. Zabrakło inicjatyw w które włączyliby się spontanicznie mieszkańcy. Gdy byłem jakiś czas temu w Wilnie, które było Europejską Stolica Kultury (zresztą w czasie wielkiego tąpnięcia finansów publicznych Litwy), w czasie obchodzonego tam Święta Muzyki zauważyłem, że mieszkańcy bardzo chętnie wychodzą z gitarami, drumlami, harmonijkami – do parków, na skwery, aby tak w gronie przyjaciół grać i miło spędzać czas. Zespoły tańca zachęcały przechodniów aby ci zaczynali w rytmach, często ludowej muzyki, z nimi tańczyć, ucząc się kilku prostych kroków. Nikt nie przechodził obojętnie, chodziło o pomysł, który został dobrze rozreklamowany w szkołach, autobusach oraz o jego otwartość, każdy mieszkaniec przechadzający się przy Placu Ratuszowym, czy też Katedrze mógł włączyć się w obchody Święta Muzyki.
Któregoś dnia usłyszałem w Trójce reportaż, poświęcony architekturze modernistycznej w Katowicach. W sumie to teoretycznie nic nadzwyczajnego, a jednak, ta architektura została tak barwnie opisana, że chce się jechać do Katowic aby zobaczyć modernizm na własne oczy. Prosty zabieg reklamujący Katowice, a jakże skuteczny. W Toruniu na mniejszą skalę „szlak” modernizmu pokazywali działacze stowarzyszenia Bydgoskie Przedmieście – moim zdaniem gdyby zainteresowało się takimi inicjatywami miast i zareklamowało je na zewnątrz – to byłby sukces promujący zarówno wśród mieszkańców jak i osób spoza miasta – toruński bardzo interesującą architekturę z czasów II RP.
Ktoś zapyta, no dobrze ale jak Biuro ESK miało wspierać przedsięwzięcia artystyczne? Przede wszystkim pomagać w organizacji imprez, każdy kto oficjalnie próbował w przestrzeni miejskiej zorganizować koncert lub wystawę, wie ile trzeba zezwoleń, jak długo trwają procedury decyzyjne, do ilu wydziałów miejskich trzeba zadzwonić. Moim zdaniem to właśnie Biuro ESK miało być tą instytucją, która jeśli zaaprobowała jakiś pomysł, to czuwała od strony logistycznej nad jego realizacją,. Dlaczego przede wszystkim jeśli jakiś niezależny artysta będący np. w Toruniu na stypendium zechciałby zorganizować na otwartym powietrzu wystawę, gwarantuję, że ilość zezwoleń, rozmów i telefonów, przerosłaby jego budżet, poza tym osoba z zewnątrz „zginie” poruszając się miedzy anonimowymi urzędnikami, niczym Józef K. – bohater Frantza Kafki.
————————————————————————————————————————————-
22 IX 2010
Po raz drugi miałem okazję być na sesji naukowej w Suczawie poświęconej szeroko pojętym stosunkom polsko-rumuńskim. Na sesję licznie przybyli badacze z Polski, Rumunii oraz przedstawiciele rumuńskiej polonii. Organizatorem sesji był Związek Polaków w Rumunii. Polska diaspora jest w tym kraju doskonale zorganizowana, a jej przedstawiciele mocno związani z polskością. Sesja jest organizowana w ramach „Dni polskich w Rumunii”. Przemili organizatorzy, w tym roku zaprosili uczestników sesji do wzięcia udziału w dożynkach zorganizowanych w Nowym Sołońcu, wsi w której większość mieszkańców jest Polakami. Jak powstała wieś? Otóż w październiku 1834 roku trzydzieści góralskich rodzin założyło w dolinie rzeczki Sołoniec wieś o nazwie Nowy Sołoniec.
Oto kilka zdjęć z dożynek
29 VIII 2010
Obawiałem się wyjazdu nad Bałtyk pod koniec sierpnia, z powodu pogody, okazało się jednak, że bezpodstawnie, pogoda mimo zastraszających prognoz nie była najgorsza, a na szczęście jest w tym okresie coraz mniej wczasowiczów, co pozwala „złapać” trochę samotności spacerując po plaży.
Mieszkając w Rowach nie omieszkałem wybrać się na spacer do przepięknego Słowińskiego Parku Narodowego, interesujący jest również skansen w Klukach, w którym można odnaleźć „toruński” akcent, gdyż idea utworzenia Zagrody Muzealnej w Klukach narodziła się w 1958 roku, a koncepcję naukową dla zagrody stworzył zespół etnografów: muzealników i naukowców z Torunia pod kierownictwem prof. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej.
——————————————————————————————————————————————
6 VIII 2010
Publiczna służba zdrowia
Jestem ojcem, ktoś powie i co w tym nadzwyczajnego, ano to, że syn narodził się kilka dni temu, a w związku z jego przyjściem na świat, częściej stykam się z publiczną służbą zdrowia. Pierwszy szok spotkał mnie, a przede wszystkim moją Żonę w szpitalu. Okazało się, że szpital jest przepełniony i kobiety czekające na poród muszą leżeć na korytarzu, skoszarowane po cztery za parawanami. Złe warunki, jak nas uprzedzono, były związane z remontem przeprowadzanym w szpitalu. Mimo wszystko trudno tym argumentem przekonać kobiety czekające na poród. Po porodzie okazało się, że nie ma miejsc na oddziale noworodków i żona została umieszczona na innym oddziale, w jakiejś małej salce wraz z współtowarzyszką niedoli i dwojgiem osesków, w salce o powierzchni ok. 9 m². Dni były ciepłe i parne, w sali nie było co marzyć o wentylacji, natomiast klimatyzacja była, przynajmniej w niektórych gabinetach lekarzy.
Pomijam takie drobnostki jak płatne parkingi pod szpitalem, które wyglądają jak ścieżki piesze, pomiędzy porastającymi okolicę szpitala sosnami. Każdy wjazd na teren szpitala to kolejne 3 złote opłaty, można się z takim komercyjnym podejściem zgodzić, gdyby nie małe ale… No właśnie, skoro odwiedzający, czy potencjalny pacjent, płaci za parkowanie na terenie należącym do szpitala, to ma prawo oczekiwać, że wjazd na parking będzie dobrze oznakowany, a wyjazd z pomiędzy szpaleru samochodów i rosnących między nimi drzew nie będzie groził stłuczką.
Już dawno zauważyłem w publicznej służbie zdrowia, a oczywiście wyraźnie uwidoczniło mi się w czasie porodu Żony, iż brak jest dostatecznej informacji o stanie zdrowia pacjenta, normą stały się, a może zawsze były, lakoniczne odpowiedzi personelu medycznego, choć przecież jednym z podstawowych praw pacjenta jest możliwość uzyskania przystępnej informacji o stanie swojego zdrowia, rozpoznaniu choroby i rokowaniach.
No cóż nadszedł w końcu czas wypisu ze szpitala, z czego cała moja rodzinna była niezmiernie zadowolona. Przygody jednak się nie skończyły gdyż, okazało się, że wpis Żony nie został na czas sporządzony. Wróciłem po niego następnego dnia no i odwiedziłem trzy miejsca w szpitalu, aby usłyszeć, że wypis nie został jeszcze przygotowany. Od lat panuje w publicznej służbie zdrowia eufemistycznie mówiąc rozgardiasz. Nie wiem dlaczego nadal problemem jest założenie każdemu pacjentowi na oddziale teczki z wszystkimi dokumentami, również takimi jak wypis ze szpitala czy recepta.
Przyjście na świat maleństwa rekompensuje nie tylko ból porodu, ale również niedostatki szpital. Młody, a w moim przypadku młody-stary rodzic, zaczyna śledzić różnego typu internetowe poradniki dla rodziców i ich fora. Z dostępnych informacji wynika, że w ciągu kilku tygodni po urodzeniu (po 6 tygodniu) należy przeprowadzić badania bioderek u noworodka. Próbowaliśmy zapisać dziś naszego malucha do ortopedy, w zakładach publicznej opieki zdrowotnej, okazało się, że trzeba czekać ok. trzech miesięcy (sic!) na takie badania!
Człowiek opiekując się maluchem, żyjąc problemami związanymi z jego rozwojem ma czas na przemyślenia dotyczące publicznej służby zdrowia, do jakiej konstatacji dochodzi? Ja doszedłem, że w zasadzie i tak leczę się prywatnie, czasami licząc na pomoc publicznych przychodni i szpitali, gdzie po styczności z nimi dochodzę do następującego wniosku – zostawcie mi moją składkę zdrowotną, a nigdy więcej nie będę waszym petentem!
———————————————————————————————————————————
30 VII 2010
Dziś ukazał się, moim zdaniem, bardzo dobry artykuł w „Rzeczpospolitej”, napisany przez Michała Wojciechowskiego (autor jest teologiem świeckim, profesorem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Opublikował m.in. książki „Biblia o państwie” , „Biblijny pogląd na świat”) .
Artykuł porusza sprawę bardzo istotną jaką są relacje wewnątrz rodzin, a także jaki wpływ na zachowania poszczególnych rodzin powinno mieć państwo. zamieszczam więc tekst w całości, nie oznacza to, że zgadzam się z wszystkimi tezami jakie są w nim zawarte, jednak w znacznej mierze podzielam obawy, co do ingerencji państwa w sprawy rodziny i mogące pojawić się w związku z tym nadużycia ze strony urzędników.
Najważniejsze, w mojej ocenie, fragmenty tekstu podkreśliłem.
Ustawa przeciwko rodzinie
U Orwella bezpieka zowie się ministerstwem miłości. W tym kierunku poszedł nasz Sejm, który siłami PO oraz SLD i z podpisem jeszcze p. o. prezydenta ogłosił ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Faktycznie zakazuje ona karcenia przy wychowaniu dzieci oraz poddaje rodzinę samowoli specjalnej struktury urzędniczej. Ustawa ta, która wejdzie w życie 1 sierpnia, jest nie do przyjęcia zarówno z powodu błędnych rozwiązań, jak i z powodu sprzeczności z prawami nadrzędnymi.
Ponieważ w duchu Orwella przeciwnicy tej ustawy mogą być ogłoszeni zwolennikami bicia dzieci, autorytety polityczne i kościelne zazwyczaj mówią o niej ostrożnie. Śmielej protestują rodzice, w których ta ustawa uderza bezpośrednio, ale media mało o tym mówią. Bez echa przeszły krytyki ze strony szczególnie kompetentnej Krajowej Rady Kuratorów.
Tymczasem ustawa ta może mieć większy wpływ na życie Polaków niż jakiekolwiek wybory, o których bębni się miesiącami.
Zanim podejmę kwestie szczegółowe, muszę wskazać błędne założenie, jakie stoi za ustawą. Piszący ją wyobrażali sobie, że władza państwowa może i powinna nadzorować rodziny, narzucać im zasady i rozbijać je, jeśli uzna to za słuszne. Krótko mówiąc, uważają państwo za rzeczywistość nadrzędną.
Tymczasem rodzina jest zawsze i wszędzie podstawową społecznością ludzką, a państwo to zjawisko wtórne, właściwe cywilizacjom bardziej rozwiniętym materialnie. Arystoteles pokazywał, że państwo powstało jako pewna federacja rodzin i jest zorganizowane na jej wzór. Nie inaczej myśli Biblia, gdyż wyprowadza naród izraelski z rodziny Abrahama i Jakuba; władza państwowa w postaci królów pojawia się później i oceniana jest krytycznie. Dawniej rozumiano też, że rodziny żywią państwo, gdyż w nich się rodzą i kształtują obywatele zapewniający mu przetrwanie.
Wobec tego prawodawcy mało się rodziną zajmowali, zostawiając jej sprawy głowom rodzin. Takie rzeczy jak rejestracja małżeństw i kodeksy rodzinne to sprawa zlaicyzowanych państw ostatnich wieków. Dawniej należało to do prawa prywatnego lub wyznaniowego. Szkolnictwo państwowe, ograniczające prawa wychowawcze rodziców, istniało tylko sporadycznie. Jeśli dawni władcy zajmowali się rodziną, to po to, by ją wzmocnić: na przykład prawodawstwo rzymskie zachęcało do małżeństwa i posiadania dzieci.
Gminna jaczejka na przeszpiegach
Jeśli teraz władza państwowa powołuje do istnienia rozbudowany system nadzoru nad rodziną, świadczy to o myśleniu totalitarnym, przeciwnym czyjejkolwiek niezależności. Powtarzanie setki razy w tekście ustawy mantry „przemoc w rodzinie” świadczy o tym, że rodzina jest uznawana za środowisko podejrzane – gdy faktycznie, mimo ludzkich ułomności, daje ona nam oparcie materialne i moralne, którego państwo nie może zapewnić. Podstawowa i konieczna komórka społeczna, której zawdzięczamy miłość i wychowanie, jest przez żądną władzy biurokrację i lewicowych ideologów oczerniana jako siedlisko przemocy. Lista niesłusznych stwierdzeń tej ustawy jest długa. Część z nich znajdowała się już w ustawie z 2005 roku, ale szkodliwość tamtej była ograniczona.
Obecnie groźna jest definicja przemocy: „należy przez to rozumieć jednorazowe albo powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste (…), w szczególności narażające te osoby na niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia, naruszające ich godność, nietykalność cielesną, wolność, w tym seksualną, powodujące szkody na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne”. Mało ma to wspólnego z potocznym pojęciem przemocy.
Przecież zaprowadzenie malucha siłą do domu, nie mówiąc już o klapsie, narusza jego nietykalność cielesną. Zabranie podpitej nastolatki z dyskoteki – wolność seksualną (jeszcze kilka lat i się okaże, że jest to obok gwałtu „przestępstwo przeciw wolności seksualnej”). Skarcenie małolata za głupotę może być uznane za naruszenie godności, a pozbawienie kieszonkowego albo rezygnacja z kupna komputera za źródło moralnego cierpienia. Ustawa zabrania karania i ganienia, narzucając permisywność!
To wszystko może być według ustawy powodem do szpiegowania rodziny, założenia jej przez gminną jaczejkę (pardon, zespół lub grupę) niebieskiej karty, gromadzenia poufnych danych, w tym o stanie zdrowia. I to w tajemnicy przed zainteresowanymi.
Skarcenie jak przestępstwo
Co więcej, któraś z opisanych okoliczności wcale nie musi faktycznie zajść. Do „monitorowania” wystarczy podejrzenie, że rodzina jest „zagrożona wystąpieniem przemocy”! Wystarczy też donos z pomówieniem, zwany ładnie „zgłoszeniem dokonanym przez osobę będącą świadkiem przemocy w rodzinie”. Owe osoby zobowiązuje się do donoszenia. Praktycznie każdą rodzinę można będzie objąć takim nadzorem, jeżeli się zechce. Na przykład rodzinę kandydata na radnego z konkurencyjnej partii. Albo rodziny przeciwników ustawy.
Następnie pracownicy socjalni i inni funkcjonariusze oraz włączeni do struktury delegaci organizacji społecznych (jakich? – czy maniakalnych rzeczników ścigania rodziców za klapsa?) nie poniosą żadnych konsekwencji w przypadku błędu czy nadużycia. Pracownik socjalny z policjantem i lekarzem/pielęgniarką będą mogli zabrać dziecko z domu rodzinnego (notabene jest to rozmywanie odpowiedzialności). W teorii w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia. Ale po pierwsze co oznacza zwrot: „zdrowie”, po drugie oddanie dziecka wymaga decyzji sądu (który funkcjonariusze będą okłamywać), a po trzecie, jeśli żadnego zagrożenia nie było, czeka ich… zawiadomienie przełożonych o decyzji sądu. Którą ci i tak poznają, bo przecież o zabraniu dziecka wiedzieli.
Właściwym rozwiązaniem byłaby tu odpowiedzialność karna i cywilna za nadużycie władzy, psychiczne znęcanie się nad dzieckiem i pozbawienie wolności. Autorzy fałszywych „zgłoszeń” też powinni odpowiadać karnie.
Dalej czytamy, że zakazuje się stosowania kar cielesnych. Nie wiadomo dokładnie, co poza klapsem wchodzi w grę. Przepis ten należy do kategorii groźnych nonsensów, które dobrze brzmią. Pobicie, groźby, znęcanie się nad rodziną już są karalne, choć organy ścigania bywają mało efektywne.
W tej chwili niweluje się różnicę między przestępstwem a normalnym skarceniem. Klapsy i porównywalne kary fizyczne nie wywołują żadnych złych skutków. Dla kilkuletniego dziecka lekki ból jest czytelnym sygnałem, że zrobiło coś złego, np. na zasadzie, że ból ostrzega przed dotykaniem gorącego.
Przede wszystkim jednak to do rodziców należy wybór środków wychowawczych, takich czy innych. Tym bardziej że mają oni obowiązek utrzymywać dziecko do pełnoletności i ponoszą za jego czyny odpowiedzialność.
W ustawie jest jeszcze kilka innych szkodliwych punktów. Przewiduje się usuwanie sprawców tak rozumianej przemocy z mieszkania. Dasz klapsa, poprztykasz się z żoną – sąd może cię wygnać na ulicę… (także z własnego domu). Przewidziano też „uczestnictwo w oddziaływaniach korekcyjno-edukacyjnych” – w Chinach i Wietnamie zwano to reedukacją.
I jeszcze „zakaz kontaktu z określonymi osobami” – czy pracownicy socjalni będą mogli zażądać od sądu, by ofiary nadużyć się do nich nie zbliżały? A kto się nie posłucha i pójdzie odwiedzić dziecko – do trzech lat więzienia.